Menu

niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 4



* Luke *

Nagle usłyszałem głośne trzaśnięcie drzwi. Co do cholery. Poczułem jak skronie zaczynają pulsować. Kurde zaraz coś rozsadzi mi łeb. Chyba ostatnio przesadziłem z alkoholem. Dobra i tak już nie zasnę. Podniosłem się z podłogi cały obolały. Wyciągnąłem z kieszeni telefon, by sprawdzić, która jest godzina. Na wyświetlaczu pojawiła się tapeta i napis 13. 02. No to trochę pospałem. Ruszyłem w kierunku kuchni mijając śpiącego Caluma. Nie wiem jakim cudem pamiętam cały wczorajszy wieczór. Pierwsze co mi podsyła pamięć, to Sue tańcząca na stoliku do kawy. Muszę przyznać ruszać to ona się umie, ale jest tak jak wszystkie inne dziewczyny. Chodzi na wyścigi, ale nawet pewnie nie umie dobrze jeździć, a co by było gdyby jechała w którymś. Pewnie by się rozwaliła na pierwszym lepszym zakręci. Driftu na pewno nie zrobi. Ubiera się podobnie do tych wszystkich nastolatek, które znam. Nie myśląc dalej wyciągnąłem z szafki tabletkę przeciw bólową, a następnie połknąłem kapsułkę i popiłem wodą. Później poszedłem się ubrać. Założyłem strój do pracy przy autach i podreptałem w kierunku garażu. Muszę zrobić kilka poprawek przy aucie. Nic nadzwyczajnego dzień jak co dzień. Wyciągnąłem narzędzia i zacząłem reperować maszynę. Po pół godzinie znudziła mi się praca w ciszy, więc włączyłem radio. Od razu buzia mi się uśmiechnęłam gdy usłyszałem mój ulubiony kawałek w stacji.  Nim się obejrzałem minęła kolejna godzina. Postanowiłem na dzisiaj zakończyć pracę i zajrzeć czy nasze śpiące królewny już wstały. Jak się okazało wszyscy prócz Sue oglądali film, więc dosiadłem się do nich. Nie miałem planów, więc zdałem się na chłopaków. W pewnym momencie otworzyłem paczkę chipsów  i zrobiłem Popkom . Wraz z moimi debilami zrobiliśmy maraton filmowy.
W pewnym momencie wpadła do domu nasza zguba .
- Hej chłopaki, macie kaca?- zapytała. Oj czyżby pani tez przesadziła z alkoholem.
- Żebyś wiedział. Już dawno nie było tak ostrego melanżu – powiedział Kellin. No tak ten to lubi dobrze imprezy.
- No niech zgadnę ostatni taki był dwa lata temu – odpowiedział mu pytaniem. Ciekawe dlaczego akurat dwa lata temu.
- No, skąd wiedziałaś ? – zapytał się. No dobre pytanie. Może nas wtedy nie było.
- No wiesz potem ja wyjechałam i nie miał kto rozkręcić imprezy – no to niezła odpowiedź, a ten dureń się uśmiechnął. Boże ludzie czy tylko ja się tak dziwnie czyje. Nasza zmora zabrało Olivera i poszła do pokoju. Czy ja o czymś nie wiem. Czy oni są razem? Ciekawe co Tam będzie się działo, ale w sumie co mnie to obchodzi. Po paru kolejnych filmach usłyszałem jak ktoś wychodzi z domu. Pewnie to nasza para. Zaczęły już mnie nudzić te filmy, więc zabrałem swój tyłek jazem ze mną z kanapy i pobiegłem do swojego pokoju. Wyciągnęłam ołówki i kartkę i zacząłem rysować. Lubię czasem to robić. Tak minęły mi dwie kolejne godziny. Nie wiedząc co już robić założyłem słuchawki na uszy puściłem piosenki Josh’ a Ramsay’ a. Nawet nie wiem kiedy usnąłem.

* Sue *

Jechałam spokojnie nic się nie liczyło. To było jak jakiś trans, w który umieją wprawić tylko cztery rzeczy muzyka, szybka jazda i taniec. To kiedy gram na gitarze lub perkusji i śpiewam. Trakcie robienia tego Czuje się jakbym latała. To jest całe moje życie. Każdy z nas ma coś takiego. Coś co nie pozwala nam utonąć. Nasz dusza lata, jest w niebie. Utrzyma nas przy życiu. Pozwoli zapomnieć o całym złu. Jest zawsze  i na zawsze. Po prostu zatracasz się w tym. Uwielbiam to uczucie. Niestety już nadszedł czas by zatrzymać pojazd. Samochód stanął, a ja wysiadłam. Ostrożnie zamknęłam drzwi i podreptałam w kierunku domu. Nie śpiesząc się ruszyłam do mojego pokoju. Mówiąc szczerze marzyłam o ty położyć się na łóżku. Zanim to zrobiłam postanowiłam wziąć jakąś lekturę. Mój wybór padł na If I Sty – Forman’ a Gayle’a. Zaczęłam czytać tą książkę jakiś czas temu. Jest świetna. Opowiada o dziewczynie, która kocha muzykę całym swoim sercem. Przeżywa swoją pierwszą miłość. Pewnego dnia traci wszystko. Ma wypadek, w którym umierają jaj najbliżsi. Tu niestety skończyłam, więc nie mogę powiedzieć nic więcej. Bez dłuższych przemyśleń walnęłam się na łóżko i zaczęłam czytać. Cóż mogę myśleć całkowicie zatraciłam się w tym dziele. Przypomina  mi trochę moją historię. Płakałam już kilka razy czytając. Autor musiał mieć wspaniały talent i pomysł na tę historię. Ja bym nigdy czegoś takiego nie osiągnęła. Zazdroszczę mu talentu, ale przecież każdy z nas jest w czymś dobry. On pisze ktoś inny rysuje lub śpiewa gra na jakimś instrumencie albo tańczy. Można tak wymieniać w nieskończoność. Odłożyłam bestseller na miejsce i poszłam się przebrać w piżamę,  a następnie położyłam się spać.

