środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 7



Zaczęło mi się nudzić siedząc tak samemu w pokoju, ale usłyszałam, że ktoś gra w moją ulubioną grę, czyli Fife. Tak wiem jest to strasznie dziwne, że dziewczyna lubi takie rzeczy. No, ale ja cała jestem dziwna. Uwielbiam samochody i moim zdaniem całkiem nieźle prowadzę, czyli raczej nie jestem typową nastolatką.  Dobra nie przedłużając bez zastanowienia ruszyłam do pokoju, z którego wydobywały się głośnie krzyki. Bez pukania weszłam do pukania. No i kogo zobaczyłam. No jak to kogo. Wkurzonego Luka i wygrywającego Ash. Obaj spojrzeli się na mnie jak na kosmitkę. No cóż. Takie życie. No to trzeba było by się spytać czy mogę pograć z nimi.
- No co tak się na mnie patrzycie? Mam coś na twarzy? – zapytałam  i zrobiłam dziwną minę – No to mam do was małe pytanko. Mogę się dołączyć do gry? – oni tylko spojrzeli po sobie i przytaknęli. Od razu siadłam pomiędzy nimi i wzięłam pada.
- To do, którego z Was mam się dołączyć do drużyny? -  ciekawe, który mi pozwoli.
- Choć do mnie i tak nie mam nic do stracenia – powiedział Lukey. No dobra tego się nie spodziewałam po nim. Od razu się dołączyłam i skupiłam na grze. Po pierwszej minucie padła bramka, a za chwilkę następna. Nie patrzyłam jakie miny mają chciałam wygrać. Okazało się, że Ash totalnie nie umie bronić. Dziwne to trochę, że jestem w wielu rzeczach lepsza od chłopaków. Gdy mecz się zakończył odłożyłam kontroler na półkę i popatrzyłam na Lukeya. Nie wiem czy mu zachwalę oczy nie wylecą. Tak się na mnie zagapił. Jego przyjaciel miał bardzo podobną minkę. Heh pewnie się nie spodziewali.
- No nigdy nie widzieliście dziewczyny, która umie grać – oni energicznie pokiwali głowami na nie. No czego mogłam się spodziewać. Nagle Luke wstał i zaczął biegać po korytarzu i krzyczeć „ Sue pokonała Asha w Fife” Więc stanęłam na biurku właściciela pokoju i zaczęłam tańczyć taniec szczęścia. No tak to  musiało wyglądać… no aż brak mi słów. Ukradkiem zobaczyłam że na zegarze ściennym jest już dosyć późna godzina. Chyba trzeba iść spać. Zaskoczyłam i szybciutko podreptałam do mojego łóżka. Nie zauważyłam wcześniej, że jestem tak zmęczona.  Tak więc szybko odpłynęłam do krainy morfeusza.
„Idę przez ciemny i mroczny las. Nie widząc nic co jest przede mną  Otacza mnie jest tylko ciemność. Moje samopoczucie jest w rozsypce. Czuje się jak jakiś potwór, demon. Maszeruje dalej przez las. Nagle w oddali widzę chłopaka. Wygląda jak anioł. Nie wiem dlaczego, ale ma związane ręce, a jego skrzydła umazane są krwią i wylatują z nich białe puszyste pióra. Na twarzy nastolatka widnieje ból, strach, cierpienie i smutek. Idę dalej w jego kierunku. Nagle ona przewraca się mi tuż pod nogi. Podnosi głowę do góry i w tym momencie nasze spojrzenia się spotykają. Ja niemalże tonę w jej głębokich ciemno brązowych oczach. Po chwili słyszę dziwne pikanie. Odrywam wzrok od nieznajomej i rozglądam się na boki. Nigdzie nie widzę czegoś co by mogłoby wydawać takie dźwięki. Nie mogę się powstrzymać wracam wzrokiem do jego oczu. Wyglądają jak ocean. Niestety nie mogę go rozpoznać. Twarz, która wcześniej kogoś mi przypominała zmieniła się w zupełnie nie znajomą. Wyciągam rękę w jego kierunku, by pomóc mu wstać. Chłopak nie odmawia pomocy. Nagle z jego ust wypłynęła zdanie: To nigdy się nie kończy. Po tych słowach zaczął głośno krzyczeć, a z jego rąk zaczęła kapać ciemno czerwona ciecz. To.. to była krew. Tym razem w moich oczach musiał pojawić się strach. Szukałam panicznie wzrokiem czegoś by to zatamować. Nic nie mogłam znaleźć. Nagle przed moimi oczami zaczęły pojawiać się czarne plamki, aż w końcu nastała ciemność. „
Otworzyłam oczy i szybko podniosłam się do pozycji siedzącej. Nigdy nie przytrafił mi się tak przerażający sen. Te oczy, byłe.. byłe takie magiczne. Jaszcze u nikogo nie widziałam czegoś tak wspaniałego. Przypomniał mi się ten interesujący dźwięk ze snu. Spojrzałam na telefon. Migała lampka symbolizująca powiadomieni. Odblokowałam urządzenie. I pojawił się tam sms.

