Ciśnie nie natychmiastowo podskoczyło a do moich uszu
dobiegł jeden z okrutniejszych dźwięków na tej planecie. Jedno długie piknięcie
oznaczające brak funkcji życiowych. Nie, nie, nie to się nie może dziać
naprawdę. On nie może odejść z tego świata.
- Oliver nie, nie proszę nie zostawiaj mnie! Oliver! –
krzyczałam biegnąc do jego łóżka. – Oliver nie zostawiaj mnie! Proszę ! Obudź
się ! Oddychaj!! – dalej wrzeszczałam. To jest jakiś horror. On nie może
odejść. Rzuciłam Si na niego i przytuliłam. Odgłos nie dawał za wygraną.
Słyszałam kroki zbliżających się lekarzy. – Proszę nie zostawiaj mnie. Proszę…
- wyszeptałam, a z mojego policzka skapnęła jena z łez. Poleciała prosto na
twarz Oli’ego. Wytarłam ją powoli kciukiem. Czy tak właśnie mają wyglądać nasze
ostatnie chwile spędzone razem. Zero
pożegnania. Zero słów. Tylko smutne i przerażone spojrzenie. To nie może być
prawda. To musi być sen. Koszmar.
Jeszcze nie całą godzinę temu byłam w stanie zniszczyć wszystko na
swojej drodze a teraz. Nic. Co czuję? Nic. To wszystko moja wina. Moja. Głupi
wyjazd. Mogliśmy teraz siedzieć na kanapie i się wygłupiać, ale leżę na moim najlepszym przyjacielu który nie
oddycha. Słyszę już jedynie głośne
piknięcie, które nie oznacza już zgonu mojego przyjaciela tylko cząstkę jak nie
połowę mnie. To znowu się dzieje. Ktoś z moich bliskich ginie. Zostawiłam go
tu. Uciekłam. Czy tak powinna postępować prawdziwa przyjaciółka. No chyba nie. Straciłam
ostatnie chwile, które mogłam z nim spędzić. Nagle do moich uszu dobiega
zbawcza melodia. Regularne piknięcie. Przyłożyłam głowę do klatki piersiowej i
wsłuchałam się w powolne i spokojne bicie serca. Czy jest to normalne, że osoba
która teoretycznie nie żyje nie jest reanimowana. Nagle zaczyna oddychać, ale
co mnie to obchodzi. On oddycha. Żyje. To się już tylko liczy. Pocałowałam go
lekko w czoło i usiadłam na krześle które stało samotnie przy białej ścianie. Przyciągnęłam je bliżej i chwyciłam za rękę
Olivera. Nie chcę jej puścić. Nie mogę. Zadumo czasu zmarnowałam będąc daleko,
a to przecież ja go prawie wpakowałam do grobu. Teraz nie będę go opuszczać.
Zostanę tu tak długo jak będzie trzeba. Będą mnie musieli mnie siła stąd
wyprowadzić. To jest miejsce, którego nie zamierzam opuścić, aż do czasu kiedy
Oliver mnie oto poprosi lub kiedy wróci ze mną do domu. Już nie mogę się doczekać momentu kiedy
otworzy oczy i spojrzy na mnie tymi swoimi pięknymi czekoladowymi tęczówkami.
Chociaż pewnie na mnie nakrzyczy za to, że nic nie zrobiłam i prawie przeze
mnie umarł. W sumie nie będę mu się dziwić jeśli mnie znienawidzi. Mogę się
założyć że przeciwnik jeśli można go tak nazwać zginą. Bo jeśli nadal chodzi po
świecie to własnymi rękami go zatłukę. Pożałuje że się w ogóle urodził. To
musiał być zamach. Ktoś to na pewno zaplanował. Raczej nikt nie chciał bu
spowodować takiego wypadku, który ewidentnie mógł się skończyć śmiercią. To by
było chore. Chociaż tyle osób chodzi po
tym świecie. Każda z nich jest inna może znalazło by się kilka takich
bezdusznych ludzi. Dziwne jest to że jeszcze nie przyszedł lekarza, a zdawało
mi się że słyszałam jak biegł na ratunek. Wątpię żeby sobie poszedł. Tak po
prostu. Ma obowiązek sprawdzenie co się dzieje z pacjentem, więc powinien już
tu być. Nienawidzę służby zdrowia. Za każdym razem jak przekazują złe wieści to
wydają się jakby ich to w ogóle nie obchodziło. Jakby było im obojętne czy
pacjent żyje czy nie. Dla nich liczy się tylko kasa bo przecież to jest
najważniejsze, a nie ludzkie życie.