~ Rano ~

Obudziłam się sama z siebie. Co w moim przypadku jest dosyć dziwne. Ni mówiłam nigdy, że jestem śpiochem. Zazwyczaj ktoś musiał się namęczyć bym wstała. Podniosłam się i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam czarną koszulkę z nirvany do tego vansy i bransoletkę tego samego koloru, i szare rurki. Tak wiem bardzo kolorowo, ale ja lubię taki styl. Nie mam pojęcia co będę dzisiaj robić. Może wyjdę gdzieś z chłopakami, a może przesiedzę cały dzień w domu. Zobaczy się. Zaszłam na duł gdzie siedzieli wszyscy chłopcy.
- Hej, co dzisiaj w planach? – zapytałam z nadzieją, że coś się dzisiaj wydarzy.
- No nie wiem. Fajnie by było wyjść gdzieś całą paczką, tylko gdzie?  - odpowiedział Mikey
- No wiesz słyszałam, że jest6 teraz wesołe miasteczko w Londynie, możemy się tam wybrać- zaproponował z bananem na twarzy Calum.
- Świetny pomysł, to o której idziemy? –odrzekłam mając nadzieję, że inni też się zgadzają.
- Może o jedenastej jakoś bo jest dziesiąta – podał propozycję Matt
- Ok. to za pięć spotykamy się tutaj – powiedziałam na co wszyscy przytaknęli.  Nie czekając na dalszy tok rozmowy poszłam do kuchni. Przygotowałam sobie kanapki i pobiegłam do pokoju. Wzięłam gitarę do ręki i postanowiłam coś zagrać bo dawno już tego nie robiłam. No i zaczęłam grać. Właśnie w ten sposób zleciał mi cały czas. Zabrałam potrzebne rzeczy i zbiegłam do salonu. Nie było tam tylko Ashton’a i Chris’ a. Nie było trzeba długo na nich czekać. Po paru minutach dołączyli do nas i rozeszliśmy się do samochodów. Na byłam razem z bratem Olim i Ashton’em w aucie reszta pojechała drugim wozem. Na szczęście na kierownicę wsiadł Oli, więc nie było obawy, że ktoś mnie rozpozna. W mgnieniu oka dojechaliśmy na miejsce. Pierwszą atrakcją jaką wybraliśmy była kolejka górska. Weszliśmy do dwóch pierwszych wagoników i zapięliśmy pasy bezpieczeństwa, a po chwili kolejka ruszyło. W połowie okrążenia do mojego ucha doszło kilka głośnych krzyków nastolatków. Hahah chyba nie wiedzą co to prędkość. Na spirali tylko ja się świetnie bawiłam. Ma się to doświadczenie. Cała ekipa prócz mnie wrzeszczała w niebo głosy. Po zatrzymaniu się wagoników spokojnie wysiadłam, a inni wybiegli, jakby tam siedział diabeł czy coś.
- No chłopaki jak się podobało? – zapytałam kpiącym głosem z bananem na twarzy.
- Oj nigdy więcej – powiedział Mikey, a ja tylko się zaśmiałam
- Boże ludzie to wy szybciej jeździcie samochodem niż to gówno pędzi, a się bicie. Serio?- Zaśmiałam się głośno
- No wiesz… Tak jakoś.. – Zaczął jąkać się Kellin
- Nawet ty Luke. Niby nie pokonany druga wersja mn.. Misterous  - uśmiech nie schodził mi z twarzy – Dobra już was nie męczę. Chodźcie na watę cukrową.
Jak powiedziałam tak zrobiliśmy. Każdy z nas zamówił największą jaką się dało. Jadłam w spokoju gdy nagle ktoś zaatakował mnie od tyłu i przylepił mi kawałek na buzię. Nie wiedział z kim zadarł. Jak się okazało, tym głupcem był nie kto inny jak Oli. Szybko oddałam mu tym samym. No i tak właśnie zaczęła się wojna na jedzenie. Trwało to krótko ale nasze miny były bezcenne. Po zakończonej bitwie ruszyliśmy na następne atrakcje. Tym razem wypadło na Dom strach. Całą grupą weszliśmy do tunelu. Co chwilkę na drodze stawały nam jakieś potwory. Nuda. Straszniejsze rzeczy mogą się stać jak ktoś mnie obudzi. Nie wzruszeni poszliśmy na diabelski młyn. Tam chociaż będzie można pooglądać ładne widoki. Po całym okrążeni  ruszyliśmy na trampoliny. Zdjęliśmy buty i wskoczyliśmy. Chłopaki zaczęli się wygłupiać. Robić różne dziwne miny i pozy. Uśmiech nie znikał mi z twarzy. Już dawno się tak dobrze nie bawiłam. Przez następną  godzinę łaziliśmy po różnych stoiskach. Na zakończenie poszliśmy na lody. Ja wzięłam malinowe. Luke o smaku ciastka, Mike bananowe Oli czekoladowe, Chris pistacja, Calu waniliowe, Ashton truskawkowe, Kellin wiśniowe, a Matt owoce leśne. W drodze do pojazdów zjedliśmy słodkości i mogliśmy już ruszyć w drogę powrotną. Każdy wsiadł na swoje miejsce i ruszyliśmy do domu. W połowie podróży dostałam tajemniczą wiadomość od nieznanego numeru.

