niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 10



Te słowa. Te przeklęte słowa, którymi tak gardzę. Ten sam zwrot, który wcześniej słyszałam od lekarzy. Rozpoczęcie zawsze okrutnego zdania, które krzywdzi i łamie psychikę ludzi. Zła wiadomość. Zła… czemu zawsze musi być zła a nie dobra. Czemu ten pieprzony lekarz zrobił przerwę jak w jakimś głupim teleturnieju. Nie może powiedzieć prosto z mostu co się dzieję, przecież jemu i tak jest wszystko to obojętne. Nie zależy mu na nim tak jak mnie. Szanowny pan doktor wreszcie podniósł wzrok z nad głupiej karty pacjenta i raczył na mnie spojrzeć. Ścisnęłam mocniej dłoń przyjaciela, kiedy doktor otworzył usta.
- Pan Sykes jest w śpiączce. Nie jesteśmy pewni czy w ogóle się obudzi najbliższa doba będzie decydująca. Jeśli parametru życiowe się nie poprawią… - znowu zrobił tą pierdoloną przerwę, ale ja dobrze wiem co się stanie. Może tego nie przeżyć. To wszystko moja wina. Moja. Po moim policzku spłynęła jedna przezroczysta, samotna łza. Nie miałam już siły. Medyk wyszedł zostawiając mnie z dwoma chłopakami w pokoju, a ja ? Wszystko co się wydarzyło było z mojej winy. Nie wytrzymałam. Puściłam Olivera i wybiegłam. Minęłam resztę ekipy. Zatrzymałam się dopiero na środku parkingu.. Miałam ochotę krzyczeć, płakać, kopać, bić, walczyć i rozpaść się na milion kawałków, ale czy tak się da? No oczywiście że nie. Muszę się na czymś wyładować, uspokoić. Samochód. To jest rozwiązanie. Poszłam w jego kierunku. Wsiadłam trzaskając drzwiami i ruszyłam z piskiem opon. Jechałam szybko. Zdecydowanie za szybko. Pojazd ostro rozcinał powietrze przede mną. Nie wiedziałam do kont się udać. Nagle przypomniało mi się  miejsce, w którym Oli uczył mnie strzelać i walczyć. Droga do niego prowadziła przez las. Była bardzo kręta, ale to mi nie przeszkadzało tylko pomagała. Drifty, ostre zakręty, prędkość uwalniały mnie od złości w małym stopniu. Potrzebowałam czegoś mocniejszego, teraz to nie pomagało do końca. Nagle zahamowałam ostro a auto stanęło parę centymetrów od drzewa. Normalnie moja dokładność mnie zaskakuje. Wyciągnęłam pistolet zza spodni i drugi ze schowka w samochodzie. Załadowałam oba i odbezpieczyłam. Wysiadłam z transportu i zaczęła się moja zabawa. Pierwszy strzał w tarczę nad głową. Następny w kukłę przede mną. Potem podwójny z obu rąk w obie strony i wykop w u brzuch manekina. Zwód jak w piłce ręcznej i kolejny strzał. Nadal nic. Ból w piersi nadal taki sam. Nadal moje serce krwawi. Kolejne pociski lecące do tarczy kukieł. Wszystkie w środek celu. Każdy i to każdy trafny. Po pewnym czasie zabawy broniom naboje się skończyły. Wsadziłam broń za spodnie i zaczęłam z dalej siły bić, kopać i krzyczeć do skórzanych bądź drewnianych lalek. Poczułam, że płacze. Dałam upust swoim emocją. Było mi no potrzebne jak nigdy.  Zamknęłam oczy znałam ten teren na pamięć. Zobaczyłam wypadek rodziców, pędzące auto na Olivera i wybuch, Usłyszałam ponownie słowa lekarza. Te wszystkie wspomnienia wybuchły a wraz z nimi wydostał się ze mnie okropny krzyk. Głośny przeraźliwy krzyk konania dziewczyny. Dźwięk ni był porównywalny do niczego. Nie słyszałam nigdy czegoś takiego. Nie wiedziałam że jestem do tego zdolna. Waliłam we wszystko co popadnie. Siła i gniew musiała się także uwolnić. Nie chciała się już dłużej kryć we mnie. Czy to dobrze? Nie mam pojęcia. To mnie przerasta.  Zdawało mi się , że jestem silna, że już przeszłam jedno z większych cierpień jak widać nie było mi dane mieć teraz spokojniejszego życia. Kolejne uderzenia i następne. Co to dawało? Nic. No właśnie jednak byłam jak w transie. Jak lunatykowanie, jak sen z którego nie da się obudzić. Czemu mnie to spotyka? Tego chyba nikt nie wie. Czemu jestem w takim towarzystwie? Czemu popełniam tyle przestępstw? Los zesłał mi najgorsze, a zarazem najlepsze życie. Czemu odbiera mi osoby na, których mi tak zależymy? Te, które są dla mnie największą podporą? Czy ktoś kiedyś odpowie mi na moje pytania? Wątpię. Czy jutro przyniesie mi kolejne piekło czy niebo? Czas pokarze, ale ja nie wiem czy wytrzymam. To naprawdę mnie przerasta. Kolejne uderzenie. Kolejny cios.  