Menu

piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 2



Zza okna do mojego pokoju wkradły się jasne promienie słońca. Padły na moją twarz, przez co byłam zmuszona do obudzenia się. Powoli podniosłam powieki . Potarłam i siadłam na łóżku jednocześnie. Przeciągnęłam się i wstałam. Podeszłam do szafy by wybrać strój na dzisiaj. W ręce wpadła mi czarna koszulka z napisem do tego czapka i conversy tego samego koloru. Zabrałam ubrania i ruszyłam do łazienki. Tam wykonałam poranną toaletę, a następnie podreptałam do kuchni by zrobić śniadanie. Schodziłam po schodach bardzo cicho by nikogo by nikogo nie obudzić. Postanowiłam zrobić naleśniki. Wyciągnęłam s z szafek wszystkie potrzebne składniki i zabrałam się do przygotowywania posiłku. Gdy  skończyłam poszłam obudzić resztę. Otworzyłam pierwsze drzwi na korytarzu. Pierwsze co zauważyłam to słodko śpiącego Ashtona. Podeszłam do niego i potrząsnęłam za ramie. Chłopak natychmiast się obudził.
- Wstawaj zrobiłam śniadanie. – powiedziałam stanowczo. Chłopak posłusznie wstał i  ruszył razem ze mną  budzić resztę. Po paru minutach  na korytarzu stali już wszyscy prócz mojego brata. Popędziłam natychmiast do pokoju i wzięłam gitarę. Całą ekipom weszliśmy do sypialni Chrisa. Matt cieszył się jak małe dziecko. Ja zaczęłam grać i śpiewać a wszyscy się dołączyli . Nasz śpioch wyleciał z łóżka ja opętany, a my  wybuchliśmy śmiechem. On tylko spojrzał na nas groźnie i poszedł grzecznie z nami na śniadanie. Gdy tylko ujrzeli naleśniki od razu rzucili się jak zwierzęta.
-  Sue to jest naprawdę dobre – krzyknął Calum, uśmiechając się.
- Tylko się nie przyzwyczajaj – odpowiedziałam, puszczając mu oczko. Fajnie, że komuś smakuje to co gotuje, ale raczej nie jestem taka miła. No może czasem, jak trzeba podpisać się ekipie. 
- No to co dzisiaj macie w planach ? – zadałam pytanie bo słyszałam tylko o wieczornym wyjściu.
- Nie wiem jak ty, ale ja i Calum musimy razem Kellinem musimy załatwić pewne sprawy, a reszta siedzi w garażu, więc masz czas wolny – powiedział Mikey i wyszedł z kuchni. No to fajnie zostałam sama. Mówiąc nawet się nie zastanawiałam co mam zamiar tu robić przez całe dnie. Hym może pójdę do centrum i rozejrzę się trochę po mieście. Przynajmniej trochę czasu mi minie. Nie stojąc dale, jak idiotka.  Pobiegłam do mojego pokoju i zabrałam potrzebne rzeczy takie jak: telefon, portfel i torebkę. Zawahałam się czy brać mój pistolet. Chętnie poszła bym postrzelać. Z tą myślą podeszłam do szafki nocnej i wyciągnęłam mojego Glocka 17 Gen4. Wrzuciłam ho do torebki. Rozejrzałam się jeszcze po pokoju i zaszłam do przedpokoju. Ubrałam kurtkę i wyszłam z domu. Ruszyłam wolnym krokiem w kierunku parku. Postanowiłam po spacerować chwilę. Mijałam zabieganych ludzi lub spieszących się. Wszyscy mieli swój cel. Ja też go mam. Mój plan odnośnie zrealizowania go został już wdrążony do życia. Przynajmniej mi się nigdzie nie śpieszy. Dzisiaj jest piękna pogoda. Słońce świeci i jest ciepło czy mógł być lepszy dzień na strzelani. Zanim się obejrzałam przechodziłam obok Starbucksa. Zatrzymałam się i od razu ruszyłam do środka lokalu. Lubię ich kawy. Zamówiłam szybko Latte i poszłam dalej kierując się już w stronę strzelnicy. Już miałam wejść na pasy, gdy tuż przede mną przejechał samochód. Białe Ferrari, z ogromną prędkością. Ciekawe co by było gdybym weszła na tę pieprzoną ulice. No trak potrącił by mnie cham i nawet nie zatrzymał by się. Niczego innego nie mogła bym się spodziewać. Sama taka jestem. Nie myśląc dalej nad tym co się wydarzyło poszłam w dalszą drogę. Nie minęło kolejne pięć minut jak już byłam na miejscu. Wyjęłam z torebki mojego Glocka i zajęłam odpowiednią pozycję. Nikogo dzisiaj nie było co było dosyć dziwnym zjawiskiem. Nie przejmując się niczym wykonałam pierwszy strzał. Głośny dźwięk i odgłos uderzania w tarcze. Tego mi było trzeba.  