Co za wkurzający gość. Co prawda mnie nie jest trudno
wkurzyć, ale on działa mi naprawdę na nerwy. Chce zemsty, ale za co. Co prawda na
mnie chce się zemścić dużo osób. Mają przeróżne powody. Na przykład bo coś
komuś ukradłam, wygrałam z nim w wyścigu lub w najgorszym przypadku kogoś
zabiłam. No przepraszam bardzo było trzeba nie wpieprzać się z butami do takiego
burdelu jakim są wyścigi, prochy i inne.
To nie moja wina, że stał mi na drodze. Muszę przyznać potrafię być zimną suką
bez uczuć, ale też być bardzo miłą i przyjacielska, a zarazem szalona. Mam
nadzieje, że pozytywnie. Jeszcze musiał
wspomnieć Em. No przecież. Pewnie ogląda
sobie mnie z monitoringu miejskiego. Nawet dziecinni i początkujący hakerzy
umieją się do niego włamać, ale to nie zmienia faktu, że ten dupek jest
bezczelny. Mam nadzieję, że nie myśli, że tymi wiadomościami mnie nastraszy.
Mógł by się nieźle zdziwić. Przejechałam dokładnie wzrokiem po całym
pomieszczeniu. Nikogo podejrzanego nie zauważyłam. Uśmiechnęłam się do dziewczyny przyjaźnie i
posłałam jej przepraszające spojrzenie.
- Emily przepraszam, ale wzywają mnie pilnie do domu. – nie chciałam
jej okłamywać, ale też nie chcę jej wciągać do tego bagna. Uściskałam
nastolatkę i szybko ruszyłam do domu.
Muszę coś wymyślić. Trzeba pozbyć się tego natręta. Tym razem nie oglądałam się co się dzieje wokół mnie. Szłam prosto do celu. Nie zajęło mi to dużo czasu. Dosłownie kilka minut i już byłam w domu. Weszłam spokojnie do salonu, a tam zobaczyłam szlochającego Calum’a, a nad nim uspokajających go chłopaków. Ciekawe co się stało.
Muszę coś wymyślić. Trzeba pozbyć się tego natręta. Tym razem nie oglądałam się co się dzieje wokół mnie. Szłam prosto do celu. Nie zajęło mi to dużo czasu. Dosłownie kilka minut i już byłam w domu. Weszłam spokojnie do salonu, a tam zobaczyłam szlochającego Calum’a, a nad nim uspokajających go chłopaków. Ciekawe co się stało.
- No i kto mi teraz będzie smażył naleśniki – krzyknął
niespodziewanie. Ej czy tu chodzi o mnie? No nie przecież nie było mnie tylko
kilka godzin. W błyskawicznym tempie wyciągnęłam telefon i sprawdziłam godzinę.
Na wyświetlaczu zegarek pokazywał piętnastą. Przecież nie jest późno. Boże
jestem już pełnoletnia, a wcześniej nie wracałam dniami lub nawet czasem tygodniami
do domu. Jak można jeździć z taką prędkością samochodem i martwić się o mało
znaną Ci osobę w taki sposób. Chyba musiał się czegoś naćpać czy coś tam, ale
można to jakoś wykorzystać. Hym… Po cichutku
chwyciłam paczkę ciastek i chusteczki. Następnie podeszłam od tyłu do głupków. Mówiłam
wam, że w gimnazjum chodziła na kółko teatralne. Nauczyłam się tam kilku przydatnych
sztuczek. Na przykład płakać na zawołanie. Ta umiejętność przyda mi się teraz. Od
razu zaczęłam szlochać i podeszłam do Calum’a.
- Calum czemu płaczmy? – powiedziawszy zaczęłam jeszcze bardziej
szlochać – Czy ktoś zginą, czy Olivera porwały cytrynowe żelkowe misie? Jeśli
tak to masz – powiedziałam podając słodycze i chusteczki. Starałam się utrzymać
płacz, a nie wybuchnąć niepohamowanym śmiechem. Chłopak nie ponosząc głowy
chwycił czekoladowe ciasteczko .
- Sue zaginęła, rozumiesz? – powiedział szlochając jeszcze bardziej.