Dzień dobry kochanie jak się śpi.
 Mam wielką nadzieję, że dręczą Cię koszmary.
Życzę okropnego dnia
S.A

No nie ten gościu zaczyna mnie wkurzać. Chętnie bym strzeliła kulkę w łeb. Czemu on musi być na tyle mądry, że nie mogę go namierzyć. Ciekawe czy mogę do niego też wysłać wiadomość.  Chyba warto spróbować. Otworzyłam odpowiednie pole. I Zaczęłam wstukiwać litery, które po pewnym czasie utworzyły zdanie.

Kim jesteś? I czego chcesz?
Nie jestem Twoim kochaniem.
S.

No dobra czas się ogarnąć. Wstałam i podeszłam do szafy. Tym razem padło na bluzkę z czaszko i czarne rurki z dziurami na kolanach, a do tego samego koloru trampki. Nie czekając na nic, powędrowałam do kuchni na śniadanie. Zrobiła sobie kanapki z serkiem topionym i pomidorem. Szybko w pałaszowałam całą zawartość talerza. Troszkę się dziwię, że jeszcze nikogo z domowników nie spotkałam. No, ale co zrobisz? Nic nie zrobisz. W mojej głowie narodził się pomysł, by pójść na spacer. Jak wymyśliłam tak też zrobiłam.  Narzuciłam na siebie jeszcze tylko kurtkę i ruszyłam w stronę parku. Oczywiście jak to ja musiałam się gapić w ten telefon. Zapytacie pewnie co z tego wynikło? Ja jak to ja zawsze muszę na kogoś wpaść. Poczułam dosyć mocne uderzenie i usłyszałam tylko jak ktoś upadł na ziemię. Od razu oderwałam wzrok od ekranu. Przede mną leżała dosyć szczupła brunetka. Błyskawicznie wyciągnęłam rękę w ej kierunku, by pomóc jej wstać. Dziewczyna chwyciła się i podciągnęła do góry.
- Bardzo cię przepraszam zagapiłam się w telefon i cię nie zaważyłam – zaczęłam się tłumaczyć. No tak winny zawsze się tłumaczy.
- Nic się nie stało ja też się zagapiłam, a tak w ogóle to jestem Emily. – przedstawiła się. Wygląda na dosyć miłą muszę przyznać.
- Ja jestem Suzanna, ale mów mi Sue. – w trakcie wyciągnęłam do niej rękę.
- Miło mi, masz może co robić? – trochę dziwne pytanie
- Nie, a ty? – odpowiedziałam na jej pytanie i zawtórowałam.
- Skoro tak to może chciała byś pójść ze mną do tej pobliskiej kawiarni.- kusząca propozycja muszę przyznać.
- Chętnie, a jeśli mogę się zapytać to ile masz lat? – to było chyba pytanie jak każde inne.
- Mam dziewiętnaście, a ty? – o proszę zapowiada się bardzo przyjemnie. Moja rówieśniczka jak miło.
- Ja też – nawet nie zauważyłam jak weszłyśmy do lokalu. Panowała tu mila atmosfera. Ściany miały kolor jasnego brązu, a stoły i krzesła były białe. Wszystko pasowało do siebie idealnie. Nad ladą wisiało menu z różnymi kawami, ciastkami i plackami. Siadłyśmy przy jednym ze stolików.
- To może ja pójdę zamówić, co byś chciała? – zadałam jaj pytanie, posyłając przyjemny uśmiech.
- Poprosiła bym waniliowe  Latte – mówiąc to oddała mi tym samym pogodnym uśmiechem. Dziewczyna jest strasznie podobna do mnie. Też uwielbiam waniliowe Latte. Nasze zamówienia w błyskawicznym tempie zostały nam podanie.
- No to może powiesz o sobie coś jeszcze? – chętni bym ją poznała trochę bardziej niż tylko imię i wiek.
- No to tak jak już mówiłam jestem Emily Torreto. Mam dziewiętnaście lat i uwielbiam taniec. Nie mam chłopaka – no nie powiem bardzo wyczerpująca wypowiedź.
- Ja jestem Sue Bloom . Mam dziewiętnaście lat i też uwielbiam taniec. – nie chcę mówić zadumo o sobie bo to jeszcze nie jest prawdziwa przyjaźń, ale musze przyznać, żre na taką się zapowiada. Rozmawiałyśmy jeszcze przez pół godziny . Wymieniłyśmy się numerami. Na pewno zadzwonię do tej dziewczyny. Muszę przyznać, że jest wspaniała. Niby znamy się krótko, ale już mogę spokojnie powiedzieć, że to będzie długo trwała znajomość. Nagle do moich uszu dobiegła melodyjka, oznaczająca sms. Odblokowałam urządzenie. Oczywiście wiadomość nie mogła być na przykład od Chrisa lub Irwina tylko musiała być od SA.