Widziałem jak się świetnie bawisz, ciesz się póki możesz. 
Już niedługo zejdzie ci uśmiech z twarzy SA.

 ~*~*~*~*~*~*

Hej Miśki!!
 Przepraszam Was bardzo, że wczoraj nie było rozdziału, ale wynikło to z powodów technicznych
Gdy zapisywałam ostateczną wersję rozdziału wystąpił błąd i cały rozdział usuną się. Ta jak ja to kocham...
No, ale już jest ten czwarty rozdział, jak wam się podoba ?

~ Gumycollie :)

sobota, 15 listopada 2014

Rozdział 3



Zignorowałam to odczucie. Dzisiaj nic nie mogło popsuć dobrej zabawy.
- No to co chłopaki jedziemy do domu i świętujemy! – krzyknęłam radośnie. Oni tylko potaknęli i od razu rozeszliśmy się do samochodów. W mgnieniu oka dojechaliśmy na miejsce. Weszliśmy do domu a ja jak najszybciej pobiegłam do pokoju zabrałam mojego pendrive’a z muzyką i poszłam włączyć muzykę na dole. Nagle zrobiło się głośno. Ekipa popatrzyła na mnie zdziwiona., a ja co zrobiłam . Podeszłam do szafki do które odłożyłam wcześniej alkohol. Od razu rzucili się jak zwierzęta. Wyjęłam też kilka misek i jedzenie kupione na naszą balangę.   Ułożyłam wszystko na blacie i natychmiast wbiegłam do salonu, który jest połączony z kuchnią. Wskoczyłam na stół i zaczęłam tańczyć. Wszyscy patrzyli na mnie z otwartymi buziami ja zaskoczyłam z stołu i tylko machnęłam ręką by się przyłączyli. Po chwili całą grupą miotały już bity. Nikt nie mógł się oprzeć. Co chwilkę coś piliśmy to piwo to wódkę. Co nam tylko wpadło w ręce. Po dobrej godzinie bezustannych pląsów. Byliśmy już zmęczeni i pijani. Nikt nie chciał kończyć domówki.  Bawiliśmy dalej. Po kolejnej godzinie. Na nogach byli już tylko Matt, Oli i ja.
- Patrzcie chłopaki tam leży tęczowy wieloryb ! – krzyknęłam głośno, wskazując miejsce. Nastolatkowi podążyli za moją ręką wzrokiem. – Może z nami potańczy, jak go poprosimy – Powiedziałam zabawnym głosem.
- Sue wieloryby nie mogą oddychać na lądzie – wrzeszczał Matt – On się dusi !
- O nie pomórz mi go przenieść do łazienki do wanny!
Otworzyłam oczy. Strasznie boli mnie głowa. Skronie pulsują. Rozejrzałam się by sprawdzić gdzie jestem. Okazało się, że leżę w wannie. Musiała być niezła balanga. No ja raczej nie budzę się w takich miejscach. Muszę pójść natychmiast do kuchni po jakąś tabletkę przeciwbólową. Wydreptałam z łazienki i ruszyłam do kuchni po drodze minęłam spiętego Matt’ a i Ashtona. Gdy doszłam do celu to w błyskawicznym tempie połknęłam tabletkę.  Następnie podeszłam do lodówki i zajrzałam co jest. Wyciągnęłam mi potrzebne składniki i zaczęłam robić gofry. Postanowiłam nie budzić chłopaków tylko zjeść samemu. Po skończonym posiłku pomyślałam, że pojadę odebrać mój nowy  samochód. Jak pomyślałam tak zrobiłam zabrałam portfel i poszłam na autobus, który zatrzymuje się niedaleko umówionego miejsca. Droga trwała koło pół godziny. Mężczyzna już stał i na mnie czekał. Podeszłam do niego pewnym krokiem. On podał mi kluczyki do wozu w wsiadł do swojego. Ja nie zwlekając dłużej podeszłam do mojego i zasiadłam za kierownicą. Odpaliłam silnik i ruszyłam w kierunku mojego garażu. Podróż nie trwała długo. Wysiadłam z auta i przebrałam się w mój kombinezon, który leżał w szafce. Bez zwłoki zaczęłam pracować i ulepszać moje cudeńko. Bałam dwa lata temu najlepszym mechanikiem w mieście więc założenie nitro w wozie nie było najmniejszym problemem dla mnie.  Pracowałam przez dwie godziny nad nim a potem poszłam się po przyglądać moim starym samochodom. Mój garaż składa się z normalnego garażu, magazynu za wszelkimi częściami i z warsztatu. To jest mój drugi dom.  Potrafiłam tu spędzać całe dnie. Tęskniłam za tym miejscem i to bardzo. Szczególnie, że nikt nie wiedział gdzie to jest. Mam tu też sale, w której mogę sobie potańczyć. Zaczęła mnie już nudzić to cisza. Więc podeszłam do radia i włączyłam je. Od razu poczułam bit lecący z urządzenia. Czyszcząc auto ruszałam się w rytm muzyki. Tyle wspomnień wiąże się z ty miejscem.
Szłam ciemną uliczką. Nie bojąc się. Miałam się spotkać z chłopakiem. To był typowy Bad boy. Nie bałam się go nigdy nawet nie podniósł na mnie ręki, ani nie podnosił głosu. Z tego wnioskowałam, że nie muszę się go obawiać. Gdy doszłam w umówione miejsce, ktoś zakrył mi dłonią usta. Nie wzruszona nawet nie próbowali się wyrywać. Will zazwyczaj tak się ze mną witał, ale po chwili coś mi nie pasowało nigdy tak długo nie trzymał mnie w potrzasku. Odwróciłam się. Jak się okazało to był on.
- Hej kochanie – powiedział groźnie
- Hej- powiedziałam i przysunęłam się do niego by go pocałować. On się odsunął. Coś tu nie grało.
- Wiesz dowiedziałem się pewnych rzeczy o tobie – zaczął podnosić głos- Zdradziłaś mnie ty pierdolona dziwko – już krzyczał
- Nie zdradziła bym ciebie. Kocham Cię Will- ja też krzyczałam
- Jesteś nic nie wartą dziwką, która nie umie się nawet przyznać do błędu. Nigdy cię nie kochałem. Nie zasługiwałaś na to. Idź do diabła – wykrzyczał mi prosto w twarz. Nie mogłam powstrzymać dłużej łez. Zaczęłam piec, aż wsiadłam do samochodu i pojechałam prosto do garażu. Włączyłam głośno muzykę i zapomniałam o bożym świecie.
Dlatego kocham to miejsce. Zawsze mi pomaga. Nie ważne co się stanie. Mogę tu przyjechać i się odciąć.