Drzwi w tym momencie otworzyły się a w nich staną lekarz. Popatrzył na
mnie, a następnie na mojego przyjaciela. Chciała bym zobaczyć jego minę kiedy
to ja idę sobie spokojnie do umierającego pacjenta na przykład kogoś bliskiego
tego kolesie. Ciekawe co by zrobił. Chociaż ja bym tak nie umiała. Za wszelką
cenę starała bym się odratować tą osobę, a nie potem tylko spojrzeć na jakieś
durne wskaźniki. Zrobić dokładniejsze badania i mieć wszystko w dupie. Czasem
zastanawia mnie czemu ci ludzie poszli na medycynę. Tak chyba się uczy jak
ratować ludziom tyłki od śmierci czy chorób a nie jak zbijać kasę na popijaniu
kawki i wypełniani świstków. Nasz wielki doktorek podszedł do sprzętu
medycznego. Wypełnił jakąś karteczkę. Już kierował się do drewnianych drzwi
prowadzących na korytarz gdy ja postanowiłam się odezwać. W końcu ktoś musi.
Skoro ten dziwak nawet podstawowych informacji nie chce mi podać to muszę o nie
zawalczyć.
- Panie doktorze co z
nim? Czy wszystko porządku? - zadałam
dwa pytania, które najbardziej mnie nurtowały. No może poza tym jednym: Czy
mogła bym panu przyłożyć, bo jestem strasznie wkurwiona? Ta to chyba było by
nie na miejscu. Mężczyzna odwrócił się w
moją stronę i westchną. Boże ale on ma tupet. Ja tylko chcę mieć minimalne
pojęcie co się właściwie dzieję z moim przyjaciele.
- Stan pacjenta jest już stabilny. Było chwilowe zatrzymanie
akcji serca, ale z tego co widzę po parametrach wszystko jest dobrze – po tych
słowach natychmiastowo obrócił się i wyszedł z sali. Obiecuję, że zaraz strzelę
mu jedną kulkę między oczy. Oh zapomniała skończyła mi się amunicja, ale zawsze
można coś znaleźć u brata. Dobra Sue
wdech i wydech, Spokojnie dziewczyno. To tylko jeden z palantów żyjących na tym
świecie. Ciekawe gdzie jest reszta. Nagle przypomniało mi się co mówił Mike.
Podobno osoby w śpiączce słyszą wszystko co się do nich mów. Powinnam
przeprosić Olivera
- Oli ja Cię tak przepraszam. Wiem że to wszystko moja wina.
To ja powinnam teraz leżeć na tym łóżku a nie ty. – powiedziałam i ścisnęłam
jego rękę mocniej. - Pamiętasz jak
uczyłeś mnie strzelać z pistoletu? Ja pamiętam. To właśnie tam pojechałam kiedy
mnie tu nie było. Musiałam się na czymś wyżyć. Przepraszam że Cię zostawiłam.
To już się nie powtórzy. Obiecuję. – na pewno dotrzymam tej obietnicy. Muszę.
Jestem mu to winna. – Wiesz, że jesteś dla mnie wszystkim. Musisz się wylizać.
Proszę wyzdrowiej. Zrób to dla mnie – tym zdaniem skończyłam swój monolog.