Kim jestem? Twoim największym koszmarem kochanie.
Czego chcę? Zemsty na tobie.
I dalej będę do Ciebie mówić kochanie.
Widzę, że masz nową przyjaciółeczkę.
Pozdrów ją ode mnie.
S.A
~*~*~*~*
Hej Misiaki!!

Tak jak obiecałam rozdział jest dzisiaj.  Nowa bohaterka jet już w stronie Bohaterowie. Przepraszam za wszelkie błędy, ale pisany był na szybko, ponieważ jak wiecie pewnie są święta i jest przy nich pełno roboty. Mam nadzieję, że wam się podoba. Proszę Was o komentarze. To jest mega motywacja jak i super prezent na święta. 
Życzę wam zdrowych i pogodnych świąt oraz wspaniałego sylwestra. 
~ Gumycollie :)

niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 6



Tak, tak wiem bitwa na poduszki to trochę dziecinne, ale ja jestem dużym dzieckiem. Nie mówiąc już o chłopakach. Okładaliśmy się dosyć długo poduchami. Świetnie się przy tym bawiąc. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. Opadliśmy zmęczeni na łóżko i zaczęliśmy się śmiać.  Wiem May coś z głową, ale na tym polega nasza przyjaźń. Oboje jesteśmy dziwni i lekko walnięci. Przytuliłam się do niego i od razu poczułam jego piękne perfumy. Nadal te same. Uwielbiam ich zapach. Idealnie do niego pasują. No, ale powinnam już iść i sprawdzić co z wyszukiwaniem nadawcy tajemniczej wiadomości. Odkleiłam się od niego i  podreptałam powoli do pokoju. Siadłam i spojrzałam z niedowierzaniem na ekran. Znajdował się na nim wielki czerwony napis, mówiący, że nie wykryto potrzebnej mi do szczęścia osoby. Jednak się myliłam ta osoba jest jednak przebieglejsza niż myślałam. Nie ma przecież rzeczy nie wykonalnych. Jakimś sposobem znajdę tego przeklętego SA. Nie chce mi się już myśleć o tym. Po tej myśli poczułam jak mi burczy w brzuchu. No mam wielką ochotę na kisiel cytrynowy. Z tą myślą poszłam do kuchni, gdzie spotkałam Ashtona. Chłopak siedział lekko zgarbiony i obejmował głowę rękoma. Wyglądał na zamyślonego.  Nie widziałam jego twarzy, ale wydawał mi się jakiś ponury. Nic jednak nie mówiąc nalałam wody do srebrnego czajnika i włączyłam go. Wyciągnęłam z szafki mój ulubiony kubek i jeszcze jakiś. Tak wiem, jestem za bardzo ciekawska, ale muszę wiedzieć co mu się stało. Wyjęłam dwie saszetki z proszkiem, jednocześnie wlewając wrzątek do kubków. Wsypałam zamieszałam dokładnie całą miksturę i siadłam naprzeciwko niego. Nastolatek był tak na czymś skupiony, że nawet mnie nie zauważył. Chrząknęłam znacząco. Na co on powoli uniósł głowę jednocześnie, odsłaniając swoje podpuchnięte oczy. Coś tu znacząco nie grało. Jakiś głosik w głowie podpowiadało mi, że muszę z nim poważnie porozmawiać.