Za pierwszym razem trafiłam w sam środek tarczy. Już po chwili padł kolejny strzał i kolejny. Czułam, że odpływają ode mnie wszystkie zmartwienia. Nic się już nie liczyło. Za każdym zadanym ciosem w cel, nic się nie zmieniało. Każda kula trafiał w centrum. To jest wspaniałe uczucie, nic ani nikt nie może Cię powstrzymać. Zanim się obejrzałam minęły już dwie godziny. Postanowiłam, że na dzisiaj zakończę trening. Schowałam broń  do torby. Wychodząc ze strzelnicy przypomniało mi się, że trzeba zrobić zakupy, więc nie zastanawiając się już dłużej ruszyłam do najbliższego sklepu. Droga nie trwała dłużej niż dziesięć minut. Wzięłam koszyk i zaczęłam wrzucać do niego co lubiłam lub co mogło byś się przydać. Nie mogło w nim zabraknąć żelków lub chipsów. To było podstawa. Ta ja  i moje zdrowe odżywianie. Słyszałam, że luk to taka druga ja, więc alkoholu szczególnie dzisiaj nie mogło zabraknąć.  Jak każe tradycja, nie wiem jaka, ale każdą wygraną trzeba opić.  Włożyła do mojego koszyka kilka butelek wódki i dwie zgrzewki piwa. Po chwili już stałam przy kasie. Nagle mnie oświeciło, że przecież nie jestem samochodem. No to ciężka droga mnie czeka. Miejmy nadzieję, że autobusem dojadę. Zapłaciłam i zabrałam wielkie torby pełne różnych napoi i jedzenia. Ociężałym krokiem ruszyłam w stronę przystanku autobusowego. Szybko sprawdziłam rozkład jazdy i najbliższy autobus mam za 10 minut. Nie tak źle. Dobrze, że od jutra będę miała swoje nowe auto. Wyjęłam telefon z torebki i założyłam słuchawki, a następnie włączyłam ulubiony utwór. Zanim się obejrzałam  mój transport już przyjechał. Od razu wsiadłam i postawiłam torby obok mnie. Ruszałam stopom w rytm muzyki. Od dziecka miałam tak, że jak leciała fajna piosenka to jakaś część ciała musiał poruszać się w jej rytm, ale najlepiej jest gdy wszystkie mogą to robić i powstaje wspaniały taniec. Można przez to wyrazić swoje emocje i się wyładować. Robiłam to zawsze w Birmingham. Tam nie mogłam jeździć na wyścigach, nie bez ekipy. Po prostu to mnie blokowało. To pozwalało mi się wyładować, gdy miałam słabsze dni. To nie pozwalało mi się poddać i właśnie za to kocham taniec. No, ale zakończmy już ten wykład na temat jednej z moich pasji. Wysiadłam z pojazdu i powolnym krokiem niosąc siatki poszłam w stronę domu. Nagle ktoś złapał mnie za rami. Odwróciłam się odruchowo by zobaczyć kto to. Za mną stał jak zawsze uśmiechnięty Kellin.
- Hej widzę, że zrobiłaś zakupy może pomóc Ci z siatkami? – zapytał. Oh boże dziękuje ci za ten dar.
- Bardzo bym prosiła. Z nieba mi spadłeś – gazu zabrał ode mnie kilka siatek od razu mogłam się wyprostować. Ulżyła teraz bez problemu mogłam wrócić do domu.
- Jak było w Birmingham? – Kellin spytał. No co oni z tym mają rozumiem nie było mnie, ale bez przesady.