Postanowiłam już dłużej nie rozmyślać tylko wrócić do domu. Wsiadłam do jednego ze starszych aut i pojechali do domu. Miło było do niego wsiąść i znowu poczuć tą moc. Minęło może dziesięć minut i już byłam na miejscu. Zaparkowałam pojazd na podjeździe. Weszłam do mieszkania i poszłam do salony. Gdzie wszyscy siedzieli.
- Hej chłopaki, macie kaca? – zapytałam z bananem na twarzy
- Żebyś wiedział. Już dawno nie było tak ostrego melanżu – powiedział Kellin
- No niech zgadnę ostatni taki był dwa lata temu – Zaśmiałam się
- No, skąd wiedziałaś ? – zapytał się.
- No wiesz potem ja wyjechałam i nie miał kto rozkręcić imprezy – on tylko się uśmiechnął i nic już więcej nie mówił. Ja nic już też nic nie mówiąc poszłam do kuchni. Już dobrze po siedemnastej, więc wypada zjeść coś.  Zabrałam jedzenie do pokoju i postanowiłam sobie przed treningiem z Oliverem zrobić maraton filmowy i obejrzeć dwie ostatnie części Step Up, czyli Revolution i All In.  I tak minęły mi kolejne cztery godziny.
Po skończonym seansie zaszłam na dół ubrałam kurtkę, a następnie poszłam po Oliego. Chłopak błyskawicznie się ubrał i poszliśmy do swoich samochodów. Jechaliśmy ponad 170km/h. Całkiem normalnie bez szaleństw. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Były tu poustawiane skrzynie w tor do treningu driftów i długa trasa na, której można było maksymalnie się rozpędzić. Najpierw poszłam na drift. Pędziłam z maksymalną prędkością, przykładając się dokładnie do techniki. Skończyłam trasę z wynikiem minuta dwadzieścia. Całkiem nieźle, szczególnie, że to dwa okrążenia. Ćwiczyliśmy na tym torze przez pół godziny, następnie zaczęliśmy ćwiczyć inne ćwiczenie. Tak minęło nap kolejne pół godziny. Mówiąc szczerze  myślałam, że pójdzie mi gorzej. Jednak nie wyszłam tak bardo z wprawy. Co mnie cieszy. Bo to skraca czas treningów i szybciej będę mogła pojechać w wyścigach, ale koniec tych przemyśleń. Razem z Olim Ruszyliśmy w drogę powrotną.

~*~*~*~*~*~*~*~*
Hej Misiaki!!

Przepraszam was, że wyszedł taki nudny i krótki, ale jakoś nie umiałam go skleić do kupy. 
No, ale trudno mam nadzieją, że jednak wam się podobał i będziecie komentować.
~Gumycollie :)

piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 2



Zza okna do mojego pokoju wkradły się jasne promienie słońca. Padły na moją twarz, przez co byłam zmuszona do obudzenia się. Powoli podniosłam powieki . Potarłam i siadłam na łóżku jednocześnie. Przeciągnęłam się i wstałam. Podeszłam do szafy by wybrać strój na dzisiaj. W ręce wpadła mi czarna koszulka z napisem do tego czapka i conversy tego samego koloru. Zabrałam ubrania i ruszyłam do łazienki. Tam wykonałam poranną toaletę, a następnie podreptałam do kuchni by zrobić śniadanie. Schodziłam po schodach bardzo cicho by nikogo by nikogo nie obudzić. Postanowiłam zrobić naleśniki. Wyciągnęłam s z szafek wszystkie potrzebne składniki i zabrałam się do przygotowywania posiłku. Gdy  skończyłam poszłam obudzić resztę. Otworzyłam pierwsze drzwi na korytarzu. Pierwsze co zauważyłam to słodko śpiącego Ashtona. Podeszłam do niego i potrząsnęłam za ramie. Chłopak natychmiast się obudził.
- Wstawaj zrobiłam śniadanie. – powiedziałam stanowczo. Chłopak posłusznie wstał i  ruszył razem ze mną  budzić resztę. Po paru minutach  na korytarzu stali już wszyscy prócz mojego brata. Popędziłam natychmiast do pokoju i wzięłam gitarę. Całą ekipom weszliśmy do sypialni Chrisa. Matt cieszył się jak małe dziecko. Ja zaczęłam grać i śpiewać a wszyscy się dołączyli . Nasz śpioch wyleciał z łóżka ja opętany, a my  wybuchliśmy śmiechem. On tylko spojrzał na nas groźnie i poszedł grzecznie z nami na śniadanie. Gdy tylko ujrzeli naleśniki od razu rzucili się jak zwierzęta.
-  Sue to jest naprawdę dobre – krzyknął Calum, uśmiechając się.
- Tylko się nie przyzwyczajaj – odpowiedziałam, puszczając mu oczko. Fajnie, że komuś smakuje to co gotuje, ale raczej nie jestem taka miła. No może czasem, jak trzeba podpisać się ekipie. 
- No to co dzisiaj macie w planach ? – zadałam pytanie bo słyszałam tylko o wieczornym wyjściu.
- Nie wiem jak ty, ale ja i Calum musimy razem Kellinem musimy załatwić pewne sprawy, a reszta siedzi w garażu, więc masz czas wolny – powiedział Mikey i wyszedł z kuchni. No to fajnie zostałam sama. Mówiąc nawet się nie zastanawiałam co mam zamiar tu robić przez całe dnie. Hym może pójdę do centrum i rozejrzę się trochę po mieście. Przynajmniej trochę czasu mi minie. Nie stojąc dale, jak idiotka.  Pobiegłam do mojego pokoju i zabrałam potrzebne rzeczy takie jak: telefon, portfel i torebkę. Zawahałam się czy brać mój pistolet. Chętnie poszła bym postrzelać. Z tą myślą podeszłam do szafki nocnej i wyciągnęłam mojego Glocka 17 Gen4. Wrzuciłam ho do torebki. Rozejrzałam się jeszcze po pokoju i zaszłam do przedpokoju. Ubrałam kurtkę i wyszłam z domu. Ruszyłam wolnym krokiem w kierunku parku. Postanowiłam po spacerować chwilę. Mijałam zabieganych ludzi lub spieszących się. Wszyscy mieli swój cel. Ja też go mam. Mój plan odnośnie zrealizowania go został już wdrążony do życia. Przynajmniej mi się nigdzie nie śpieszy. Dzisiaj jest piękna pogoda. Słońce świeci i jest ciepło czy mógł być lepszy dzień na strzelani. Zanim się obejrzałam przechodziłam obok Starbucksa. Zatrzymałam się i od razu ruszyłam do środka lokalu. Lubię ich kawy. Zamówiłam szybko Latte i poszłam dalej kierując się już w stronę strzelnicy. Już miałam wejść na pasy, gdy tuż przede mną przejechał samochód. Białe Ferrari, z ogromną prędkością. Ciekawe co by było gdybym weszła na tę pieprzoną ulice. No trak potrącił by mnie cham i nawet nie zatrzymał by się. Niczego innego nie mogła bym się spodziewać. Sama taka jestem. Nie myśląc dalej nad tym co się wydarzyło poszłam w dalszą drogę. Nie minęło kolejne pięć minut jak już byłam na miejscu. Wyjęłam z torebki mojego Glocka i zajęłam odpowiednią pozycję. Nikogo dzisiaj nie było co było dosyć dziwnym zjawiskiem. Nie przejmując się niczym wykonałam pierwszy strzał. Głośny dźwięk i odgłos uderzania w tarcze. Tego mi było trzeba.  Za pierwszym razem trafiłam w sam środek tarczy. Już po chwili padł kolejny strzał i kolejny. Czułam, że odpływają ode mnie wszystkie zmartwienia. Nic się już nie liczyło. Za każdym zadanym ciosem w cel, nic się nie zmieniało. Każda kula trafiał w centrum. To jest wspaniałe uczucie, nic ani nikt nie może Cię powstrzymać. Zanim się obejrzałam minęły już dwie godziny. Postanowiłam, że na dzisiaj zakończę trening. Schowałam broń  do torby. Wychodząc ze strzelnicy przypomniało mi się, że trzeba zrobić zakupy, więc nie zastanawiając się już dłużej ruszyłam do najbliższego sklepu. Droga nie trwała dłużej niż dziesięć minut. Wzięłam koszyk i zaczęłam wrzucać do niego co lubiłam lub co mogło byś się przydać. Nie mogło w nim zabraknąć żelków lub chipsów. To było podstawa. Ta ja  i moje zdrowe odżywianie. Słyszałam, że luk to taka druga ja, więc alkoholu szczególnie dzisiaj nie mogło zabraknąć.  Jak każe tradycja, nie wiem jaka, ale każdą wygraną trzeba opić.  