- Ash co się stało? – zapytałam spokojnym głosem. Co prawda z nim i Calumem znamy się najmniej, ale jest jednym z nas. Należy do rodziny. Niestety on milczał. Ja wstałam i usiadłam koło niego, a następnie przytuliłam. Taki, jakby instynkt.
- Ona powiedziała, że mnie nie kocha i że nigdy nie kochała. Lu.. Lubiła tylko moją ka... kasę – powiedział łamiącym się głosem. Już nie musiałam pytać o nic więcej. Po prostu go przytuliłam mocno. Chłopak zaczął płakać. Jak było widać bardo mu na niej zależało. Jakby to ująć, był w fatalnym stanie. Po paru minutach uspokoił się, a ja go pościłam  i podałam jeszcze gorący kubek.
- Masz to powinno poprawić ci humorek. A jeśli to nie zadziała to może… - powiedziałam z uśmiechem, ale podkowiec zdania przypomniało mi się, że prawe nic o nim nie wiem – Co lubisz robić? Co pozwala ci zapomnieć o Bożym świecie? – szybko zadałam pytania by wiedzieć, czy mogę mu coś jeszcze zaproponować.
- Kocham szybką jazdę, jak chyba każdy z tego domu, ale to nie zawsze działo. Kocham grać na bębnach – Po jego wypowiedzi od razu na twarz pojawił się banan. Chwyciłam go za rękę i zaczęłam prowadzić do mojego studia. W piwnicy jeszcze zanim rodzice umarli zbudowali mi własne studio. Mam tam fortepian kilka gitar elektrycznych, klasycznych i akustycznych do tego perkusję. Na tych wszystkich instrumentach umiem grać. Oczywiście jest zamknięte na klucz, który zawsze nosze na szyi. Ash patrzył na mnie zdziwionym wzrokiem z lekkim przerażeniem. Zaszliśmy do piwnicy. Ja puściłam go na chwilkę i podeszłam do odpowiednich drzwi, a następnie otworzyłam je. Machnęłam rękom do chłopaka, by ruszył za mnę. Szybko zapaliłam światło i rozejrzałam się dookoła. Gdy nastolatek wszedł do pomieszczenia, opadła mu szczęka. Od razu wskazałam a perkusję.
- No to skoro kisiel nie pomoże no to proszę perkusja jest na miejscu, korzystaj – powiedziałam szczerząc się. On podszedł usiadł za perkusją. Obejrzał się chyba w poszukiwani pałeczek, ja wyciągając kabel od wzmacniacza rzuciłam mu je. Wzięłam jedną z gitar elektrycznych i zaczęłam ją stroić. Chłopak patrzył na mnie zaciekawiony.
- No co tak patrzysz, nigdy nie widziałeś jak człowiek stroi gitarę? – posłałam mu złośliwy uśmieszek – To w końcu moje studio to chyba nie myślałeś, że tylko będziesz grać?- ja dokończyłam wypowiedź , a on zrobił dziwną minę.
- No co nie miałem pojęcia, że umiesz grać i , że jest tu studio. No dobra to co zagramy?- wytłumaczył się i zapytał.
- Może ..Master of puppets? Znasz? – zapytałam os tylko pokiwał głową i zaczęliśmy grać.  Mówiąc szczerze szło nam świetnie szczególnie, że nigdy nie robiliśmy żadnych prób. No i już się nic nie liczyło.