– Ej czekaj co? – szatyn uniósł głowę i spojrzał na mnie. Nagle wstał i zaczął
skakać. – Jest wróciłaś. Nie muszę już myśleć nad tym kto zrobi naleśniki. –patrzyłam
na niego nie mogą się już dłużej powstrzymać od śmiechu. Wskoczyłam na kanapę i dołączyłam do niego.
No może nie krzyczałam. Reszta ekipy przyglądała się nam z podłogi na której
leżeli trzymając się z brzuchy. Brechali się z nas. Nie dziwie się im. Jakby tą
sytuacje oglądał ktoś obcy mógł by pomyśleć, że jesteśmy chorzy psychicznie,
ale czekaj… tak właściwie to my jesteśmy chyba chorzy psychicznie. Czasem zachowujemy się jakbyśmy uciekli proso
z psychiatryka. Dobra czas zrobić coś pożytecznego. W sumie ten gościu chyba
sobie szybko nie odpuści. To przygotuję może przygotuję coś go jedzenia.
Zaskoczyłam z kanapy i ominęłam jeszcze leżących na ziemi chłopaków.
Podreptałam do kuchni . Będąc już w pomieszczeniu otworzyłam lodówkę,
sprawdzając czy są wszystkie potrzebne mi składniki do zrobienia lasagne. Na
szczęście wszystko było, więc nie zwlekając dłużej zabrałam się do roboty. Pracowałam
według dobrze mi znanego przepisu. Po godzinie wszystko było gotowe. Wciągnęłam
potrawę z piekarnika i postawiłam ją na środku blatu. Przygotowałam też sztućce
i talerza, a następnie zawołałam chłopaków. Nie zdziwiłam się jak pierwszy
kuchni pojawił się Calum. Gdy już byliśmy wszyscy w komplecie odkryłam szklane
naczynie z moim arcydziełem. Największego głodomora w całym domu oczy powiększyły się do rozmiaru pięciozłotówek.
Nałożyłam wszystkim po pojedynczej porcji i zaczęliśmy jeść. Talerz Hood’a
został opróżniony w błyskawicznym tempie. Szatyn poprosił mnie o dokładkę
posyłając ogromy uśmiech. Z przyjemnością u ją podałam. Miło, że komuś
smakuje jedzenie. Po skończonym posiłku
zaniosłam wszystko do zlewu. Talerze i sztućce włożyłam do zmywarki, a naczynie po daniu głównym musiałam umyć sama.
Gdy już miałam się zabierać za zmywanie. Przyszedł Mike.
- Daj ja zmyje, musiałaś się nieźle nad tym napracować
należy ci się odpoczynek. – oznajmił mijając
mnie i podchodząc do zlewu.
- Dzięki –udało mi się tylko powiedzieć. Stałam tam jeszcze
chwilę przyglądając się na nastolatka, a potem poszłam do swojego pokoju. Zamknęłam
drzwi jak mam w zwyczaju. Wiem to trochę dziwne, ale nie lubię jak ktoś tu
wchodzi bez pozwolenia. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, a następie chwyciłam laptopa,
który leżał na półce. Położyłam go na biurko i włączyłam. Nie mam pojęcia jak to zrobię, ale muszę trafić na jakiś trop tego gościa. Położyłam dłonie na klawiaturze i zaczęłam myśleć co włączyć i co wpisać, bo przecież nie wpisze w google jakiegoś hasła i nie zacznę szukać. To trochę prymitywne i przewidywalne, a skoro specjalistyczny program nie dał sobie rady. To pomysły zwykłych szarych ludzi na pewno nie pomogą. Może powinnam wejść w moją listę ludzi, których znam lub znałam i odrobinkę im się naraziłam. Tak mam taką listę. Jest przydatna. Czasem trzeba wyrównać stare porachunki. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Każdą osobę po kolei przeglądałam i sprawdzałam czy coś się mieniło. Jestem taki jakby małym hakerem. Wszystkie wzmianki o ludziach z mojej listy na jakimkolwiek komisariacie i urzędzie trafiają na folder tego człowieka. Informacje aktualizują się co oznacza, że mam aktualne adresy i numer telefonów. Jak bym tylko chciała to mogła bym ich wszystkich po zabijać i nikt by się nie dowiedział na wet kto to. Chyba mogłabym być seryjnym mordercą. Heh mam nadzieję, że nikt z nowej ekipy się mi nie narazi. Bo mogłoby być nieciekawie. Gdy byłam już w połowie usłyszałam piękne dźwięki gitary akustycznej. Słyszałam każde uderzenie w struny. Znowu ten tajemniczy chłopak. Musi być blisko, ale dzisiaj nie mam czasu szukać kto to. Tym razem przyśpiewywał piosenkę Just the way you are - Brune Mars. Przynajmniej umili mi moją pracę. Jest to troszkę rozpraszające. Starając się skupić przeglądałam następne foldery z nadzieją, że ktoś będzie miał ten sam numer co S.A i zostanie moim podejrzanym.