- Dobrze szybko zleciało, ale bardzo cieszę się, że znów jestem w domu – Posłałam mu uśmiech. Jeszcze chwile szliśmy i doszliśmy. Otworzyłam drzwi domu i od razu udałam się do kuchni postawiliśmy zakupy na blacie i zaczęliśmy rozpakowywać. Wszystko ostrożnie odkładałam na półki, by się nie pobiło lub nie zleciało na podłogę. Po zakończonej czynności podreptałam do pokoju i walnęłam się na moje mięciutkie łóżko. Spojrzałam na ścianie gdzie wisiał zegarek. Dochodziła już szesnasta. Przydało by się coś zjeść. Postanowiła zamówić pizze. Mówiąc szczerze nie chciało mi się wymyślać ani gotować jakiegoś dania. Nie pytając się chłopaków czy też chcą wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam do pizzeri. Wybrałam moją ulubioną czyli Vegetarianę i biorąc pilota do ręki włączyłam wieżę. Muzyka głośno rozbrzmiała. Nagle przybyło mi energii. Jakby ktoś oblał mnie zimną wodą całe zmęczenie poszło precz moim siałem zawładnęła muzyka w ekspresowym tempie zrobiłam rozgrzewkę i zaczęłam tańczyć. Nagle do moich uszu dobiegła piosenka, którą znam doskonale i miałam do niej układ od razu weszłam w odpowiednim momencie i zaczęłam tańczyć. Po paru przetańczonych piosenkach zadzwonił dzwonek do drzwi. Jak burza pobiegłam do drzwi zapłaciłam dostawcy i równie szybko pobiegłam do pokoju. Od razu zabrałam się za jedzenie. Było przepyszne. Zamęczona  i najedzona położyłam się na łóżku. Nawet nie wiem kiedy usnęłam.
Nagle rozniosło się głośne pukanie do drzwi pokoju, co niestety, ale mnie obudziło. Powiedziałam ciche proszę. Tym który mnie obudził był Chris.
- Księżniczko wstawaj i ubieraj się za chwile jedziemy na wyścigi. Co to już – pomyślałam.  Od razu wstałam i podeszłam do szafy wzięłam małą torebkę do której mogę włożyć pistolet, pieniądze i telefon, wyciągnęłam czarną sukienkę i szpilki tego samego koloru i okulary, niby jest już ciemna, ale nie chcę by ktoś mnie rozpoznał. Podreptałam do łazienki i przebrałam się w przygotowane rzeczy zrobiłam makijaż i rozczesałam włosy. Postanowiłam zostawić je rozpuszczone. Zabrałam torebkę i skórzaną kurtkę, i zeszłam na dół.
- Wow – to usłyszałam od wszystkich, tylko nie wiem dlaczego. Nie wyglądałam jakoś super.
Wsiedliśmy do samochodów, a następnie pojechaliśmy w umówione miejsce. Wysiadłam powoli z samochodu , jak wszyscy za chwilę miał się rozpocząć wyścig. Niestety nie miałam przyjemności prowadzenia ani jechania autem, które dzisiaj startuje. Postanowiłam przejść się do cudeńka Luke’a. Wyglądało całkiem nieźle. Mam nadzieję, że wygra. Nagle usłyszałam, sygnał do ustawienia się zawodników na linie startu. Odeszłam jak najszybciej i ustawiłam się kolo chłopaków.  Gdy już wszyscy zawodnicy się ustawili rozpoczęło się odliczani. Dziewczyna stojąca pomiędzy samochodami opuściła flagę, a wszyscy startujący ruszyli w jak najszybszym tempie. Widziałam jak Luke robi drifta na pierwszym zakręcie miał niezłą technikę, ale mogła by być lepsza. Teraz cała grupa widzów razem zemną przeniosła się na linie mety. Minęło może pięć minut, a na choryząncie pojawiło się auto Luke’ a. Nagle inny pojazd go wyprzedził. No tak standardowy błąd za szybko włączone nitro. Nastolatek z naszej drużyny rozpędził się do największej prędkości i włączył nitro. Jako pierwszy przekroczył linie mety i zatrzymał się przed tłumem. Razem z ekipą podeszliśmy i pogratulowaliśmy mu. Nagle odniosłam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje…

~*~*~*~*~*~*

Hej Miśki!!
Już jest drugi rozdział. Jak wam się podoba? Przepraszam za błędy, jeśli są. 
Zachęcam do komentowania. Dla was to tylko chwila i do za tydzień.
~Gumycollie :)

5 komentarzy:

  1. extra, czekam na nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. jej, coraz więcej się dzieje :P
    a ten taniec cudo:>

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Su ona jest cudowna. Kocham kocham kocham
    Ciekawe kto jest jej obserwatorem.
    Oby jakiś przystojniak ;)

    OdpowiedzUsuń