* Luke*
Siedziałem , a raczej leżałem w moim pokoju gdy usłyszałem , że ktoś gra na bębnach i na gitarze. Wydawało mi się, że nie mamy bębnów, a gitarę mam tylko ja. To chyba się grubo pomyliłem. Ciekawiło mnie to kto może grać i gdzie. Poszedłem, więc za dźwiękiem. Muzyka prowadziła mnie prosto do piwnicy. Co prawda na bębnach umie grać Ash i Matt, ale gitara? No tak Michel i  Calum, ale oni nie mają ich tutaj. Zanim trafiliśmy do gangu myśleliśmy nad założeniem zespołu, ale nam to nie wyszło. Powoli otworzyłem drzwi, które o dziwo były otwarte. Chris nigdy nie mówił o tym pomieszczeniu. Wszedłem do świadka. Przede mną pojawił się fortepian kilka gitar elektrycznych, klasycznych i akustycznych do tego perkusja, za którą siedział Ash, a obok niego stała Sue. Grali jakąś piosenkę, ale nie mogłem rozpoznać jaką. No cóż. Nie wiedziałem, że tu jest takie studio, no i, że Sue umie grać. Stałem tam i gapiłem się jak głupi. No czasem tak trzeba. Nagle spojrzałem na Ash miał podpuchnięte oczy. Czyżby Elenor go rzuciła. O dziwo na jego buzi widniał uśmiech. Czyli nasz panienka umie rozweselać ludzi, ciekawe czego niej jeszcze nie wiem. Gdy skończyli grać ja po cichutku wyszedłem. Potem zapytam się o wszystko. No może pomijając temat dziewczyny. Lepiej, żeby zapomniał o tej ździrze. No i znów znalazłem się w swoich czterech ścianach. Niedługo zbliżają się urodziny Olivera trzeba mu będzie urządzić jakąś imprezę.  No, ale nie teraz o tym. Wyczekiwałem kroków Asha. Nagle usłyszałem śmiechy Sue wchodzącą do swojego pokoju. Mamy sypialnie koło siebie, więc wszystko słyszę co się u niej dzieje. Ja ruszyłem w kierunku pokoju mojego kumpla. Grzecznie zapukałem. I usłyszałem ciche proszę. Wszedłem i usiadłem kolo przyjaciela.
- No hej stary co u Ciebie? – zapytałem z nadzieją, że wszystko sam mi opowie. Był moim kumplem więc wiem o nim praktycznie wszystko.
- Mówiąc szczerze jeszcze pół godziny temu użalał bym się nad sobą, ale Sue mi pomogła. Eleonor ze mną zerwała- powiedział ostatnie zdanie bez emocji.
- W jakim sensie pomogła – nie chcę mu mówić, że widziałem ich razem w tym pokoju w piwnicy.
- No nie dość, że zrobiła mi kisiel to jeszcze pokazała chyba najfajniejszy pokój w całym domu. Ma na własność wlane studio do tego wymiata na gitarze. Jak się jej spytałem to powiedziała, że umie na prawie wszystkich rodzajach gitar grać do tego perkusja i fortepian toż podobno umie. Szkoda stary, że Ciebie tam nie ubyło – powiedział dziwnie się na mnie patrząc. Czyżby mnie widział. Niech to szlak. Muszę popracować nad skradaniem.
- Czemu tak na mnie patrzysz ? – zapytałem starając się nie zdradzić.
- Oj ty dobrze wiesz dlaczego – i znów na mnie dziwnie spojrzał. Czyli mnie widział. Pewnie wtedy jak patrzyłem na niego. No cóż, co poradzić.  – Nie ładnie tak podglądać Lukey. Bo tatuś Irwin Cię ukarze – chłopak nagle chwycił i trzepną mnie poduszką.- Wiesz Luke jesteś bardzo niegrzeczny – powiedział udając surowy głos ojca i pomaczał palcem mi przed nosem. Ja na to tylko wybuchłem śmiechem. On zaraz po mnie. No takie akcie Irwin odstawia praktycznie codziennie.
- No Dorze tatusiu już nie będę. Tylko nie bij mnie znów poduszką.- powiedziałem powstrzymując się od kolejnego wybuchu śmiechu, ale jestem tylko człowiekiem i się nie udało. Tylko Ash wie jaki jestże i zna moje najskrytsze tajemnice. Co prawda to ja go nauczyłem jeździć i robić wszystkie sztuczki. Mieliśmy tak jakby wspólnie dzieciństwo. Nasi rodzice byli przyjaciółmi, więc nie mogło wyjść inaczej. Włączyliśmy telewizor  i play statnion 3. Załadowaliśmy Fife 15. No i zaczęliśmy grać oczywiście nie mogło się obejść bez głośnych krzyków. Ciekawe co na to inni, a zresztą co mnie to obchodzi. Przygrywałem 2-3. Ten jeden jebany punkt. Za  każdym razem popełniałem ten sam błąd, a mój kumpel to wykorzystywał. Bramki padały co chwilę. Niestety nie moje lecz tego głupka co siedział koło mnie. To zaczęło być już frustrujące. Na mojej twarzy na pewno pojawiła się lekka wściekłość. Muszę w końcu nauczyć się w tą durną grę, bo za każdym razem przegrywam. Gra toczyła się w najlepsze gdy do drzwi ktoś zapukał.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hej Misiaki!!