Biegłam przez mostek nad małym strumykiem. Po środku zawsze była dziura. Brakowało trzech lub czterech desek. Przeskoczyłam ją i biegłam dalej waląc w co popadnie nogami i rękoma. Byłam już spocona, a poliki były mokre od łez. Ręce opuchnięte od zadanych ciosów. Nogi już obolałe i zmęczone, ale ja dalej biegałam po całym terenie. Musiałam. Czułam, że jest mi to potrzebne. Pewnie zastanawia was czemu te wszystkie rzeczy nie zostały jeszcze ukradzione. Otóż całe miejsce jest dokładnie ogrodzone wysokim płotem pod napięciem, a wjazd jest otwierany tylko na specjalnego pilota. Nikt nie miał by szans się tu dostać. Poza tym jest to najbardziej oddalony las od Londynu. Nikt tu nie przychodzi. Chwyciłam kukłę leżącą na ziemi i przerzuciłam ją przez ramię, a następnie skopałam. To był właśnie koniec moich sił fizycznych. Upadłam na ziemi dysząc. Czułam się lepiej. Wyładowana, a zarazem pełna siły psychicznej. Nadal nie jestem pewna czy mogę wrócić tam do szpitala. To jest chyba zbyt bolesne. Patrzeć na ledwo żyjącego Olivera i jak śpi. Nie wiedząc czy w ogóle się obudzi.  Nagle do moich uszy dobiegł szelest. Kroki. Usłyszałam kroki. Czyjeś kroki. Kto tu mógł. Być. Chyba za mną nikt nie jechał, a wątpię, żeby ktoś przyjechał na grzyby. Poczułam, że ta osoba mnie przytula i podnosi. Natychmiastowo odwróciłam się. To był Mike. Co on do cholery jasnej tu robi? Jak długo tu jest?
- Co ty tu robisz Mikey? – zapytałam cichym i zmęczonym głosem.
- Muszę przyznać, że świetnie prowadzisz auto Sue i nie wiem czy powinienem się do ciebie przytulać, bo możesz mnie zabić w ciągu tylko kilku minut jak nie sekund - powiedział. Na moją buzię mimowolnie wkradł się uśmiech.
- Od kiedy tu jesteś ? -  to pytanie chyba nie miało sensu.
- Od kiedy strzeliłaś w sam środek pierwszej  tarczy. Chodziłaś na jakieś kursy czy co. Bo zdaje mi się że nie powinienem ci się narażać – o pan Mike jest całkiem mądry i ma rację.
- Wiesz nie chodziłam na kursy. Tylko uczył mnie tego wszystkiego Oli – na mojej twarzy pojawił się smutek. Samo to wspomnienie sprawiało, że nie mogę powstrzymać łez.
- Widać był świetnym nauczycielem – posłał mi przyjazny uśmiech. – teraz Sue on jest w potrzebie i Ciebie potrzebuje powinniśmy do niego pojechać kochana
- Ale ja nie wytrzymam. Sam widok jego na szpitalnym łóżku doprowadza mnie do łez. Michael, ja nie mogę. Nawet nie wiem jak bym miała go przeprosić. To wszystko moja wina – znowu wtuliłam się w jego pierś.  Jedna pojedyncza łza popłynęła po mojej mokrej skórze.
- Kochana ja słyszałem, że osoby w śpiączce wszystko słyszą. To nie była twoja wina Sue. Rozumiesz? – powiedział patrząc mi prosto w oczy - On Ciebie potrzebuje. Jest silny ale potrzebuje swojej przyjaciółki. Nawet nie wiesz jaki był podekscytowany kiedy dowiedział się, że przylatujesz. Jesteś dla niego najważniejszą osobą.- mówił z wielkim uczuciem. Spojrzałam na niego. Widać, że chciał mnie przekonać żebym pojechała. Miał racje co to tego, że mój przyjaciel mnie potrzebuje.  Chwyciłam jego rękę i pociągnęłam w kierunku samochodów. Maszyny stały do siebie równolegle.
- Mike czy ty mnie śledziłeś od początku? – zapytałam lekko zdziwiona.
- Tak jechałem od szpitalnego parkingu.- czy ja byłam tak zamyślona i zrozpaczona, że go nie zauważyłam i nie usłyszałam. Co się ze mną dzieję. Tak nie powinno być. Muszę wziąć się w garść.
- Nawet nie zatrąbiłeś, żeby mnie zatrzymać? – to było dosyć dziwę, a może ja nie słyszałam.
- Trąbiłem kilka razy, ale chyba nie słyszałaś. Wiesz ledwo za tobą nadążyłem – zaśmiałam się no cóż jak widać mam jeszcze kondycję, ale muszę się podciągnąć, żeby pojechać na wyścigach. Dobra koniec tego wiecznego rozmyślania.  Wsiadłam do swojego wozu a mój kumpel do swojego.  Jechałam jako pierwsza, ale tym razem wolniej  spokojniej. Wsłuchiwałam się w warkot silnika i bacznie patrzyłam na drogę. Po wyjechaniu z lasu zwolniłam jeszcze trochę i jechaliśmy równo razem z Mikey’em.  Umiarkowane tępo. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Zatrzymywaliśmy się na każdym czerwonym świetle i przestrzegaliśmy każdego przepisu. No dobra może prawie każdego. Miałam lekkie uczucie , że wydarzy się coś złego. Kobieca intuicja czy coś. Droga ciągnęła się i ciągnęła aż w końcu zastopowaliśmy swoje samochody i ruszyliśmy ku budynkowi. Szliśmy powoli przez białe i zimne korytarze. Mijaliśmy zdrowe i chore osoby. Pielęgniarz i lekarzy. Kobiety i mężczyzn. Dzieci i dorosłych. Można by było wymieniać jeszcze więcej.  Pokoje o rozmaitych numerach. Odziały. W końcu trafiliśmy na właściwy poziom. Moim oczom ukazali się wszyscy prócz Chrisa. Pewnie jest w środku. Rozejrzała się dookoła. Wszystko było takie spokojne. Zbyt spokojne. Chwyciłam powoli klamkę i otworzyłam drzwi do właściwej Sali. To było piękne zbyt piękne by wydawało się prawdziwie.  Spokoju coś zagłuszyło. Mój wewnętrzny spokój też został zakłócony . Ciśnie nie natychmiastowo podskoczyło a do moich uszu dobiegł…