Włożyła do mojego koszyka kilka butelek wódki i dwie zgrzewki piwa. Po chwili już stałam przy kasie. Nagle mnie oświeciło, że przecież nie jestem samochodem. No to ciężka droga mnie czeka. Miejmy nadzieję, że autobusem dojadę. Zapłaciłam i zabrałam wielkie torby pełne różnych napoi i jedzenia. Ociężałym krokiem ruszyłam w stronę przystanku autobusowego. Szybko sprawdziłam rozkład jazdy i najbliższy autobus mam za 10 minut. Nie tak źle. Dobrze, że od jutra będę miała swoje nowe auto. Wyjęłam telefon z torebki i założyłam słuchawki, a następnie włączyłam ulubiony utwór. Zanim się obejrzałam  mój transport już przyjechał. Od razu wsiadłam i postawiłam torby obok mnie. Ruszałam stopom w rytm muzyki. Od dziecka miałam tak, że jak leciała fajna piosenka to jakaś część ciała musiał poruszać się w jej rytm, ale najlepiej jest gdy wszystkie mogą to robić i powstaje wspaniały taniec. Można przez to wyrazić swoje emocje i się wyładować. Robiłam to zawsze w Birmingham. Tam nie mogłam jeździć na wyścigach, nie bez ekipy. Po prostu to mnie blokowało. To pozwalało mi się wyładować, gdy miałam słabsze dni. To nie pozwalało mi się poddać i właśnie za to kocham taniec. No, ale zakończmy już ten wykład na temat jednej z moich pasji. Wysiadłam z pojazdu i powolnym krokiem niosąc siatki poszłam w stronę domu. Nagle ktoś złapał mnie za rami. Odwróciłam się odruchowo by zobaczyć kto to. Za mną stał jak zawsze uśmiechnięty Kellin.
- Hej widzę, że zrobiłaś zakupy może pomóc Ci z siatkami? – zapytał. Oh boże dziękuje ci za ten dar.
- Bardzo bym prosiła. Z nieba mi spadłeś – gazu zabrał ode mnie kilka siatek od razu mogłam się wyprostować. Ulżyła teraz bez problemu mogłam wrócić do domu.
- Jak było w Birmingham? – Kellin spytał. No co oni z tym mają rozumiem nie było mnie, ale bez przesady.
- Dobrze szybko zleciało, ale bardzo cieszę się, że znów jestem w domu – Posłałam mu uśmiech. Jeszcze chwile szliśmy i doszliśmy. Otworzyłam drzwi domu i od razu udałam się do kuchni postawiliśmy zakupy na blacie i zaczęliśmy rozpakowywać. Wszystko ostrożnie odkładałam na półki, by się nie pobiło lub nie zleciało na podłogę. Po zakończonej czynności podreptałam do pokoju i walnęłam się na moje mięciutkie łóżko. Spojrzałam na ścianie gdzie wisiał zegarek. Dochodziła już szesnasta. Przydało by się coś zjeść. Postanowiła zamówić pizze. Mówiąc szczerze nie chciało mi się wymyślać ani gotować jakiegoś dania. Nie pytając się chłopaków czy też chcą wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam do pizzeri. Wybrałam moją ulubioną czyli Vegetarianę i biorąc pilota do ręki włączyłam wieżę. Muzyka głośno rozbrzmiała. Nagle przybyło mi energii. Jakby ktoś oblał mnie zimną wodą całe zmęczenie poszło precz moim siałem zawładnęła muzyka w ekspresowym tempie zrobiłam rozgrzewkę i zaczęłam tańczyć. Nagle do moich uszu dobiegła piosenka, którą znam doskonale i miałam do niej układ od razu weszłam w odpowiednim momencie i zaczęłam tańczyć. Po paru przetańczonych piosenkach zadzwonił dzwonek do drzwi. Jak burza pobiegłam do drzwi zapłaciłam dostawcy i równie szybko pobiegłam do pokoju. Od razu zabrałam się za jedzenie. Było przepyszne. Zamęczona  i najedzona położyłam się na łóżku. Nawet nie wiem kiedy usnęłam.
Nagle rozniosło się głośne pukanie do drzwi pokoju, co niestety, ale mnie obudziło. Powiedziałam ciche proszę. Tym który mnie obudził był Chris.
- Księżniczko wstawaj i ubieraj się za chwile jedziemy na wyścigi. Co to już – pomyślałam.  Od razu wstałam i podeszłam do szafy wzięłam małą torebkę do której mogę włożyć pistolet, pieniądze i telefon, wyciągnęłam czarną sukienkę i szpilki tego samego koloru i okulary, niby jest już ciemna, ale nie chcę by ktoś mnie rozpoznał. Podreptałam do łazienki i przebrałam się w przygotowane rzeczy zrobiłam makijaż i rozczesałam włosy. Postanowiłam zostawić je rozpuszczone. Zabrałam torebkę i skórzaną kurtkę, i zeszłam na dół.
- Wow – to usłyszałam od wszystkich, tylko nie wiem dlaczego. Nie wyglądałam jakoś super.
Wsiedliśmy do samochodów, a następnie pojechaliśmy w umówione miejsce. Wysiadłam powoli z samochodu , jak wszyscy za chwilę miał się rozpocząć wyścig. Niestety nie miałam przyjemności prowadzenia ani jechania autem, które dzisiaj startuje. Postanowiłam przejść się do cudeńka Luke’a. Wyglądało całkiem nieźle. Mam nadzieję, że wygra. Nagle usłyszałam, sygnał do ustawienia się zawodników na linie startu. Odeszłam jak najszybciej i ustawiłam się kolo chłopaków.  Gdy już wszyscy zawodnicy się ustawili rozpoczęło się odliczani. Dziewczyna stojąca pomiędzy samochodami opuściła flagę, a wszyscy startujący ruszyli w jak najszybszym tempie. Widziałam jak Luke robi drifta na pierwszym zakręcie miał niezłą technikę, ale mogła by być lepsza. Teraz cała grupa widzów razem zemną przeniosła się na linie mety. Minęło może pięć minut, a na choryząncie pojawiło się auto Luke’ a. Nagle inny pojazd go wyprzedził. No tak standardowy błąd za szybko włączone nitro. Nastolatek z naszej drużyny rozpędził się do największej prędkości i włączył nitro. Jako pierwszy przekroczył linie mety i zatrzymał się przed tłumem. Razem z ekipą podeszliśmy i pogratulowaliśmy mu. Nagle odniosłam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje…

~*~*~*~*~*~*

Hej Miśki!!
Już jest drugi rozdział. Jak wam się podoba? Przepraszam za błędy, jeśli są. 
Zachęcam do komentowania. Dla was to tylko chwila i do za tydzień.
~Gumycollie :)

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 1



Leniwie otworzyłam powieki. Siadłam i przeciągnęłam się, a następnie jak zwykle spojrzałam która jest godzina. Moją pierwszą myślą było „ Cholera zaspałam. Spóźnię się na samolot” Tak to już dziś. Lecę do Londynu. Nie przeciągając szybko podbiegłam do biurka na którym leżały przygotowane ubrania. Chwyciłam je i szybkim tempem poszłam do łazienki. Po wykonanych porannych czynnościach zbiegłam na dół i przygotowałam sobie jakieś skromne śniadanie. Zjadłam je i poszłam po walizkę i telefon. Potem sprawdziłam czy wszystko wzięłam. Wyszłam na dwór i wsiadłam do taksówki, która już na mnie czekała. Powiedziałam kierowcy gdzie ma jechać i ruszyliśmy. Po dotarciu na lotnisko podziękowałam i zapłaciłam taksówkarzowi. Wykonałam wszystkie potrzebne czynności i wsiadłam do samolotu. Odetchnęłam z ulgą. „ Zdążyłam”  pomyślałam. Poczekałam aż wystartujemy, a następnie ułożyłam się wygodnie na fotelu i usnęłam. Obudziła mnie  stewardessa. Lot Minął mi strasznie szybko. Powolnym tempem wywlokłam się z samolotu i ruszyłam taśmy z bagażami. Po krótkim czekaniu na mój bagaż ruszyłam na dwór. Tam miał na mnie czekać mój kochany braciszek. Zaczęłam się rozglądać. Szukałam go wzrokiem, ale nigdzie go nie widziałam. Nagle ktoś przytulił mnie od tyłu. Od razu obróciłam się i odwzajemniłam uścisk. To był Chris. Wyprzystojniał  i mam nadzieję, że już nie będzie aż taki opiekuńczy.
- No hej mała – powiedział z wielkim uśmieszkiem na twarzy – Ale wypiękniałaś i wyrosłaś przez te dwa lata- Odwzajemniłam uśmiech i dałam mu kuksańca w ramie. On tylko na to jeszcze raz się uśmiechną. Wziął mój bagaż  i mnie pod ramie, a następnie oboje ruszyliśmy do jego samochodu. Siedząc już na miejscu pasażera miałam wielką ochotę go poprosić by dał mi poprowadzić jego cudeńko. No, ale stwierdziłam, że wtedy domyśli się, że chcę znowu jeździć. Na razie nie chcę mu o tym mówić wole by nikt o tym nie widział. Chris siedział już za kierownicą i odpalił pojazd. Ruszyliśmy w kierunku domu.
- Na razie będziemy sami w domu, wszystkich gdzieś wywiało, więc poznasz nowych później.- Ja tylko pokiwałam głową na jego wypowiedź. Jeny czemu ja nic nie mówię. Przeszło mi przez myśl.
- Dobrzy są przynajmniej? – zapytałam patrząc na Chrisa
 - Jutro się przekonasz mała – uśmiechną się do mnie. Czyli jutro jadą na wyścigi . Poprawka jedziemy na wyścigi. Na moich ustach zagościł uśmiech .
- A wiedzą, że jestem twoją siostrą?
 Nie wiedzą, że jesteś moją siostra– odpowiedział a ja od razu dodałam
- To muszą się dowiedzieć – uśmiechnęłam się i łączyłam radio w samochodzie. O dziwo wcześniej żadne z nas go nie włączyło. Dalej jechaliśmy w ciszy. Nuciłam po cichu piosenkę która leciała, aż w końcu zobaczyłam nasz przepiękny dom. Na moich ustach zagościł wielki banan. Gdy tylko się zatrzymaliśmy poleciałam do bagażnika wyjęłam swoje rzeczy i pobiegłam do domu. Nic się nie zmieniło. Ruszyłam w stronę mojego pokoju. Wyciągnęłam swój kluczyk do niego i otworzyłam powoli białe drzwi. Moim oczom okazał się nic nie zmieniony pokój. Wszystko stało na swoim miejscu. Rzuciłam się na miękkie łóżko i zaczęłam się cieszyć ja małe dziecko. Po chwili zabrałam się za rozpakowywanie. Włączyłam radio i układałam ubrania i inne drobiazgi tańcząc. Gdy już miałam kończyć ktoś odchrząknął moim oczom ukazał się chłopak o zielonych włosach.
- Co ty tu robisz i jak się tu dostałaś ? – zapytał
 - Normalnie weszłam – odpowiedziałam uśmiechając się
- Ale jak te drzwi są zawsze zamknięte – powiedział zamyślony
- Miałam klucz, a tak w ogóle to  jestem Suzanna ale mów mi Sue – posłałam mu przyjazny uśmieszek.
- No dobra skoro miałaś klucz to se bądź w tym pokoju, a ja jestem Michael. Możesz mówić do mnie Mike lub Mikey, jak wolisz- powiedział i poszedł gdzieś. Ja skończyłam się rozpakowywać. To pewnie był jeden z tych nowych. Po paru minutach przyszedł do mnie Chris.
- Choć młoda na dół musisz się ze wszystkimi przywitać- po jego wypowiedzi poszłam razem z nim do jednego z garaży. Stała tam jak zwykle wielka kanapa. Szłam zaraz za bratem. Stanęliśmy oboje naprzeciwko wszystkich no prawie wszystkich bo brakowało jednego nowego i Olivera.
- Hej chłopaki to jest Suzanna moja siostra – powiedział głośno by wszyscy mnie usłyszeli.
- Hej, mówcie mi Sue. O hej Michael - wszyscy się uśmiechali. Po paru sekundach za samochodem zauważyłam Oli’ ego. Szybko pobiegłam do niego i go przytuliłam najmocniej jak potrafiłam.
- Hej mała jak dobrze Cię widzieć, ale wyrosłaś – powiedział 