Już tłumaczę czemu rozdział dopiero teraz. Miałam małe problemy techniczne w środku tygodnia, a podczas ostatniego weekendu byłam w Koszalinie u rodziny. Tak więc nie miałam internetu ani czasu by coś napisać, ale z dobrych wieści następny powinien pojawić się w Wigilię. Przepraszam serdecznie za jakiekolwiek błędy. Jak wam się spodobał? Czy taka długość wam odpowiada? Do zobaczenia niedługo.

~ Gumycollie:)

niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 5

Intensywnie wpatrywałam się w ekran telefonu. Kto to jest SA. Muszę jak najszybciej dostać się do mojego laptopa. Może jeszcze nie wiecie, ale kiedyś takie wiadomości były dla mnie codziennością. Mam specjalny program do namierzania odbiorcy, ale czasem skanowanie i odnajdywanie zajmuje kilka dni lub tygodni. Zablokowałam urządzenie i schowałam z powrotem do kieszeni. Dobra muszę się rozluźnić, nic mi nie będzie.To tylko i wyłącznie wiadomość, a raczej groźba. Nie! to nie może popsuć mi tak pięknego dnia za dobrze się bawiłam z chłopakami by to teraz popsuć. Westchnęłam głęboko i przymknęłam na chwilkę oczy. Nie minęła sekunda, a w radiu puścili jedną z lepszych piosenek All Time Low, przynajmniej według mnie. Na początku po cichu podśpiewywałam tekst, a po krótkiej chwilki dołączył do mnie Mike. Nagle naszła mnie pewność siebie. Zaczęłam śpiewać głośno razem Mikey'em i Calum'em, któremu najwidoczniej też się spodobało. Wesoły samochód.. Aż na samom myśl się uśmiecham. Muszę przyznać, że mają świetne głosy. Nie musiało minąć dużo czasu jak dojechaliśmy do  domu. Weszliśmy wszyscy i każdy poszedł w swoją stroną. Ja postanowiłam położyć się na łóżku i przemyśleć cała sprawę.Nie trwało to długo i tak i tam musiałam sprawdzić nadawce tajemniczego smsa. Podeszłam ślimaczym krokiem do komputera i podłączyłam do niego telefon. Wystarczyło kilka kliknięć i już znajdowałam się w odpowiednim programie. Parę sztuczek i po chwili zaczęło namierzać. Czas płyną, a na ekranie pojawił się napis że powinno wyszukać go za jakąś godzinę. Nie myśląc zbytnio chwyciłam za gitarę i zaczęłam wygrywać mi nieznaną melodię.Nie mam pojęcia ile mi na tym zeszło, ale gdy skończyłam byłam już bardzo głodna, a na dworze było już ciemno. Nie mogłam już wytrzymać. Poszłam szybkim krokiem do kuchni i zrobiłam sobie kanapkę z miodem a do tego kakao z piankami. Uwielbiam to połączenie wszystko jest takie słodkie. Uwielbiam słodycze i cieszę się, że nie tyje od tego. Nie jedna koleżanka mi tego zazdrościło. Moim zdaniem po prostu dużo się ruszam i mam dobrą przemianę materii.  Zaniosłam moją już chyba kolację do pokoju i położyłam na biurku. Nagle do moich uszu dobiegł piękny dźwięk, a raczej dźwięki. Ktoś z domowników grał na gitarze. Skądś kojarzyłam tę melodię. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Gdy osoba zaczęła śpiewać od razu rozpoznałam tekst. A drop in the ocean - Ron Pope ta mój umysł działa czasem jak wyszukiwarka internetowa wystarczy chwilka, a znajdzie odpowiedź. Nie powiem czasem się przydaje. No bo raczej każdy z nas miał taki moment, w którym szybko było trzeba zareagować i coś wymyślić. Ciekawe kto to? Ma naprawdę cudowny głos mogłabym słuchać i słuchać. Myślałam jedząc kanapkę i popijając kakao. Ta... moje cudowne i drogocenne złote myśli. 