Po godzinie przeglądania byłam już zmęczona i mówiąc szczerze nie miałam już ochoty szukać dalej, więc zamknęłam laptopa i padłam na łóżko nie wiedząc co ze sobą zrobić.Może pójdę do Oli'ego i poproszę, żeby pojechał ze mną na trening. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Naciągnęłam moje trampki, które wcześniej ściągnęłam i podreptałam do pokoju mojego przyjaciela. Spokojnie zapukałam, a po chwili usłyszałam ciche proszę.
Po godzinie przeglądania byłam już zmęczona i mówiąc szczerze nie miałam już ochoty szukać dalej, więc zamknęłam laptopa i padłam na łóżko nie wiedząc co ze sobą zrobić.Może pójdę do Oli'ego i poproszę, żeby pojechał ze mną na trening. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Naciągnęłam moje trampki, które wcześniej ściągnęłam i podreptałam do pokoju mojego przyjaciela. Spokojnie zapukałam, a po chwili usłyszałam ciche proszę.
- Hej czy możemy pojechać potrenować? - zapytałam z miną zbitego pieska. Chłopak uśmiechnął się przyjaźnie i pokiwał twierdząco głową. Wstał i ruszyliśmy do naszych samochodów. Wsiadłam do swojego pojazdu i poczekałam, aż Sykes da mi znak, że możemy już jechać.po pięciu minutach byliśmy już w drodze naszego toru treningowego. Gdy byliśmy już na obrzeżach miasta przyspieszyliśmy jak to mieliśmy w zwyczaju. Nagle z przeciwnej strony jezdni pojawiły się dwa jasne światła pędzące prosto na mojego przyjaciela.
~*~*~*~*~*~*~*
Hej Miśki!!
Wiem, że mnie dawno nie było ale wyjechałam do rodziny, a potem popsuł mi się komputer, dlatego też końcówka tego rozdziału jest napisana przez telefon. Mogą się pojawić liczne błędy. Dziękuje wam za tak wiele komentarzy pod 7 rozdziałem i mam nadzieję że pod tym też będzie sporo.
Życzę wam szczęśliwego Nowego Roku! Trochę ze spóźnieniem.
~ Gumycollie :)
Dzisiaj zaczęłam czytać twojego bloga jest fenomenalny :-) Czekam na następny rozdział z niecierpliwością :* Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej :-) pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial. Nie moge sie doczekac nastepnego. Chcialabym w koncu aby byl ten wyscig w ktorym wezmie udzial Sue i Luke i wtedy ten drugi dowie sie w koncu ze ona sie sciga i tez fajnie by bylo gdyby cos sie wydarzylo z jej bylym Willem. To jest zajebiste ff.
OdpowiedzUsuńDlaczeego taki krótki?? ;c Znowu nie mogę doczekać się następnego ;c Mam nadzieję, że będzie coś między Sou a Lukiem <3 W tym blogu jest wszystko co kocham! Kellin, Oliver, chłopcy z 5sos <3 A do tego połączyłaś to tak jakby z filmem Szybcy i wściekli. No po prostu bomba! Nie wiem czy te osoby to przypadek, ale i taj jest mega c;/ Amelia ;*
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane! :-) czekam na kolejne posty, buziaki :)
OdpowiedzUsuńMoze obs? zacznij i daj znac:
http://nataliazarzycka.blogspot.com/
Świetny rozdział :) czekam na kolejne ^^
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, jest naprawdę MEGA...
OdpowiedzUsuńhttp://dangerous-ashton-irwin.blogspot.com
Jak dobrze że trafiłam na to opowiadanie w 100% trafia w mój gust DZIĘKUJĘ ZA TAK CUDOWNE OPOWIADANIE ♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuń