środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 7



Zaczęło mi się nudzić siedząc tak samemu w pokoju, ale usłyszałam, że ktoś gra w moją ulubioną grę, czyli Fife. Tak wiem jest to strasznie dziwne, że dziewczyna lubi takie rzeczy. No, ale ja cała jestem dziwna. Uwielbiam samochody i moim zdaniem całkiem nieźle prowadzę, czyli raczej nie jestem typową nastolatką.  Dobra nie przedłużając bez zastanowienia ruszyłam do pokoju, z którego wydobywały się głośnie krzyki. Bez pukania weszłam do pukania. No i kogo zobaczyłam. No jak to kogo. Wkurzonego Luka i wygrywającego Ash. Obaj spojrzeli się na mnie jak na kosmitkę. No cóż. Takie życie. No to trzeba było by się spytać czy mogę pograć z nimi.
- No co tak się na mnie patrzycie? Mam coś na twarzy? – zapytałam  i zrobiłam dziwną minę – No to mam do was małe pytanko. Mogę się dołączyć do gry? – oni tylko spojrzeli po sobie i przytaknęli. Od razu siadłam pomiędzy nimi i wzięłam pada.
- To do, którego z Was mam się dołączyć do drużyny? -  ciekawe, który mi pozwoli.
- Choć do mnie i tak nie mam nic do stracenia – powiedział Lukey. No dobra tego się nie spodziewałam po nim. Od razu się dołączyłam i skupiłam na grze. Po pierwszej minucie padła bramka, a za chwilkę następna. Nie patrzyłam jakie miny mają chciałam wygrać. Okazało się, że Ash totalnie nie umie bronić. Dziwne to trochę, że jestem w wielu rzeczach lepsza od chłopaków. Gdy mecz się zakończył odłożyłam kontroler na półkę i popatrzyłam na Lukeya. Nie wiem czy mu zachwalę oczy nie wylecą. Tak się na mnie zagapił. Jego przyjaciel miał bardzo podobną minkę. Heh pewnie się nie spodziewali.
- No nigdy nie widzieliście dziewczyny, która umie grać – oni energicznie pokiwali głowami na nie. No czego mogłam się spodziewać. Nagle Luke wstał i zaczął biegać po korytarzu i krzyczeć „ Sue pokonała Asha w Fife” Więc stanęłam na biurku właściciela pokoju i zaczęłam tańczyć taniec szczęścia. No tak to  musiało wyglądać… no aż brak mi słów. Ukradkiem zobaczyłam że na zegarze ściennym jest już dosyć późna godzina. Chyba trzeba iść spać. Zaskoczyłam i szybciutko podreptałam do mojego łóżka. Nie zauważyłam wcześniej, że jestem tak zmęczona.  Tak więc szybko odpłynęłam do krainy morfeusza.
„Idę przez ciemny i mroczny las. Nie widząc nic co jest przede mną  Otacza mnie jest tylko ciemność. Moje samopoczucie jest w rozsypce. Czuje się jak jakiś potwór, demon. Maszeruje dalej przez las. Nagle w oddali widzę chłopaka. Wygląda jak anioł. Nie wiem dlaczego, ale ma związane ręce, a jego skrzydła umazane są krwią i wylatują z nich białe puszyste pióra. Na twarzy nastolatka widnieje ból, strach, cierpienie i smutek. Idę dalej w jego kierunku. Nagle ona przewraca się mi tuż pod nogi. Podnosi głowę do góry i w tym momencie nasze spojrzenia się spotykają. Ja niemalże tonę w jej głębokich ciemno brązowych oczach. Po chwili słyszę dziwne pikanie. Odrywam wzrok od nieznajomej i rozglądam się na boki. Nigdzie nie widzę czegoś co by mogłoby wydawać takie dźwięki. Nie mogę się powstrzymać wracam wzrokiem do jego oczu. Wyglądają jak ocean. Niestety nie mogę go rozpoznać. Twarz, która wcześniej kogoś mi przypominała zmieniła się w zupełnie nie znajomą. Wyciągam rękę w jego kierunku, by pomóc mu wstać. Chłopak nie odmawia pomocy. Nagle z jego ust wypłynęła zdanie: To nigdy się nie kończy. Po tych słowach zaczął głośno krzyczeć, a z jego rąk zaczęła kapać ciemno czerwona ciecz. To.. to była krew. Tym razem w moich oczach musiał pojawić się strach. Szukałam panicznie wzrokiem czegoś by to zatamować. Nic nie mogłam znaleźć. Nagle przed moimi oczami zaczęły pojawiać się czarne plamki, aż w końcu nastała ciemność. „
Otworzyłam oczy i szybko podniosłam się do pozycji siedzącej. Nigdy nie przytrafił mi się tak przerażający sen. Te oczy, byłe.. byłe takie magiczne. Jaszcze u nikogo nie widziałam czegoś tak wspaniałego. Przypomniał mi się ten interesujący dźwięk ze snu. Spojrzałam na telefon. Migała lampka symbolizująca powiadomieni. Odblokowałam urządzenie. I pojawił się tam sms.

Dzień dobry kochanie jak się śpi.
 Mam wielką nadzieję, że dręczą Cię koszmary.
Życzę okropnego dnia
S.A

No nie ten gościu zaczyna mnie wkurzać. Chętnie bym strzeliła kulkę w łeb. Czemu on musi być na tyle mądry, że nie mogę go namierzyć. Ciekawe czy mogę do niego też wysłać wiadomość.  Chyba warto spróbować. Otworzyłam odpowiednie pole. I Zaczęłam wstukiwać litery, które po pewnym czasie utworzyły zdanie.

Kim jesteś? I czego chcesz?
Nie jestem Twoim kochaniem.
S.

No dobra czas się ogarnąć. Wstałam i podeszłam do szafy. Tym razem padło na bluzkę z czaszko i czarne rurki z dziurami na kolanach, a do tego samego koloru trampki. Nie czekając na nic, powędrowałam do kuchni na śniadanie. Zrobiła sobie kanapki z serkiem topionym i pomidorem. Szybko w pałaszowałam całą zawartość talerza. Troszkę się dziwię, że jeszcze nikogo z domowników nie spotkałam. No, ale co zrobisz? Nic nie zrobisz. W mojej głowie narodził się pomysł, by pójść na spacer. Jak wymyśliłam tak też zrobiłam.  Narzuciłam na siebie jeszcze tylko kurtkę i ruszyłam w stronę parku. Oczywiście jak to ja musiałam się gapić w ten telefon. Zapytacie pewnie co z tego wynikło? Ja jak to ja zawsze muszę na kogoś wpaść. Poczułam dosyć mocne uderzenie i usłyszałam tylko jak ktoś upadł na ziemię. Od razu oderwałam wzrok od ekranu. Przede mną leżała dosyć szczupła brunetka. Błyskawicznie wyciągnęłam rękę w ej kierunku, by pomóc jej wstać. Dziewczyna chwyciła się i podciągnęła do góry.
- Bardzo cię przepraszam zagapiłam się w telefon i cię nie zaważyłam – zaczęłam się tłumaczyć. No tak winny zawsze się tłumaczy.
- Nic się nie stało ja też się zagapiłam, a tak w ogóle to jestem Emily. – przedstawiła się. Wygląda na dosyć miłą muszę przyznać.
- Ja jestem Suzanna, ale mów mi Sue. – w trakcie wyciągnęłam do niej rękę.
- Miło mi, masz może co robić? – trochę dziwne pytanie
- Nie, a ty? – odpowiedziałam na jej pytanie i zawtórowałam.
- Skoro tak to może chciała byś pójść ze mną do tej pobliskiej kawiarni.- kusząca propozycja muszę przyznać.
- Chętnie, a jeśli mogę się zapytać to ile masz lat? – to było chyba pytanie jak każde inne.
- Mam dziewiętnaście, a ty? – o proszę zapowiada się bardzo przyjemnie. Moja rówieśniczka jak miło.
- Ja też – nawet nie zauważyłam jak weszłyśmy do lokalu. Panowała tu mila atmosfera. Ściany miały kolor jasnego brązu, a stoły i krzesła były białe. Wszystko pasowało do siebie idealnie. Nad ladą wisiało menu z różnymi kawami, ciastkami i plackami. Siadłyśmy przy jednym ze stolików.
- To może ja pójdę zamówić, co byś chciała? – zadałam jaj pytanie, posyłając przyjemny uśmiech.
- Poprosiła bym waniliowe  Latte – mówiąc to oddała mi tym samym pogodnym uśmiechem. Dziewczyna jest strasznie podobna do mnie. Też uwielbiam waniliowe Latte. Nasze zamówienia w błyskawicznym tempie zostały nam podanie.
- No to może powiesz o sobie coś jeszcze? – chętni bym ją poznała trochę bardziej niż tylko imię i wiek.
- No to tak jak już mówiłam jestem Emily Torreto. Mam dziewiętnaście lat i uwielbiam taniec. Nie mam chłopaka – no nie powiem bardzo wyczerpująca wypowiedź.
- Ja jestem Sue Bloom . Mam dziewiętnaście lat i też uwielbiam taniec. – nie chcę mówić zadumo o sobie bo to jeszcze nie jest prawdziwa przyjaźń, ale musze przyznać, żre na taką się zapowiada. Rozmawiałyśmy jeszcze przez pół godziny . Wymieniłyśmy się numerami. Na pewno zadzwonię do tej dziewczyny. Muszę przyznać, że jest wspaniała. Niby znamy się krótko, ale już mogę spokojnie powiedzieć, że to będzie długo trwała znajomość. Nagle do moich uszu dobiegła melodyjka, oznaczająca sms. Odblokowałam urządzenie. Oczywiście wiadomość nie mogła być na przykład od Chrisa lub Irwina tylko musiała być od SA.

Kim jestem? Twoim największym koszmarem kochanie.
Czego chcę? Zemsty na tobie.
I dalej będę do Ciebie mówić kochanie.
Widzę, że masz nową przyjaciółeczkę.
Pozdrów ją ode mnie.
S.A
~*~*~*~*
Hej Misiaki!!

Tak jak obiecałam rozdział jest dzisiaj.  Nowa bohaterka jet już w stronie Bohaterowie. Przepraszam za wszelkie błędy, ale pisany był na szybko, ponieważ jak wiecie pewnie są święta i jest przy nich pełno roboty. Mam nadzieję, że wam się podoba. Proszę Was o komentarze. To jest mega motywacja jak i super prezent na święta. 
Życzę wam zdrowych i pogodnych świąt oraz wspaniałego sylwestra. 
~ Gumycollie :)

niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 6



Tak, tak wiem bitwa na poduszki to trochę dziecinne, ale ja jestem dużym dzieckiem. Nie mówiąc już o chłopakach. Okładaliśmy się dosyć długo poduchami. Świetnie się przy tym bawiąc. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. Opadliśmy zmęczeni na łóżko i zaczęliśmy się śmiać.  Wiem May coś z głową, ale na tym polega nasza przyjaźń. Oboje jesteśmy dziwni i lekko walnięci. Przytuliłam się do niego i od razu poczułam jego piękne perfumy. Nadal te same. Uwielbiam ich zapach. Idealnie do niego pasują. No, ale powinnam już iść i sprawdzić co z wyszukiwaniem nadawcy tajemniczej wiadomości. Odkleiłam się od niego i  podreptałam powoli do pokoju. Siadłam i spojrzałam z niedowierzaniem na ekran. Znajdował się na nim wielki czerwony napis, mówiący, że nie wykryto potrzebnej mi do szczęścia osoby. Jednak się myliłam ta osoba jest jednak przebieglejsza niż myślałam. Nie ma przecież rzeczy nie wykonalnych. Jakimś sposobem znajdę tego przeklętego SA. Nie chce mi się już myśleć o tym. Po tej myśli poczułam jak mi burczy w brzuchu. No mam wielką ochotę na kisiel cytrynowy. Z tą myślą poszłam do kuchni, gdzie spotkałam Ashtona. Chłopak siedział lekko zgarbiony i obejmował głowę rękoma. Wyglądał na zamyślonego.  Nie widziałam jego twarzy, ale wydawał mi się jakiś ponury. Nic jednak nie mówiąc nalałam wody do srebrnego czajnika i włączyłam go. Wyciągnęłam z szafki mój ulubiony kubek i jeszcze jakiś. Tak wiem, jestem za bardzo ciekawska, ale muszę wiedzieć co mu się stało. Wyjęłam dwie saszetki z proszkiem, jednocześnie wlewając wrzątek do kubków. Wsypałam zamieszałam dokładnie całą miksturę i siadłam naprzeciwko niego. Nastolatek był tak na czymś skupiony, że nawet mnie nie zauważył. Chrząknęłam znacząco. Na co on powoli uniósł głowę jednocześnie, odsłaniając swoje podpuchnięte oczy. Coś tu znacząco nie grało. Jakiś głosik w głowie podpowiadało mi, że muszę z nim poważnie porozmawiać.
- Ash co się stało? – zapytałam spokojnym głosem. Co prawda z nim i Calumem znamy się najmniej, ale jest jednym z nas. Należy do rodziny. Niestety on milczał. Ja wstałam i usiadłam koło niego, a następnie przytuliłam. Taki, jakby instynkt.
- Ona powiedziała, że mnie nie kocha i że nigdy nie kochała. Lu.. Lubiła tylko moją ka... kasę – powiedział łamiącym się głosem. Już nie musiałam pytać o nic więcej. Po prostu go przytuliłam mocno. Chłopak zaczął płakać. Jak było widać bardo mu na niej zależało. Jakby to ująć, był w fatalnym stanie. Po paru minutach uspokoił się, a ja go pościłam  i podałam jeszcze gorący kubek.
- Masz to powinno poprawić ci humorek. A jeśli to nie zadziała to może… - powiedziałam z uśmiechem, ale podkowiec zdania przypomniało mi się, że prawe nic o nim nie wiem – Co lubisz robić? Co pozwala ci zapomnieć o Bożym świecie? – szybko zadałam pytania by wiedzieć, czy mogę mu coś jeszcze zaproponować.
- Kocham szybką jazdę, jak chyba każdy z tego domu, ale to nie zawsze działo. Kocham grać na bębnach – Po jego wypowiedzi od razu na twarz pojawił się banan. Chwyciłam go za rękę i zaczęłam prowadzić do mojego studia. W piwnicy jeszcze zanim rodzice umarli zbudowali mi własne studio. Mam tam fortepian kilka gitar elektrycznych, klasycznych i akustycznych do tego perkusję. Na tych wszystkich instrumentach umiem grać. Oczywiście jest zamknięte na klucz, który zawsze nosze na szyi. Ash patrzył na mnie zdziwionym wzrokiem z lekkim przerażeniem. Zaszliśmy do piwnicy. Ja puściłam go na chwilkę i podeszłam do odpowiednich drzwi, a następnie otworzyłam je. Machnęłam rękom do chłopaka, by ruszył za mnę. Szybko zapaliłam światło i rozejrzałam się dookoła. Gdy nastolatek wszedł do pomieszczenia, opadła mu szczęka. Od razu wskazałam a perkusję.
- No to skoro kisiel nie pomoże no to proszę perkusja jest na miejscu, korzystaj – powiedziałam szczerząc się. On podszedł usiadł za perkusją. Obejrzał się chyba w poszukiwani pałeczek, ja wyciągając kabel od wzmacniacza rzuciłam mu je. Wzięłam jedną z gitar elektrycznych i zaczęłam ją stroić. Chłopak patrzył na mnie zaciekawiony.
- No co tak patrzysz, nigdy nie widziałeś jak człowiek stroi gitarę? – posłałam mu złośliwy uśmieszek – To w końcu moje studio to chyba nie myślałeś, że tylko będziesz grać?- ja dokończyłam wypowiedź , a on zrobił dziwną minę.
- No co nie miałem pojęcia, że umiesz grać i , że jest tu studio. No dobra to co zagramy?- wytłumaczył się i zapytał.
- Może ..Master of puppets? Znasz? – zapytałam os tylko pokiwał głową i zaczęliśmy grać.  Mówiąc szczerze szło nam świetnie szczególnie, że nigdy nie robiliśmy żadnych prób. No i już się nic nie liczyło.

* Luke*
Siedziałem , a raczej leżałem w moim pokoju gdy usłyszałem , że ktoś gra na bębnach i na gitarze. Wydawało mi się, że nie mamy bębnów, a gitarę mam tylko ja. To chyba się grubo pomyliłem. Ciekawiło mnie to kto może grać i gdzie. Poszedłem, więc za dźwiękiem. Muzyka prowadziła mnie prosto do piwnicy. Co prawda na bębnach umie grać Ash i Matt, ale gitara? No tak Michel i  Calum, ale oni nie mają ich tutaj. Zanim trafiliśmy do gangu myśleliśmy nad założeniem zespołu, ale nam to nie wyszło. Powoli otworzyłem drzwi, które o dziwo były otwarte. Chris nigdy nie mówił o tym pomieszczeniu. Wszedłem do świadka. Przede mną pojawił się fortepian kilka gitar elektrycznych, klasycznych i akustycznych do tego perkusja, za którą siedział Ash, a obok niego stała Sue. Grali jakąś piosenkę, ale nie mogłem rozpoznać jaką. No cóż. Nie wiedziałem, że tu jest takie studio, no i, że Sue umie grać. Stałem tam i gapiłem się jak głupi. No czasem tak trzeba. Nagle spojrzałem na Ash miał podpuchnięte oczy. Czyżby Elenor go rzuciła. O dziwo na jego buzi widniał uśmiech. Czyli nasz panienka umie rozweselać ludzi, ciekawe czego niej jeszcze nie wiem. Gdy skończyli grać ja po cichutku wyszedłem. Potem zapytam się o wszystko. No może pomijając temat dziewczyny. Lepiej, żeby zapomniał o tej ździrze. No i znów znalazłem się w swoich czterech ścianach. Niedługo zbliżają się urodziny Olivera trzeba mu będzie urządzić jakąś imprezę.  No, ale nie teraz o tym. Wyczekiwałem kroków Asha. Nagle usłyszałem śmiechy Sue wchodzącą do swojego pokoju. Mamy sypialnie koło siebie, więc wszystko słyszę co się u niej dzieje. Ja ruszyłem w kierunku pokoju mojego kumpla. Grzecznie zapukałem. I usłyszałem ciche proszę. Wszedłem i usiadłem kolo przyjaciela.
- No hej stary co u Ciebie? – zapytałem z nadzieją, że wszystko sam mi opowie. Był moim kumplem więc wiem o nim praktycznie wszystko.
- Mówiąc szczerze jeszcze pół godziny temu użalał bym się nad sobą, ale Sue mi pomogła. Eleonor ze mną zerwała- powiedział ostatnie zdanie bez emocji.
- W jakim sensie pomogła – nie chcę mu mówić, że widziałem ich razem w tym pokoju w piwnicy.
- No nie dość, że zrobiła mi kisiel to jeszcze pokazała chyba najfajniejszy pokój w całym domu. Ma na własność wlane studio do tego wymiata na gitarze. Jak się jej spytałem to powiedziała, że umie na prawie wszystkich rodzajach gitar grać do tego perkusja i fortepian toż podobno umie. Szkoda stary, że Ciebie tam nie ubyło – powiedział dziwnie się na mnie patrząc. Czyżby mnie widział. Niech to szlak. Muszę popracować nad skradaniem.
- Czemu tak na mnie patrzysz ? – zapytałem starając się nie zdradzić.
- Oj ty dobrze wiesz dlaczego – i znów na mnie dziwnie spojrzał. Czyli mnie widział. Pewnie wtedy jak patrzyłem na niego. No cóż, co poradzić.  – Nie ładnie tak podglądać Lukey. Bo tatuś Irwin Cię ukarze – chłopak nagle chwycił i trzepną mnie poduszką.- Wiesz Luke jesteś bardzo niegrzeczny – powiedział udając surowy głos ojca i pomaczał palcem mi przed nosem. Ja na to tylko wybuchłem śmiechem. On zaraz po mnie. No takie akcie Irwin odstawia praktycznie codziennie.
- No Dorze tatusiu już nie będę. Tylko nie bij mnie znów poduszką.- powiedziałem powstrzymując się od kolejnego wybuchu śmiechu, ale jestem tylko człowiekiem i się nie udało. Tylko Ash wie jaki jestże i zna moje najskrytsze tajemnice. Co prawda to ja go nauczyłem jeździć i robić wszystkie sztuczki. Mieliśmy tak jakby wspólnie dzieciństwo. Nasi rodzice byli przyjaciółmi, więc nie mogło wyjść inaczej. Włączyliśmy telewizor  i play statnion 3. Załadowaliśmy Fife 15. No i zaczęliśmy grać oczywiście nie mogło się obejść bez głośnych krzyków. Ciekawe co na to inni, a zresztą co mnie to obchodzi. Przygrywałem 2-3. Ten jeden jebany punkt. Za  każdym razem popełniałem ten sam błąd, a mój kumpel to wykorzystywał. Bramki padały co chwilę. Niestety nie moje lecz tego głupka co siedział koło mnie. To zaczęło być już frustrujące. Na mojej twarzy na pewno pojawiła się lekka wściekłość. Muszę w końcu nauczyć się w tą durną grę, bo za każdym razem przegrywam. Gra toczyła się w najlepsze gdy do drzwi ktoś zapukał.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hej Misiaki!!

Już tłumaczę czemu rozdział dopiero teraz. Miałam małe problemy techniczne w środku tygodnia, a podczas ostatniego weekendu byłam w Koszalinie u rodziny. Tak więc nie miałam internetu ani czasu by coś napisać, ale z dobrych wieści następny powinien pojawić się w Wigilię. Przepraszam serdecznie za jakiekolwiek błędy. Jak wam się spodobał? Czy taka długość wam odpowiada? Do zobaczenia niedługo.

~ Gumycollie:)

niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 5

Intensywnie wpatrywałam się w ekran telefonu. Kto to jest SA. Muszę jak najszybciej dostać się do mojego laptopa. Może jeszcze nie wiecie, ale kiedyś takie wiadomości były dla mnie codziennością. Mam specjalny program do namierzania odbiorcy, ale czasem skanowanie i odnajdywanie zajmuje kilka dni lub tygodni. Zablokowałam urządzenie i schowałam z powrotem do kieszeni. Dobra muszę się rozluźnić, nic mi nie będzie.To tylko i wyłącznie wiadomość, a raczej groźba. Nie! to nie może popsuć mi tak pięknego dnia za dobrze się bawiłam z chłopakami by to teraz popsuć. Westchnęłam głęboko i przymknęłam na chwilkę oczy. Nie minęła sekunda, a w radiu puścili jedną z lepszych piosenek All Time Low, przynajmniej według mnie. Na początku po cichu podśpiewywałam tekst, a po krótkiej chwilki dołączył do mnie Mike. Nagle naszła mnie pewność siebie. Zaczęłam śpiewać głośno razem Mikey'em i Calum'em, któremu najwidoczniej też się spodobało. Wesoły samochód.. Aż na samom myśl się uśmiecham. Muszę przyznać, że mają świetne głosy. Nie musiało minąć dużo czasu jak dojechaliśmy do  domu. Weszliśmy wszyscy i każdy poszedł w swoją stroną. Ja postanowiłam położyć się na łóżku i przemyśleć cała sprawę.Nie trwało to długo i tak i tam musiałam sprawdzić nadawce tajemniczego smsa. Podeszłam ślimaczym krokiem do komputera i podłączyłam do niego telefon. Wystarczyło kilka kliknięć i już znajdowałam się w odpowiednim programie. Parę sztuczek i po chwili zaczęło namierzać. Czas płyną, a na ekranie pojawił się napis że powinno wyszukać go za jakąś godzinę. Nie myśląc zbytnio chwyciłam za gitarę i zaczęłam wygrywać mi nieznaną melodię.Nie mam pojęcia ile mi na tym zeszło, ale gdy skończyłam byłam już bardzo głodna, a na dworze było już ciemno. Nie mogłam już wytrzymać. Poszłam szybkim krokiem do kuchni i zrobiłam sobie kanapkę z miodem a do tego kakao z piankami. Uwielbiam to połączenie wszystko jest takie słodkie. Uwielbiam słodycze i cieszę się, że nie tyje od tego. Nie jedna koleżanka mi tego zazdrościło. Moim zdaniem po prostu dużo się ruszam i mam dobrą przemianę materii.  Zaniosłam moją już chyba kolację do pokoju i położyłam na biurku. Nagle do moich uszu dobiegł piękny dźwięk, a raczej dźwięki. Ktoś z domowników grał na gitarze. Skądś kojarzyłam tę melodię. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Gdy osoba zaczęła śpiewać od razu rozpoznałam tekst. A drop in the ocean - Ron Pope ta mój umysł działa czasem jak wyszukiwarka internetowa wystarczy chwilka, a znajdzie odpowiedź. Nie powiem czasem się przydaje. No bo raczej każdy z nas miał taki moment, w którym szybko było trzeba zareagować i coś wymyślić. Ciekawe kto to? Ma naprawdę cudowny głos mogłabym słuchać i słuchać. Myślałam jedząc kanapkę i popijając kakao. Ta... moje cudowne i drogocenne złote myśli. 
Może zamiast siedzieć i się obijać poszukasz sprawcy hałasu- powiedział mój, jakże drogocenny głosik w głowie. Czekajcie to się chyba nazywa podświadomość. No o dziwo miał racje, więc podniosłam się i ruszyłam na poszukiwania. Na początek szłam za głosem, a gdy osoba przestała grać zdałam się na kobiecą intuicję, której nie posiadam, bo trafiłam do pokoju Mikea. Zapukałam grzecznie i uchyliłam lekko drzwi. W pomieszczeniu nikogo nie było. Cóż mam chyba słomiany zapał, bo od razu odpuściłam i poszłam do Oliego. Niestety jestem dziewczyną i muszę od czasu do czasu z kimś pogadać, a on zastępuję mi przyjaciółkę.W sumie to nią jest tylko w przeciwnej płci. Na samom myśl wyobraziłam sobie go  jako dziewczynę. Od razu na mojej buzi zawadniał wielki banan. No i w tym oto momencie weszłam do jego pokoju. Chłopak spojrzał na mnie.
- Co tak się szczerzysz ? - spytał z ciekawością w głosie.
- A wyobraziłam sobie ciebie jako dziewczynę i tak jakoś wyszło. No bo jesteś moim najlepszym przyjacielem i wiesz o mnie praktycznie wszystko, a tak jest zazwyczaj w relacji pomiędzy dziewczynami - zaakcentowałam na ostatnie słowo. On tylko patrzała na mnie dziwnie - No to sobie wyobraź siebie jako dziewczynę - Nie wiem czy minęła minuta jak chłopak zaczął się śmiać. Ten to ma zapłon - pomyślałam.
- Masz zapłon jak blondynka - zaśmiałam się
- Czyli jak ty - od razu popatrzyłam na swoje włosy. No tak to taki mały szczegół, że ja jestem blondynką. Strzeliłam pokerface'a. No jak można być tak głupim jak jak. Powiedzcie mi. 
- Dobra koniec tego śmiechu. Powiedz jak ci się podobało w wesołym miasteczku?- powiedział już jakby poważniej.
- Było zajebiście. Inaczej nie da się tego określić. Już dawno się tak dobrze nie bawiłam, a ty ? - odpowiedziałam mu na pytanie. 
- Uważam dokładnie tak jak ty. Dobrze nam zrobiło jako ekipie takie wspólne wyjście. Trzeba takie coś organizować częściej- ja w odpowiedzi posłałam  mu tylko uśmiech. Nagle Oliver wstał i chyba chciał wyjść z pokoju, ale mi musiała przyjść do głowy fajna , a zarazem wkurzająca zabawa. Dwoma  słowami trzepnęłam go poduszką w łeb. Sory to, aż trzy słowa. Taki mały błąd. Nastolatek odwrócił się z zezłoszczoną miną I chwycił poduszkę, a następnie celnie rzucił nią we mnie.No i tak zaczęła się wojna na poduszki.
~*~*~*~*~*~
Hej miśki!!
No więc już się tłumaczę. Tydzień temu nie miałam siły napisać rozdziału, a wynikało to z tego, że miałam strasznie ciężki tydzień. Jeśli ktoś nie zauważyła zmiany to mówię. Rozdziału będą się pojawiać w niedziele o 21.30. Dzisiaj taki krótki bo przez ostatnie trzy dni miałam jakieś zajęcia dodatkowe lub wychodziłam gdzieś z rodziną. Tak wiem powinien być długi a jest strasznie krótki, powinien być ciekawy, a jest chyba lekko nudny itp, ale błagam was jestem tylko człowiekiem. Obiecuje Wam, że następny będzie dłuższy. Dużo dłuższy. 
~ Gumycollie:)

niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 4



* Luke *

Nagle usłyszałem głośne trzaśnięcie drzwi. Co do cholery. Poczułem jak skronie zaczynają pulsować. Kurde zaraz coś rozsadzi mi łeb. Chyba ostatnio przesadziłem z alkoholem. Dobra i tak już nie zasnę. Podniosłem się z podłogi cały obolały. Wyciągnąłem z kieszeni telefon, by sprawdzić, która jest godzina. Na wyświetlaczu pojawiła się tapeta i napis 13. 02. No to trochę pospałem. Ruszyłem w kierunku kuchni mijając śpiącego Caluma. Nie wiem jakim cudem pamiętam cały wczorajszy wieczór. Pierwsze co mi podsyła pamięć, to Sue tańcząca na stoliku do kawy. Muszę przyznać ruszać to ona się umie, ale jest tak jak wszystkie inne dziewczyny. Chodzi na wyścigi, ale nawet pewnie nie umie dobrze jeździć, a co by było gdyby jechała w którymś. Pewnie by się rozwaliła na pierwszym lepszym zakręci. Driftu na pewno nie zrobi. Ubiera się podobnie do tych wszystkich nastolatek, które znam. Nie myśląc dalej wyciągnąłem z szafki tabletkę przeciw bólową, a następnie połknąłem kapsułkę i popiłem wodą. Później poszedłem się ubrać. Założyłem strój do pracy przy autach i podreptałem w kierunku garażu. Muszę zrobić kilka poprawek przy aucie. Nic nadzwyczajnego dzień jak co dzień. Wyciągnąłem narzędzia i zacząłem reperować maszynę. Po pół godzinie znudziła mi się praca w ciszy, więc włączyłem radio. Od razu buzia mi się uśmiechnęłam gdy usłyszałem mój ulubiony kawałek w stacji.  Nim się obejrzałem minęła kolejna godzina. Postanowiłem na dzisiaj zakończyć pracę i zajrzeć czy nasze śpiące królewny już wstały. Jak się okazało wszyscy prócz Sue oglądali film, więc dosiadłem się do nich. Nie miałem planów, więc zdałem się na chłopaków. W pewnym momencie otworzyłem paczkę chipsów  i zrobiłem Popkom . Wraz z moimi debilami zrobiliśmy maraton filmowy.
W pewnym momencie wpadła do domu nasza zguba .
- Hej chłopaki, macie kaca?- zapytała. Oj czyżby pani tez przesadziła z alkoholem.
- Żebyś wiedział. Już dawno nie było tak ostrego melanżu – powiedział Kellin. No tak ten to lubi dobrze imprezy.
- No niech zgadnę ostatni taki był dwa lata temu – odpowiedział mu pytaniem. Ciekawe dlaczego akurat dwa lata temu.
- No, skąd wiedziałaś ? – zapytał się. No dobre pytanie. Może nas wtedy nie było.
- No wiesz potem ja wyjechałam i nie miał kto rozkręcić imprezy – no to niezła odpowiedź, a ten dureń się uśmiechnął. Boże ludzie czy tylko ja się tak dziwnie czyje. Nasza zmora zabrało Olivera i poszła do pokoju. Czy ja o czymś nie wiem. Czy oni są razem? Ciekawe co Tam będzie się działo, ale w sumie co mnie to obchodzi. Po paru kolejnych filmach usłyszałem jak ktoś wychodzi z domu. Pewnie to nasza para. Zaczęły już mnie nudzić te filmy, więc zabrałem swój tyłek jazem ze mną z kanapy i pobiegłem do swojego pokoju. Wyciągnęłam ołówki i kartkę i zacząłem rysować. Lubię czasem to robić. Tak minęły mi dwie kolejne godziny. Nie wiedząc co już robić założyłem słuchawki na uszy puściłem piosenki Josh’ a Ramsay’ a. Nawet nie wiem kiedy usnąłem.

* Sue *

Jechałam spokojnie nic się nie liczyło. To było jak jakiś trans, w który umieją wprawić tylko cztery rzeczy muzyka, szybka jazda i taniec. To kiedy gram na gitarze lub perkusji i śpiewam. Trakcie robienia tego Czuje się jakbym latała. To jest całe moje życie. Każdy z nas ma coś takiego. Coś co nie pozwala nam utonąć. Nasz dusza lata, jest w niebie. Utrzyma nas przy życiu. Pozwoli zapomnieć o całym złu. Jest zawsze  i na zawsze. Po prostu zatracasz się w tym. Uwielbiam to uczucie. Niestety już nadszedł czas by zatrzymać pojazd. Samochód stanął, a ja wysiadłam. Ostrożnie zamknęłam drzwi i podreptałam w kierunku domu. Nie śpiesząc się ruszyłam do mojego pokoju. Mówiąc szczerze marzyłam o ty położyć się na łóżku. Zanim to zrobiłam postanowiłam wziąć jakąś lekturę. Mój wybór padł na If I Sty – Forman’ a Gayle’a. Zaczęłam czytać tą książkę jakiś czas temu. Jest świetna. Opowiada o dziewczynie, która kocha muzykę całym swoim sercem. Przeżywa swoją pierwszą miłość. Pewnego dnia traci wszystko. Ma wypadek, w którym umierają jaj najbliżsi. Tu niestety skończyłam, więc nie mogę powiedzieć nic więcej. Bez dłuższych przemyśleń walnęłam się na łóżko i zaczęłam czytać. Cóż mogę myśleć całkowicie zatraciłam się w tym dziele. Przypomina  mi trochę moją historię. Płakałam już kilka razy czytając. Autor musiał mieć wspaniały talent i pomysł na tę historię. Ja bym nigdy czegoś takiego nie osiągnęła. Zazdroszczę mu talentu, ale przecież każdy z nas jest w czymś dobry. On pisze ktoś inny rysuje lub śpiewa gra na jakimś instrumencie albo tańczy. Można tak wymieniać w nieskończoność. Odłożyłam bestseller na miejsce i poszłam się przebrać w piżamę,  a następnie położyłam się spać.

~ Rano ~

Obudziłam się sama z siebie. Co w moim przypadku jest dosyć dziwne. Ni mówiłam nigdy, że jestem śpiochem. Zazwyczaj ktoś musiał się namęczyć bym wstała. Podniosłam się i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam czarną koszulkę z nirvany do tego vansy i bransoletkę tego samego koloru, i szare rurki. Tak wiem bardzo kolorowo, ale ja lubię taki styl. Nie mam pojęcia co będę dzisiaj robić. Może wyjdę gdzieś z chłopakami, a może przesiedzę cały dzień w domu. Zobaczy się. Zaszłam na duł gdzie siedzieli wszyscy chłopcy.
- Hej, co dzisiaj w planach? – zapytałam z nadzieją, że coś się dzisiaj wydarzy.
- No nie wiem. Fajnie by było wyjść gdzieś całą paczką, tylko gdzie?  - odpowiedział Mikey
- No wiesz słyszałam, że jest6 teraz wesołe miasteczko w Londynie, możemy się tam wybrać- zaproponował z bananem na twarzy Calum.
- Świetny pomysł, to o której idziemy? –odrzekłam mając nadzieję, że inni też się zgadzają.
- Może o jedenastej jakoś bo jest dziesiąta – podał propozycję Matt
- Ok. to za pięć spotykamy się tutaj – powiedziałam na co wszyscy przytaknęli.  Nie czekając na dalszy tok rozmowy poszłam do kuchni. Przygotowałam sobie kanapki i pobiegłam do pokoju. Wzięłam gitarę do ręki i postanowiłam coś zagrać bo dawno już tego nie robiłam. No i zaczęłam grać. Właśnie w ten sposób zleciał mi cały czas. Zabrałam potrzebne rzeczy i zbiegłam do salonu. Nie było tam tylko Ashton’a i Chris’ a. Nie było trzeba długo na nich czekać. Po paru minutach dołączyli do nas i rozeszliśmy się do samochodów. Na byłam razem z bratem Olim i Ashton’em w aucie reszta pojechała drugim wozem. Na szczęście na kierownicę wsiadł Oli, więc nie było obawy, że ktoś mnie rozpozna. W mgnieniu oka dojechaliśmy na miejsce. Pierwszą atrakcją jaką wybraliśmy była kolejka górska. Weszliśmy do dwóch pierwszych wagoników i zapięliśmy pasy bezpieczeństwa, a po chwili kolejka ruszyło. W połowie okrążenia do mojego ucha doszło kilka głośnych krzyków nastolatków. Hahah chyba nie wiedzą co to prędkość. Na spirali tylko ja się świetnie bawiłam. Ma się to doświadczenie. Cała ekipa prócz mnie wrzeszczała w niebo głosy. Po zatrzymaniu się wagoników spokojnie wysiadłam, a inni wybiegli, jakby tam siedział diabeł czy coś.
- No chłopaki jak się podobało? – zapytałam kpiącym głosem z bananem na twarzy.
- Oj nigdy więcej – powiedział Mikey, a ja tylko się zaśmiałam
- Boże ludzie to wy szybciej jeździcie samochodem niż to gówno pędzi, a się bicie. Serio?- Zaśmiałam się głośno
- No wiesz… Tak jakoś.. – Zaczął jąkać się Kellin
- Nawet ty Luke. Niby nie pokonany druga wersja mn.. Misterous  - uśmiech nie schodził mi z twarzy – Dobra już was nie męczę. Chodźcie na watę cukrową.
Jak powiedziałam tak zrobiliśmy. Każdy z nas zamówił największą jaką się dało. Jadłam w spokoju gdy nagle ktoś zaatakował mnie od tyłu i przylepił mi kawałek na buzię. Nie wiedział z kim zadarł. Jak się okazało, tym głupcem był nie kto inny jak Oli. Szybko oddałam mu tym samym. No i tak właśnie zaczęła się wojna na jedzenie. Trwało to krótko ale nasze miny były bezcenne. Po zakończonej bitwie ruszyliśmy na następne atrakcje. Tym razem wypadło na Dom strach. Całą grupą weszliśmy do tunelu. Co chwilkę na drodze stawały nam jakieś potwory. Nuda. Straszniejsze rzeczy mogą się stać jak ktoś mnie obudzi. Nie wzruszeni poszliśmy na diabelski młyn. Tam chociaż będzie można pooglądać ładne widoki. Po całym okrążeni  ruszyliśmy na trampoliny. Zdjęliśmy buty i wskoczyliśmy. Chłopaki zaczęli się wygłupiać. Robić różne dziwne miny i pozy. Uśmiech nie znikał mi z twarzy. Już dawno się tak dobrze nie bawiłam. Przez następną  godzinę łaziliśmy po różnych stoiskach. Na zakończenie poszliśmy na lody. Ja wzięłam malinowe. Luke o smaku ciastka, Mike bananowe Oli czekoladowe, Chris pistacja, Calu waniliowe, Ashton truskawkowe, Kellin wiśniowe, a Matt owoce leśne. W drodze do pojazdów zjedliśmy słodkości i mogliśmy już ruszyć w drogę powrotną. Każdy wsiadł na swoje miejsce i ruszyliśmy do domu. W połowie podróży dostałam tajemniczą wiadomość od nieznanego numeru.

Widziałem jak się świetnie bawisz, ciesz się póki możesz. 
Już niedługo zejdzie ci uśmiech z twarzy SA.

 ~*~*~*~*~*~*

Hej Miśki!!
 Przepraszam Was bardzo, że wczoraj nie było rozdziału, ale wynikło to z powodów technicznych
Gdy zapisywałam ostateczną wersję rozdziału wystąpił błąd i cały rozdział usuną się. Ta jak ja to kocham...
No, ale już jest ten czwarty rozdział, jak wam się podoba ?

~ Gumycollie :)

sobota, 15 listopada 2014

Rozdział 3



Zignorowałam to odczucie. Dzisiaj nic nie mogło popsuć dobrej zabawy.
- No to co chłopaki jedziemy do domu i świętujemy! – krzyknęłam radośnie. Oni tylko potaknęli i od razu rozeszliśmy się do samochodów. W mgnieniu oka dojechaliśmy na miejsce. Weszliśmy do domu a ja jak najszybciej pobiegłam do pokoju zabrałam mojego pendrive’a z muzyką i poszłam włączyć muzykę na dole. Nagle zrobiło się głośno. Ekipa popatrzyła na mnie zdziwiona., a ja co zrobiłam . Podeszłam do szafki do które odłożyłam wcześniej alkohol. Od razu rzucili się jak zwierzęta. Wyjęłam też kilka misek i jedzenie kupione na naszą balangę.   Ułożyłam wszystko na blacie i natychmiast wbiegłam do salonu, który jest połączony z kuchnią. Wskoczyłam na stół i zaczęłam tańczyć. Wszyscy patrzyli na mnie z otwartymi buziami ja zaskoczyłam z stołu i tylko machnęłam ręką by się przyłączyli. Po chwili całą grupą miotały już bity. Nikt nie mógł się oprzeć. Co chwilkę coś piliśmy to piwo to wódkę. Co nam tylko wpadło w ręce. Po dobrej godzinie bezustannych pląsów. Byliśmy już zmęczeni i pijani. Nikt nie chciał kończyć domówki.  Bawiliśmy dalej. Po kolejnej godzinie. Na nogach byli już tylko Matt, Oli i ja.
- Patrzcie chłopaki tam leży tęczowy wieloryb ! – krzyknęłam głośno, wskazując miejsce. Nastolatkowi podążyli za moją ręką wzrokiem. – Może z nami potańczy, jak go poprosimy – Powiedziałam zabawnym głosem.
- Sue wieloryby nie mogą oddychać na lądzie – wrzeszczał Matt – On się dusi !
- O nie pomórz mi go przenieść do łazienki do wanny!
Otworzyłam oczy. Strasznie boli mnie głowa. Skronie pulsują. Rozejrzałam się by sprawdzić gdzie jestem. Okazało się, że leżę w wannie. Musiała być niezła balanga. No ja raczej nie budzę się w takich miejscach. Muszę pójść natychmiast do kuchni po jakąś tabletkę przeciwbólową. Wydreptałam z łazienki i ruszyłam do kuchni po drodze minęłam spiętego Matt’ a i Ashtona. Gdy doszłam do celu to w błyskawicznym tempie połknęłam tabletkę.  Następnie podeszłam do lodówki i zajrzałam co jest. Wyciągnęłam mi potrzebne składniki i zaczęłam robić gofry. Postanowiłam nie budzić chłopaków tylko zjeść samemu. Po skończonym posiłku pomyślałam, że pojadę odebrać mój nowy  samochód. Jak pomyślałam tak zrobiłam zabrałam portfel i poszłam na autobus, który zatrzymuje się niedaleko umówionego miejsca. Droga trwała koło pół godziny. Mężczyzna już stał i na mnie czekał. Podeszłam do niego pewnym krokiem. On podał mi kluczyki do wozu w wsiadł do swojego. Ja nie zwlekając dłużej podeszłam do mojego i zasiadłam za kierownicą. Odpaliłam silnik i ruszyłam w kierunku mojego garażu. Podróż nie trwała długo. Wysiadłam z auta i przebrałam się w mój kombinezon, który leżał w szafce. Bez zwłoki zaczęłam pracować i ulepszać moje cudeńko. Bałam dwa lata temu najlepszym mechanikiem w mieście więc założenie nitro w wozie nie było najmniejszym problemem dla mnie.  Pracowałam przez dwie godziny nad nim a potem poszłam się po przyglądać moim starym samochodom. Mój garaż składa się z normalnego garażu, magazynu za wszelkimi częściami i z warsztatu. To jest mój drugi dom.  Potrafiłam tu spędzać całe dnie. Tęskniłam za tym miejscem i to bardzo. Szczególnie, że nikt nie wiedział gdzie to jest. Mam tu też sale, w której mogę sobie potańczyć. Zaczęła mnie już nudzić to cisza. Więc podeszłam do radia i włączyłam je. Od razu poczułam bit lecący z urządzenia. Czyszcząc auto ruszałam się w rytm muzyki. Tyle wspomnień wiąże się z ty miejscem.
Szłam ciemną uliczką. Nie bojąc się. Miałam się spotkać z chłopakiem. To był typowy Bad boy. Nie bałam się go nigdy nawet nie podniósł na mnie ręki, ani nie podnosił głosu. Z tego wnioskowałam, że nie muszę się go obawiać. Gdy doszłam w umówione miejsce, ktoś zakrył mi dłonią usta. Nie wzruszona nawet nie próbowali się wyrywać. Will zazwyczaj tak się ze mną witał, ale po chwili coś mi nie pasowało nigdy tak długo nie trzymał mnie w potrzasku. Odwróciłam się. Jak się okazało to był on.
- Hej kochanie – powiedział groźnie
- Hej- powiedziałam i przysunęłam się do niego by go pocałować. On się odsunął. Coś tu nie grało.
- Wiesz dowiedziałem się pewnych rzeczy o tobie – zaczął podnosić głos- Zdradziłaś mnie ty pierdolona dziwko – już krzyczał
- Nie zdradziła bym ciebie. Kocham Cię Will- ja też krzyczałam
- Jesteś nic nie wartą dziwką, która nie umie się nawet przyznać do błędu. Nigdy cię nie kochałem. Nie zasługiwałaś na to. Idź do diabła – wykrzyczał mi prosto w twarz. Nie mogłam powstrzymać dłużej łez. Zaczęłam piec, aż wsiadłam do samochodu i pojechałam prosto do garażu. Włączyłam głośno muzykę i zapomniałam o bożym świecie.
Dlatego kocham to miejsce. Zawsze mi pomaga. Nie ważne co się stanie. Mogę tu przyjechać i się odciąć.

Postanowiłam już dłużej nie rozmyślać tylko wrócić do domu. Wsiadłam do jednego ze starszych aut i pojechali do domu. Miło było do niego wsiąść i znowu poczuć tą moc. Minęło może dziesięć minut i już byłam na miejscu. Zaparkowałam pojazd na podjeździe. Weszłam do mieszkania i poszłam do salony. Gdzie wszyscy siedzieli.
- Hej chłopaki, macie kaca? – zapytałam z bananem na twarzy
- Żebyś wiedział. Już dawno nie było tak ostrego melanżu – powiedział Kellin
- No niech zgadnę ostatni taki był dwa lata temu – Zaśmiałam się
- No, skąd wiedziałaś ? – zapytał się.
- No wiesz potem ja wyjechałam i nie miał kto rozkręcić imprezy – on tylko się uśmiechnął i nic już więcej nie mówił. Ja nic już też nic nie mówiąc poszłam do kuchni. Już dobrze po siedemnastej, więc wypada zjeść coś.  Zabrałam jedzenie do pokoju i postanowiłam sobie przed treningiem z Oliverem zrobić maraton filmowy i obejrzeć dwie ostatnie części Step Up, czyli Revolution i All In.  I tak minęły mi kolejne cztery godziny.
Po skończonym seansie zaszłam na dół ubrałam kurtkę, a następnie poszłam po Oliego. Chłopak błyskawicznie się ubrał i poszliśmy do swoich samochodów. Jechaliśmy ponad 170km/h. Całkiem normalnie bez szaleństw. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Były tu poustawiane skrzynie w tor do treningu driftów i długa trasa na, której można było maksymalnie się rozpędzić. Najpierw poszłam na drift. Pędziłam z maksymalną prędkością, przykładając się dokładnie do techniki. Skończyłam trasę z wynikiem minuta dwadzieścia. Całkiem nieźle, szczególnie, że to dwa okrążenia. Ćwiczyliśmy na tym torze przez pół godziny, następnie zaczęliśmy ćwiczyć inne ćwiczenie. Tak minęło nap kolejne pół godziny. Mówiąc szczerze  myślałam, że pójdzie mi gorzej. Jednak nie wyszłam tak bardo z wprawy. Co mnie cieszy. Bo to skraca czas treningów i szybciej będę mogła pojechać w wyścigach, ale koniec tych przemyśleń. Razem z Olim Ruszyliśmy w drogę powrotną.

~*~*~*~*~*~*~*~*
Hej Misiaki!!

Przepraszam was, że wyszedł taki nudny i krótki, ale jakoś nie umiałam go skleić do kupy. 
No, ale trudno mam nadzieją, że jednak wam się podobał i będziecie komentować.
~Gumycollie :)

piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 2



Zza okna do mojego pokoju wkradły się jasne promienie słońca. Padły na moją twarz, przez co byłam zmuszona do obudzenia się. Powoli podniosłam powieki . Potarłam i siadłam na łóżku jednocześnie. Przeciągnęłam się i wstałam. Podeszłam do szafy by wybrać strój na dzisiaj. W ręce wpadła mi czarna koszulka z napisem do tego czapka i conversy tego samego koloru. Zabrałam ubrania i ruszyłam do łazienki. Tam wykonałam poranną toaletę, a następnie podreptałam do kuchni by zrobić śniadanie. Schodziłam po schodach bardzo cicho by nikogo by nikogo nie obudzić. Postanowiłam zrobić naleśniki. Wyciągnęłam s z szafek wszystkie potrzebne składniki i zabrałam się do przygotowywania posiłku. Gdy  skończyłam poszłam obudzić resztę. Otworzyłam pierwsze drzwi na korytarzu. Pierwsze co zauważyłam to słodko śpiącego Ashtona. Podeszłam do niego i potrząsnęłam za ramie. Chłopak natychmiast się obudził.
- Wstawaj zrobiłam śniadanie. – powiedziałam stanowczo. Chłopak posłusznie wstał i  ruszył razem ze mną  budzić resztę. Po paru minutach  na korytarzu stali już wszyscy prócz mojego brata. Popędziłam natychmiast do pokoju i wzięłam gitarę. Całą ekipom weszliśmy do sypialni Chrisa. Matt cieszył się jak małe dziecko. Ja zaczęłam grać i śpiewać a wszyscy się dołączyli . Nasz śpioch wyleciał z łóżka ja opętany, a my  wybuchliśmy śmiechem. On tylko spojrzał na nas groźnie i poszedł grzecznie z nami na śniadanie. Gdy tylko ujrzeli naleśniki od razu rzucili się jak zwierzęta.
-  Sue to jest naprawdę dobre – krzyknął Calum, uśmiechając się.
- Tylko się nie przyzwyczajaj – odpowiedziałam, puszczając mu oczko. Fajnie, że komuś smakuje to co gotuje, ale raczej nie jestem taka miła. No może czasem, jak trzeba podpisać się ekipie. 
- No to co dzisiaj macie w planach ? – zadałam pytanie bo słyszałam tylko o wieczornym wyjściu.
- Nie wiem jak ty, ale ja i Calum musimy razem Kellinem musimy załatwić pewne sprawy, a reszta siedzi w garażu, więc masz czas wolny – powiedział Mikey i wyszedł z kuchni. No to fajnie zostałam sama. Mówiąc nawet się nie zastanawiałam co mam zamiar tu robić przez całe dnie. Hym może pójdę do centrum i rozejrzę się trochę po mieście. Przynajmniej trochę czasu mi minie. Nie stojąc dale, jak idiotka.  Pobiegłam do mojego pokoju i zabrałam potrzebne rzeczy takie jak: telefon, portfel i torebkę. Zawahałam się czy brać mój pistolet. Chętnie poszła bym postrzelać. Z tą myślą podeszłam do szafki nocnej i wyciągnęłam mojego Glocka 17 Gen4. Wrzuciłam ho do torebki. Rozejrzałam się jeszcze po pokoju i zaszłam do przedpokoju. Ubrałam kurtkę i wyszłam z domu. Ruszyłam wolnym krokiem w kierunku parku. Postanowiłam po spacerować chwilę. Mijałam zabieganych ludzi lub spieszących się. Wszyscy mieli swój cel. Ja też go mam. Mój plan odnośnie zrealizowania go został już wdrążony do życia. Przynajmniej mi się nigdzie nie śpieszy. Dzisiaj jest piękna pogoda. Słońce świeci i jest ciepło czy mógł być lepszy dzień na strzelani. Zanim się obejrzałam przechodziłam obok Starbucksa. Zatrzymałam się i od razu ruszyłam do środka lokalu. Lubię ich kawy. Zamówiłam szybko Latte i poszłam dalej kierując się już w stronę strzelnicy. Już miałam wejść na pasy, gdy tuż przede mną przejechał samochód. Białe Ferrari, z ogromną prędkością. Ciekawe co by było gdybym weszła na tę pieprzoną ulice. No trak potrącił by mnie cham i nawet nie zatrzymał by się. Niczego innego nie mogła bym się spodziewać. Sama taka jestem. Nie myśląc dalej nad tym co się wydarzyło poszłam w dalszą drogę. Nie minęło kolejne pięć minut jak już byłam na miejscu. Wyjęłam z torebki mojego Glocka i zajęłam odpowiednią pozycję. Nikogo dzisiaj nie było co było dosyć dziwnym zjawiskiem. Nie przejmując się niczym wykonałam pierwszy strzał. Głośny dźwięk i odgłos uderzania w tarcze. Tego mi było trzeba.  Za pierwszym razem trafiłam w sam środek tarczy. Już po chwili padł kolejny strzał i kolejny. Czułam, że odpływają ode mnie wszystkie zmartwienia. Nic się już nie liczyło. Za każdym zadanym ciosem w cel, nic się nie zmieniało. Każda kula trafiał w centrum. To jest wspaniałe uczucie, nic ani nikt nie może Cię powstrzymać. Zanim się obejrzałam minęły już dwie godziny. Postanowiłam, że na dzisiaj zakończę trening. Schowałam broń  do torby. Wychodząc ze strzelnicy przypomniało mi się, że trzeba zrobić zakupy, więc nie zastanawiając się już dłużej ruszyłam do najbliższego sklepu. Droga nie trwała dłużej niż dziesięć minut. Wzięłam koszyk i zaczęłam wrzucać do niego co lubiłam lub co mogło byś się przydać. Nie mogło w nim zabraknąć żelków lub chipsów. To było podstawa. Ta ja  i moje zdrowe odżywianie. Słyszałam, że luk to taka druga ja, więc alkoholu szczególnie dzisiaj nie mogło zabraknąć.  Jak każe tradycja, nie wiem jaka, ale każdą wygraną trzeba opić.  Włożyła do mojego koszyka kilka butelek wódki i dwie zgrzewki piwa. Po chwili już stałam przy kasie. Nagle mnie oświeciło, że przecież nie jestem samochodem. No to ciężka droga mnie czeka. Miejmy nadzieję, że autobusem dojadę. Zapłaciłam i zabrałam wielkie torby pełne różnych napoi i jedzenia. Ociężałym krokiem ruszyłam w stronę przystanku autobusowego. Szybko sprawdziłam rozkład jazdy i najbliższy autobus mam za 10 minut. Nie tak źle. Dobrze, że od jutra będę miała swoje nowe auto. Wyjęłam telefon z torebki i założyłam słuchawki, a następnie włączyłam ulubiony utwór. Zanim się obejrzałam  mój transport już przyjechał. Od razu wsiadłam i postawiłam torby obok mnie. Ruszałam stopom w rytm muzyki. Od dziecka miałam tak, że jak leciała fajna piosenka to jakaś część ciała musiał poruszać się w jej rytm, ale najlepiej jest gdy wszystkie mogą to robić i powstaje wspaniały taniec. Można przez to wyrazić swoje emocje i się wyładować. Robiłam to zawsze w Birmingham. Tam nie mogłam jeździć na wyścigach, nie bez ekipy. Po prostu to mnie blokowało. To pozwalało mi się wyładować, gdy miałam słabsze dni. To nie pozwalało mi się poddać i właśnie za to kocham taniec. No, ale zakończmy już ten wykład na temat jednej z moich pasji. Wysiadłam z pojazdu i powolnym krokiem niosąc siatki poszłam w stronę domu. Nagle ktoś złapał mnie za rami. Odwróciłam się odruchowo by zobaczyć kto to. Za mną stał jak zawsze uśmiechnięty Kellin.
- Hej widzę, że zrobiłaś zakupy może pomóc Ci z siatkami? – zapytał. Oh boże dziękuje ci za ten dar.
- Bardzo bym prosiła. Z nieba mi spadłeś – gazu zabrał ode mnie kilka siatek od razu mogłam się wyprostować. Ulżyła teraz bez problemu mogłam wrócić do domu.
- Jak było w Birmingham? – Kellin spytał. No co oni z tym mają rozumiem nie było mnie, ale bez przesady.
- Dobrze szybko zleciało, ale bardzo cieszę się, że znów jestem w domu – Posłałam mu uśmiech. Jeszcze chwile szliśmy i doszliśmy. Otworzyłam drzwi domu i od razu udałam się do kuchni postawiliśmy zakupy na blacie i zaczęliśmy rozpakowywać. Wszystko ostrożnie odkładałam na półki, by się nie pobiło lub nie zleciało na podłogę. Po zakończonej czynności podreptałam do pokoju i walnęłam się na moje mięciutkie łóżko. Spojrzałam na ścianie gdzie wisiał zegarek. Dochodziła już szesnasta. Przydało by się coś zjeść. Postanowiła zamówić pizze. Mówiąc szczerze nie chciało mi się wymyślać ani gotować jakiegoś dania. Nie pytając się chłopaków czy też chcą wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam do pizzeri. Wybrałam moją ulubioną czyli Vegetarianę i biorąc pilota do ręki włączyłam wieżę. Muzyka głośno rozbrzmiała. Nagle przybyło mi energii. Jakby ktoś oblał mnie zimną wodą całe zmęczenie poszło precz moim siałem zawładnęła muzyka w ekspresowym tempie zrobiłam rozgrzewkę i zaczęłam tańczyć. Nagle do moich uszu dobiegła piosenka, którą znam doskonale i miałam do niej układ od razu weszłam w odpowiednim momencie i zaczęłam tańczyć. Po paru przetańczonych piosenkach zadzwonił dzwonek do drzwi. Jak burza pobiegłam do drzwi zapłaciłam dostawcy i równie szybko pobiegłam do pokoju. Od razu zabrałam się za jedzenie. Było przepyszne. Zamęczona  i najedzona położyłam się na łóżku. Nawet nie wiem kiedy usnęłam.
Nagle rozniosło się głośne pukanie do drzwi pokoju, co niestety, ale mnie obudziło. Powiedziałam ciche proszę. Tym który mnie obudził był Chris.
- Księżniczko wstawaj i ubieraj się za chwile jedziemy na wyścigi. Co to już – pomyślałam.  Od razu wstałam i podeszłam do szafy wzięłam małą torebkę do której mogę włożyć pistolet, pieniądze i telefon, wyciągnęłam czarną sukienkę i szpilki tego samego koloru i okulary, niby jest już ciemna, ale nie chcę by ktoś mnie rozpoznał. Podreptałam do łazienki i przebrałam się w przygotowane rzeczy zrobiłam makijaż i rozczesałam włosy. Postanowiłam zostawić je rozpuszczone. Zabrałam torebkę i skórzaną kurtkę, i zeszłam na dół.
- Wow – to usłyszałam od wszystkich, tylko nie wiem dlaczego. Nie wyglądałam jakoś super.
Wsiedliśmy do samochodów, a następnie pojechaliśmy w umówione miejsce. Wysiadłam powoli z samochodu , jak wszyscy za chwilę miał się rozpocząć wyścig. Niestety nie miałam przyjemności prowadzenia ani jechania autem, które dzisiaj startuje. Postanowiłam przejść się do cudeńka Luke’a. Wyglądało całkiem nieźle. Mam nadzieję, że wygra. Nagle usłyszałam, sygnał do ustawienia się zawodników na linie startu. Odeszłam jak najszybciej i ustawiłam się kolo chłopaków.  Gdy już wszyscy zawodnicy się ustawili rozpoczęło się odliczani. Dziewczyna stojąca pomiędzy samochodami opuściła flagę, a wszyscy startujący ruszyli w jak najszybszym tempie. Widziałam jak Luke robi drifta na pierwszym zakręcie miał niezłą technikę, ale mogła by być lepsza. Teraz cała grupa widzów razem zemną przeniosła się na linie mety. Minęło może pięć minut, a na choryząncie pojawiło się auto Luke’ a. Nagle inny pojazd go wyprzedził. No tak standardowy błąd za szybko włączone nitro. Nastolatek z naszej drużyny rozpędził się do największej prędkości i włączył nitro. Jako pierwszy przekroczył linie mety i zatrzymał się przed tłumem. Razem z ekipą podeszliśmy i pogratulowaliśmy mu. Nagle odniosłam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje…

~*~*~*~*~*~*

Hej Miśki!!
Już jest drugi rozdział. Jak wam się podoba? Przepraszam za błędy, jeśli są. 
Zachęcam do komentowania. Dla was to tylko chwila i do za tydzień.
~Gumycollie :)

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 1



Leniwie otworzyłam powieki. Siadłam i przeciągnęłam się, a następnie jak zwykle spojrzałam która jest godzina. Moją pierwszą myślą było „ Cholera zaspałam. Spóźnię się na samolot” Tak to już dziś. Lecę do Londynu. Nie przeciągając szybko podbiegłam do biurka na którym leżały przygotowane ubrania. Chwyciłam je i szybkim tempem poszłam do łazienki. Po wykonanych porannych czynnościach zbiegłam na dół i przygotowałam sobie jakieś skromne śniadanie. Zjadłam je i poszłam po walizkę i telefon. Potem sprawdziłam czy wszystko wzięłam. Wyszłam na dwór i wsiadłam do taksówki, która już na mnie czekała. Powiedziałam kierowcy gdzie ma jechać i ruszyliśmy. Po dotarciu na lotnisko podziękowałam i zapłaciłam taksówkarzowi. Wykonałam wszystkie potrzebne czynności i wsiadłam do samolotu. Odetchnęłam z ulgą. „ Zdążyłam”  pomyślałam. Poczekałam aż wystartujemy, a następnie ułożyłam się wygodnie na fotelu i usnęłam. Obudziła mnie  stewardessa. Lot Minął mi strasznie szybko. Powolnym tempem wywlokłam się z samolotu i ruszyłam taśmy z bagażami. Po krótkim czekaniu na mój bagaż ruszyłam na dwór. Tam miał na mnie czekać mój kochany braciszek. Zaczęłam się rozglądać. Szukałam go wzrokiem, ale nigdzie go nie widziałam. Nagle ktoś przytulił mnie od tyłu. Od razu obróciłam się i odwzajemniłam uścisk. To był Chris. Wyprzystojniał  i mam nadzieję, że już nie będzie aż taki opiekuńczy.
- No hej mała – powiedział z wielkim uśmieszkiem na twarzy – Ale wypiękniałaś i wyrosłaś przez te dwa lata- Odwzajemniłam uśmiech i dałam mu kuksańca w ramie. On tylko na to jeszcze raz się uśmiechną. Wziął mój bagaż  i mnie pod ramie, a następnie oboje ruszyliśmy do jego samochodu. Siedząc już na miejscu pasażera miałam wielką ochotę go poprosić by dał mi poprowadzić jego cudeńko. No, ale stwierdziłam, że wtedy domyśli się, że chcę znowu jeździć. Na razie nie chcę mu o tym mówić wole by nikt o tym nie widział. Chris siedział już za kierownicą i odpalił pojazd. Ruszyliśmy w kierunku domu.
- Na razie będziemy sami w domu, wszystkich gdzieś wywiało, więc poznasz nowych później.- Ja tylko pokiwałam głową na jego wypowiedź. Jeny czemu ja nic nie mówię. Przeszło mi przez myśl.
- Dobrzy są przynajmniej? – zapytałam patrząc na Chrisa
 - Jutro się przekonasz mała – uśmiechną się do mnie. Czyli jutro jadą na wyścigi . Poprawka jedziemy na wyścigi. Na moich ustach zagościł uśmiech .
- A wiedzą, że jestem twoją siostrą?
 Nie wiedzą, że jesteś moją siostra– odpowiedział a ja od razu dodałam
- To muszą się dowiedzieć – uśmiechnęłam się i łączyłam radio w samochodzie. O dziwo wcześniej żadne z nas go nie włączyło. Dalej jechaliśmy w ciszy. Nuciłam po cichu piosenkę która leciała, aż w końcu zobaczyłam nasz przepiękny dom. Na moich ustach zagościł wielki banan. Gdy tylko się zatrzymaliśmy poleciałam do bagażnika wyjęłam swoje rzeczy i pobiegłam do domu. Nic się nie zmieniło. Ruszyłam w stronę mojego pokoju. Wyciągnęłam swój kluczyk do niego i otworzyłam powoli białe drzwi. Moim oczom okazał się nic nie zmieniony pokój. Wszystko stało na swoim miejscu. Rzuciłam się na miękkie łóżko i zaczęłam się cieszyć ja małe dziecko. Po chwili zabrałam się za rozpakowywanie. Włączyłam radio i układałam ubrania i inne drobiazgi tańcząc. Gdy już miałam kończyć ktoś odchrząknął moim oczom ukazał się chłopak o zielonych włosach.
- Co ty tu robisz i jak się tu dostałaś ? – zapytał
 - Normalnie weszłam – odpowiedziałam uśmiechając się
- Ale jak te drzwi są zawsze zamknięte – powiedział zamyślony
- Miałam klucz, a tak w ogóle to  jestem Suzanna ale mów mi Sue – posłałam mu przyjazny uśmieszek.
- No dobra skoro miałaś klucz to se bądź w tym pokoju, a ja jestem Michael. Możesz mówić do mnie Mike lub Mikey, jak wolisz- powiedział i poszedł gdzieś. Ja skończyłam się rozpakowywać. To pewnie był jeden z tych nowych. Po paru minutach przyszedł do mnie Chris.
- Choć młoda na dół musisz się ze wszystkimi przywitać- po jego wypowiedzi poszłam razem z nim do jednego z garaży. Stała tam jak zwykle wielka kanapa. Szłam zaraz za bratem. Stanęliśmy oboje naprzeciwko wszystkich no prawie wszystkich bo brakowało jednego nowego i Olivera.
- Hej chłopaki to jest Suzanna moja siostra – powiedział głośno by wszyscy mnie usłyszeli.
- Hej, mówcie mi Sue. O hej Michael - wszyscy się uśmiechali. Po paru sekundach za samochodem zauważyłam Oli’ ego. Szybko pobiegłam do niego i go przytuliłam najmocniej jak potrafiłam.
- Hej mała jak dobrze Cię widzieć, ale wyrosłaś – powiedział 

* Ashton*

Siedzieliśmy i gadaliśmy z chłopakami o jutrzejszym wyścigu. Tym razem miał jechać Luke. Mówią a niego Dangerus. Jest najlepszy z naszej grupy. Słyszałem ostatnio, że podobno niedługo ma wrócić Mysterious. Była i jest niepokonana. Niestety nie wiem do jakiego gangu należała. Oby nie przeszkodziła nam w naszych działaniach. Nie chcę mieć przez głupią dziewczynę problemów. Nagle przed nami stanął Chris z jakąś dziewczyną. Od kiedy on ma dziewczynę  -pomyślałem jednocześnie marszcząc brwi.  Muszę przyznać, że ładna jest.
- Hej chłopaki to jest Suzanna moja siostra – przedstawił ją nam. Wow on ma siostrę nigdy się nie chwalił. Ładne imię ma.
- Hej, mówcie mi Sue. O hej Michael! – powiedziała. Ale skąd do cholery zna Mikey’ a. To się robi dziwne. Po chwili dziewczyna zaczęła biec w kierunku samochodów. Podążałem za nią wzrokiem. Wpadła w ramiona Oli’ego. Co tu się dzieje, czy tylko ja jej nie kojarzę. Popatrzyłem na pozostałych. Mina Caluma była chyba identyczna co moja, pewnie myślał o tym samym. Nie przejmując się dziewczyną zaczęliśmy kontynuować planowanie jutrzejszego wyścigu. Nagle usłyszałem skrawek ich rozmowy.
- Opowiadaj co się zmieniło, nadal jesteście najszybsi w mieście – ej skąd ona wie o wyścigach, a no tak to siostra Chrisa.
- Spytaj Kellina, Matt’a lub brata to się dowiesz mi się nie chce gadać – Wow ona zna cały wcześniejszy gang. Pewnie nawet nie umie jeździć, jak inne dziewczyny.
Tylko ich dopingowała.
- Możemy pogadać na osobności – zapytała go po cichu jednak na tyle głośno, że usłyszałem dosyć wyraźnie.
- Tak pewnie choć – odpowiedział złapał ją za rękę i poszli gdzieś. Muszę przyznać, że była to dziwna wymiana zadań.

* Sue *

Razem z Olim podążaliśmy do mojego pokoju. Musiałam go poprosić by mnie przetrenował, przed pierwszym moim wyścigiem. Usiedliśmy wygodnie na moim mięciutkim łóżku. Odetchnęłam głęboko przegotowując się co pytanie, które zamierzałam zadać. Posłałam mu miłe spojrzenie.
- Mam do Ciebie ogromną prośbę.. - bąknęłam pod nosem - Czy mógł byś mnie potrenować przed tym, jak zacznę znowu się ścigać, ale nie chcę by ktoś się o tym dowiedział. Za parę dni ma przyjechać moje nowe cudeńko, prooszeeee - dokończyłam  a on spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Pewnie mała to zaczynamy po jutrze - odpowiedział i mrugną do mnie . Ja podziękowałam mu ogromnym przytulasem - jutro jedziemy na wyścigi oczywiście jedziesz z nami no nie? - zapytała z wielkim bananem na buzi.
- A jakże by inaczej, trzeba obczaić konkurencję, a kto jedzie od nas? - no oczywiście dopiero teraz o to kogoś zapytałam.
- Jedzie Dangerus, to znaczy się Luke, taki blondyn, niebieskie oczy - poprawił się bym mogła go zrozumieć. Tego gościa jeszcze nie poznałam.
- A dobry jest chociaż? - no bo nikt mi nie raczył odpowiedzieć jak się spytałam o nowych. 
- Nie biorąc Ciebie pod uwagę najlepszy z nim też jeszcze nikt nie wygrał - wow to nieźle, taka druga ja tylko w wersji męskiej. Interesujące. Ciekawe jak wygląda. Boże o czym ja myślę. Sue skup się - skarciłam się w myślach. 
- Dobra a teraz opowiadaj co robiłaś Birmingham? - no tak czyli się zaczyna przepytywanie.
- O dziwo była grzeczna i się uczyłam - no tak cała ja.
- Wow to ty tak potrafisz - zaśmiał się Oli, a ja razem z nim.
- O dziwo, a tu co się działo jak mnie nie było? - to chyba normalne, że byłam ciekawa.
- Wyścigi, przestępstawa czasem jakieś nie skończone utargi. Sama oceń - czyli dowiedziałam się tyle co nic. No to super.
Gadaliśmy jeszcze długo. Potem Oli poszedł do chłopaków, a ja postanowiłam wybrać się na krótki spacer. Ubrałam moją czarną skórzaną  kurtkę, a następnie ruszyłam w stronę parku. Szłam piękną kamienną alejką, co jakiś czas mijając piękne drewniane ławki oraz czarne nastrojowe lampy. Całości dopełniały piękna żywo zielona trawa oraz kwiaty o przeróżnych barwach. Nie zważając na nic szłam prosto przed siebie. Atmosfera była urocza, a wręcz cudowna, ale oczywiście ktoś musiał to popsuć. Nagle wpadłam na jakiegoś chłopaka. Zamknęłam odruchowo oczy szykując się na upadek,lecz on nie nastąpił poczułam czyjąś dłoń na plecach. Uchyliłam powieki i zobaczyłam piękne niebieskie jak ocean tęczówki powyżej blond włosy. Nastolatek miał na cobie czarną bluzę z kapturem, który spoczywał na jego głowie i czarne chyba czarne podarte rurki oraz tego samego koloru vansy. Mężczyzna postawił mnie, a następnie się uśmiechnął.
- Dziękuję i sory za to, że na Ciebie wpadłam, zamyśliłam się - powiedziałam pewna siebie.
- Nie to ja przepraszam powinienem patrzeć gdzie idę- i znowu posłał mi ten zniewalający uśmiech. Boże Sue już dzisiaj drugi raz myślisz o czymś o czym nie powinnaś - znów skarciłam się w myślach.
- Mam na imię Luke, a ty ? - Zadał mi pytanie, a ja zamyśliłam się nad jego wyglądem i imieniem. Coś mi się kojarzy, że Oli mówił coś o blondynie o imieniu Luke - Halo słyszysz mnie, jak masz na imię - Powróżył
- Tak tak sory zamyśliłam się . Mam na imię Suzanna, ale dla przyjaciół Sue, ej czy ty jesteś Dangerus - tym razem to ja zapytałam, a on tylko zrobił wielkie oczy.
- Tak to ja , a co? - chym czyli to jest ten co jedzie od nas jutro na wyścigach
- A nie nie widziałam Cię w domu, miło Cię poznać. Ty mnie nie kojarzysz jestem siostrą Chrisa - mówiąc to posłałam mu przyjazny uśmiech. - Ja chyba będę szła już do domu bo jeszcze wpadnę na kogoś znowu - odrzekłam
- Ja też idę do domu idziemy razem?- ja tylko potaknęłam i ruszyliśmy. Żadne z nas nie odzywało się do siebie przez całą drogę. Otworzyłam drzwi od razu poszłam do kuchni  zrobiłam sobie kanapkę, a następnie poszłam do pokoju. Po zjedzeniu powędrowałam do łazienki, by się przebrać w piżamę. Po powrocie zabrałam laptopa i położyłam się na łóżku. Obejrzałam film pod tytułem Need for speed, a potem udałam się do krainy Morfeusza.

~*~*~*~*~*~*
Hej Miśki !!

No to pierwszy rozdział już za nami.
 Jak wam się podoba? Moim zdaniem jest ok. Czekam na wasze komentarze .
~ Gumycollie :)

niedziela, 26 października 2014

Prolog

Wiecie jak to jest kiedy za wszelką cenę chce się wrócić do wcześniejszego trybu życia. Ja tak mam . Dwa lata temu byłam mistrzynią  nielegalnych wyścigów samochodowych. Nikt mnie nie umiał pokonać. Niestety wyjechałam do Birmingham . Tęsknie za prędkością i za moim kochanym starszym bratem również za Londynem. Niedługo jednak to się zmieni. Nie będzie mi tego brakować. Za tydzień wracam do Londynu. Będę mieszkać razem z bratem .  Podobno w naszym gangu jest kilku nowych chłopaków. Już nie mogę się doczekać kiedy zobaczę Lucy, Olivera, Matt’a , Kellin’ a  i oczywiście Christopher’ a mojego brata. Ostatnio kupiłam nowe cudeńko. Po prostu przepiękny i szybki samochód. Jest już w warsztacie. Nitro i wszelkie inne ulepszenia mają być gotowe za dwa tygodnie. Co oznacza, że będę musiała przeżyć tydzień bez własnego samochodu. Ciekawe czy ci nowi wiedzą kim jestem. Chętnie się o tym przekonam. Zastanawiające jest też czy mój brat zmienił swoje zachowanie. Pamiętam był ciągle za bardzo opiekuńczy, ale to on nauczył mnie jeździć i to on nauczył mnie strzelać. Musze przyznać, że w obu dziedzinach jestem od niego lepsza. Teraz nasz cały gang, jeśli tak to można ująć bo teraz to w sumie Chris’ a to nasza rodzina. Wszyscy mieszkają w dość sporej willi, czyli w domu moim i brata. Dostaliśmy go po rodzicach. Oni niestety  nie żyją. Zginęli w wypadku samochodowym parę lat temu. To po ich śmierci zaczęliśmy razem z bratem się ścigać w nielegalnych wyścigach. Już nie mogę się doczekać kiedy poczuję tą wolność i wiatr we włosach. Jadąc czuje się bezpieczna nic ani nikt nie może mi przeszkodzić. Szybkość to wolność, droga to wolność. Ja jako jedna z nielicznych ścigałam się nie dla pieniędzy, tylko dla poczucia bezpieczeństwa. Ktoś nie znający może powiedzieć, że jestem pustą dziewczyną, bez ambicji i zwykłą dziwką, ale mnie trzeba mnie poznać by dowiedzieć się jaka jestem naprawdę. Ktoś mądry powiedział, „ Nie oceniaj książki po okładce „  No właśnie. Większość ludzi nie rozumie co ono oznacza, a nawet jeśli wiedzą to nie stosują się do niego. Został tydzień do wolności i do treningów. Tak będę chodziła na treningi wieczorne jazdy, bo nie powiem, że nadal ma  tak dobrą kondycję. Muszę solidnie poćwiczyć zanim znowu będę mogła brać udział w wyścigach. Chcę by nikt nie dowiedział się o moich planach mogą wiedzieć jedynie Chris i Oliver. Im zawsze najbardziej ufałam. Oli jest starszy ode mnie o trzy lata czyli tyle co Chris. Ta dwójka była lub jest najlepszymi przyjaciółmi od dzieciństwa. Osiego traktuje jak drugiego brata zawsze był przymnie. Nigdy mnie nie zawiódł. Jest moim przyjacielem. Przynajmniej tak sądzę . Zastanawia mnie to czy Ci nowi są dobni i kto jest nowym mistrzem . Czy będzie mi łatwo go lub ją pokonać? Jak szybko osiągnę formę? Mam nadzieję, że ten tydzień szybko minie. Zaczyna się wielkie oczekiwanie i pakowanie. Dokładnie zostało 7 dni i 2 godziny minut nie chcę mi się już liczyć. Czy może być lepiej wracam do rodzinnego miasta i znów będę mogła robić rzeczy które kocham. Czas tylko czekać i mieć nadzieję, że nic złego mi się nie stanie. W sumie ja mogło by się coś mi stać. No cóż różni ludzie chodzą po tym świecie. Jak to niektórzy mawiają „ Poczekamy zobaczymy”  Ja zastosuje się do tego powiedzenia. Już nie mogę się doczekać.
                                                                       

~*~*~*~*

Hejo
Jest już nowe opowiadanie. 
Jestem mega podekscytowana tym zaczynamy nową historię. 
Piszcie jak wam się podoba  :)

~ Gumycollie :)

Fabuła

Dziewiętnastoletnia Sue powraca do Londynu za wszelką cenę chce wrócić do wcześniejszego trybu życia. Na swojej drodze napotyka tajemniczego chłopaka. Kocha prędkość i taniec oraz śpiew. Jak potoczą się losy bohaterów? Czy znowu pojawię się problemy w życiu Sue?

niedziela, 19 października 2014

Nowe opowiadanie

Za tydzień w sobotę na tym blogu pojawi się nowe opowiadanie (jeśli to czytasz w komentarzu wpisz chociaż kropkę). Prolog i bohaterowie o godzinie 21.30 Sobota !!

~ Gumycollie :)