 ~*~*~*~*~*~*
Hej Misiaki!!
Rozdział wydaje mi się lekko dziwny, ale pewnie jest też słaby bo pisałam go na szybko. Miałam tak jakby lekkiego lenia i zostawiłam wszystko na ostatnią chwilę. Wiem, że nie powinnam.  Chociaż dla mnie bardziej liczy się to, że komentujecie i liczba obserwatorów co jakiś czas wzrasta. To bardzo miłe, ale przejdźmy do najważniejszego.
Czy mam się spodobał? 
~ Gumycollie :)

15 komentarzy:

  1. Kocham to dziewczyno proszę niech next pojawi się jak najszybciej TO JEST MOJE ULUBIONE OPOWIADANIE PISZESZ NIEZIEMSKO I TRAFIŁAŚ IDEALNIE W MÓJ GUST

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze idealny next

    OdpowiedzUsuń
  3. Długo wyczekiwany rozdział ;* ; * bardzo mi się podoba :-) kiedy kolejny?

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie nie nie nie jeżeli intuicja mnie nie myli to usłyszy przeciąłe pikanie niech się myli.Pieprzona intuicja przepraszam za brzydkie odzywki ale ja nie chce żeby Oli umarł...

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zabijaj Olivera bo to bedzie tragedia dla mnie

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy kolejny rozdział �� ten jest świetny ale i smutny xd

    OdpowiedzUsuń
  7. Chce nexta ahhh cudownie piszesz :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam nadzieję że nie stanie się to o czym myślę :'( kiedy ciąg dalszy???

    OdpowiedzUsuń
  9. Będzie żył prawda ?

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziewczyna pokazała trochę swoich umiejętności w końcu

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam nadzieję ze kolejny rozdział będzie weselszy ♥ ♞

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziś trafiłam na to opowiadanie i jestem bardzo zadowolona idenie trafia w m9j gust wyscigi itp. po prostu kocham szczoda tylko chłopaka że miał wypadek xd czekam na ciąg dalszy ♬ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Czy będzie dziś nowy rozdział? ❦

    OdpowiedzUsuń