Siedziałam tak i wpatrywałam się na
śpiącego Osiego. Wyglądał jakby o czymś marzył i nie chciał się budzić. Dlatego
leży tak bez ruchu. Może jest to głupia hipoteza. Może marzy o tym jak jest
aniołkiem latającym w niebie. Jak otaczają go piękne dziewczyny. Jak pływa w
ciepłym jeziorze. Jak bawi się z psem i swoją wymarzoną małżonką. Jak śpiewa
własną piosenkę przed skandującym jego imię tłumem. Każde maże nie teraz się
spełnia w jednym długim śnie z którego tak bardzo chciałabym go wyciągnąć, żeby
porozmawiał ze mną, żeby mnie przytulił. Żeby znowu nazwał mnie małą, choć jest
to niewiarygodnie wkurzające. Żebyśmy znowu się ścigali. Żeby znów mnie
trenował. Żeby, żeby ,żeby. Tyle powodów. Taka mała szansa, ale trzeba wierzyć.
Bo to się nie może tak skończyć. Nie tak. To nie jest w naszym stylu.
- Pamiętaj Oli musisz walczyć – wyszeptałam. Na wet nie wiem
czemu to zrobiłam. Taki jakby odruch. Jeśli mnie słyszy to mam nadzieje że
posłuch. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły, a w nich stał Chris. Braciszek
przyszedł. Ciekawe czy znowu mnie opieprzy za te przepisy.
- Hej – powiedział spokojnym głosem. Patrząc na moją rękę.
- Cześć – odpowiedziałam
- Gdzie byłaś przez tyle czasy/ Bo już zaczynałem się
martwić, że sobie coś zrobiłaś – skąd wziął taki pomysł nigdy się przecież nie
cięłam. To nie jest w moim stylu. Po drugie co by miało wskórać. Nie rozumiem
tych osób, które to robią ja wolę postrzelać, pobić trochę w worek treningowy i
wyładować przy tym złe emocje.
- Pojechałam na nasze strzelnicę. Musiałam odetchnąć, jeśli
nie chciałeś widzie jak kogoś niewinnego morduję strzałem między oczy, a jest
tu kilka osób, w które chętnie bym wycelowała pocisk. Dlatego też jestem taka
mokra.
- No to dobrze ż chociaż wróciłaś. Wiesz może co z nim? –
zapytał dalej irytująco spokojnym głosem
- Podobno jest już wszystko okey i parametry są dobre –
odpowiedziałam. Starając się powtórzyć wypowiedź medyka.
- Co się tam właściwie stało? Nie musisz na razie odpowiadać
jeśli nie chcesz – zwrócił się do mnie stojąc już dosłownie obok .
- To jednak bym na razie wolała to przemilczeć – nie mam
siły by teraz mu wszystko opowiedzieć. To zbyt trudne.- Czy mógł byś chwilkę z
nim posiedzieć muszę pójść do toalety obok. – nie zamierzam się dalej ruszać
niż do toalety. Gdy moja ręka już znajdowała się na klamce, do moich uszy
dobiegł dzwonek sms’a. Wyciągnęłam urządzenie
i przeczytałam wiadomość.
Gra się rozpoczęła S.A
~*~*~*`~*~*~*~*~*~*
Hej miśki !!
No to mamy już 11 rozdział, który mówiąc szczerze średnio się podoba, ale no cóż. Może od razu przejdę do ważnych rzeczy nie ma m pojęcia czy za tydzień będzie rozdział ponieważ mam teraz ferie i wyjeżdżam i prawdopodobnie nie będę miała internety ale z całych sił postaram się go wstawić.
A jak wam się podoba ten rozdział? Mam nadzieję, że jest znośny.
~ Gumycollie :)
Bardzo fajny rozdział ♥ nie pogniewałabym się jakby next był wcześniej ( ͡o ͜ʖ ͡o) ��
OdpowiedzUsuńJak dobrze że żyje ! :*
OdpowiedzUsuńCiekawe kto to S.A chciałabym aby ktoś z przyjaciół dowiedział się o groźbach akcja by się znowu jeszcze bardziej rozkreciła
OdpowiedzUsuń