Może zamiast siedzieć i się obijać poszukasz sprawcy hałasu- powiedział mój, jakże drogocenny głosik w głowie. Czekajcie to się chyba nazywa podświadomość. No o dziwo miał racje, więc podniosłam się i ruszyłam na poszukiwania. Na początek szłam za głosem, a gdy osoba przestała grać zdałam się na kobiecą intuicję, której nie posiadam, bo trafiłam do pokoju Mikea. Zapukałam grzecznie i uchyliłam lekko drzwi. W pomieszczeniu nikogo nie było. Cóż mam chyba słomiany zapał, bo od razu odpuściłam i poszłam do Oliego. Niestety jestem dziewczyną i muszę od czasu do czasu z kimś pogadać, a on zastępuję mi przyjaciółkę.W sumie to nią jest tylko w przeciwnej płci. Na samom myśl wyobraziłam sobie go  jako dziewczynę. Od razu na mojej buzi zawadniał wielki banan. No i w tym oto momencie weszłam do jego pokoju. Chłopak spojrzał na mnie.
- Co tak się szczerzysz ? - spytał z ciekawością w głosie.
- A wyobraziłam sobie ciebie jako dziewczynę i tak jakoś wyszło. No bo jesteś moim najlepszym przyjacielem i wiesz o mnie praktycznie wszystko, a tak jest zazwyczaj w relacji pomiędzy dziewczynami - zaakcentowałam na ostatnie słowo. On tylko patrzała na mnie dziwnie - No to sobie wyobraź siebie jako dziewczynę - Nie wiem czy minęła minuta jak chłopak zaczął się śmiać. Ten to ma zapłon - pomyślałam.
- Masz zapłon jak blondynka - zaśmiałam się
- Czyli jak ty - od razu popatrzyłam na swoje włosy. No tak to taki mały szczegół, że ja jestem blondynką. Strzeliłam pokerface'a. No jak można być tak głupim jak jak. Powiedzcie mi. 
- Dobra koniec tego śmiechu. Powiedz jak ci się podobało w wesołym miasteczku?- powiedział już jakby poważniej.
- Było zajebiście. Inaczej nie da się tego określić. Już dawno się tak dobrze nie bawiłam, a ty ? - odpowiedziałam mu na pytanie. 
- Uważam dokładnie tak jak ty. Dobrze nam zrobiło jako ekipie takie wspólne wyjście. Trzeba takie coś organizować częściej- ja w odpowiedzi posłałam  mu tylko uśmiech. Nagle Oliver wstał i chyba chciał wyjść z pokoju, ale mi musiała przyjść do głowy fajna , a zarazem wkurzająca zabawa. Dwoma  słowami trzepnęłam go poduszką w łeb. Sory to, aż trzy słowa. Taki mały błąd. Nastolatek odwrócił się z zezłoszczoną miną I chwycił poduszkę, a następnie celnie rzucił nią we mnie.No i tak zaczęła się wojna na poduszki.
~*~*~*~*~*~
Hej miśki!!
No więc już się tłumaczę. Tydzień temu nie miałam siły napisać rozdziału, a wynikało to z tego, że miałam strasznie ciężki tydzień. Jeśli ktoś nie zauważyła zmiany to mówię. Rozdziału będą się pojawiać w niedziele o 21.30. Dzisiaj taki krótki bo przez ostatnie trzy dni miałam jakieś zajęcia dodatkowe lub wychodziłam gdzieś z rodziną. Tak wiem powinien być długi a jest strasznie krótki, powinien być ciekawy, a jest chyba lekko nudny itp, ale błagam was jestem tylko człowiekiem. Obiecuje Wam, że następny będzie dłuższy. Dużo dłuższy. 
~ Gumycollie:)