* Ashton*

Siedzieliśmy i gadaliśmy z chłopakami o jutrzejszym wyścigu. Tym razem miał jechać Luke. Mówią a niego Dangerus. Jest najlepszy z naszej grupy. Słyszałem ostatnio, że podobno niedługo ma wrócić Mysterious. Była i jest niepokonana. Niestety nie wiem do jakiego gangu należała. Oby nie przeszkodziła nam w naszych działaniach. Nie chcę mieć przez głupią dziewczynę problemów. Nagle przed nami stanął Chris z jakąś dziewczyną. Od kiedy on ma dziewczynę  -pomyślałem jednocześnie marszcząc brwi.  Muszę przyznać, że ładna jest.
- Hej chłopaki to jest Suzanna moja siostra – przedstawił ją nam. Wow on ma siostrę nigdy się nie chwalił. Ładne imię ma.
- Hej, mówcie mi Sue. O hej Michael! – powiedziała. Ale skąd do cholery zna Mikey’ a. To się robi dziwne. Po chwili dziewczyna zaczęła biec w kierunku samochodów. Podążałem za nią wzrokiem. Wpadła w ramiona Oli’ego. Co tu się dzieje, czy tylko ja jej nie kojarzę. Popatrzyłem na pozostałych. Mina Caluma była chyba identyczna co moja, pewnie myślał o tym samym. Nie przejmując się dziewczyną zaczęliśmy kontynuować planowanie jutrzejszego wyścigu. Nagle usłyszałem skrawek ich rozmowy.
- Opowiadaj co się zmieniło, nadal jesteście najszybsi w mieście – ej skąd ona wie o wyścigach, a no tak to siostra Chrisa.
- Spytaj Kellina, Matt’a lub brata to się dowiesz mi się nie chce gadać – Wow ona zna cały wcześniejszy gang. Pewnie nawet nie umie jeździć, jak inne dziewczyny.
Tylko ich dopingowała.
- Możemy pogadać na osobności – zapytała go po cichu jednak na tyle głośno, że usłyszałem dosyć wyraźnie.
- Tak pewnie choć – odpowiedział złapał ją za rękę i poszli gdzieś. Muszę przyznać, że była to dziwna wymiana zadań.

* Sue *

Razem z Olim podążaliśmy do mojego pokoju. Musiałam go poprosić by mnie przetrenował, przed pierwszym moim wyścigiem. Usiedliśmy wygodnie na moim mięciutkim łóżku. Odetchnęłam głęboko przegotowując się co pytanie, które zamierzałam zadać. Posłałam mu miłe spojrzenie.
- Mam do Ciebie ogromną prośbę.. - bąknęłam pod nosem - Czy mógł byś mnie potrenować przed tym, jak zacznę znowu się ścigać, ale nie chcę by ktoś się o tym dowiedział. Za parę dni ma przyjechać moje nowe cudeńko, prooszeeee - dokończyłam  a on spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Pewnie mała to zaczynamy po jutrze - odpowiedział i mrugną do mnie . Ja podziękowałam mu ogromnym przytulasem - jutro jedziemy na wyścigi oczywiście jedziesz z nami no nie? - zapytała z wielkim bananem na buzi.
- A jakże by inaczej, trzeba obczaić konkurencję, a kto jedzie od nas? - no oczywiście dopiero teraz o to kogoś zapytałam.
- Jedzie Dangerus, to znaczy się Luke, taki blondyn, niebieskie oczy - poprawił się bym mogła go zrozumieć. Tego gościa jeszcze nie poznałam.
- A dobry jest chociaż? - no bo nikt mi nie raczył odpowiedzieć jak się spytałam o nowych. 
- Nie biorąc Ciebie pod uwagę najlepszy z nim też jeszcze nikt nie wygrał - wow to nieźle, taka druga ja tylko w wersji męskiej. Interesujące. Ciekawe jak wygląda. Boże o czym ja myślę. Sue skup się - skarciłam się w myślach. 
- Dobra a teraz opowiadaj co robiłaś Birmingham? - no tak czyli się zaczyna przepytywanie.
- O dziwo była grzeczna i się uczyłam - no tak cała ja.
- Wow to ty tak potrafisz - zaśmiał się Oli, a ja razem z nim.
- O dziwo, a tu co się działo jak mnie nie było? - to chyba normalne, że byłam ciekawa.
- Wyścigi, przestępstawa czasem jakieś nie skończone utargi. Sama oceń - czyli dowiedziałam się tyle co nic. No to super.
Gadaliśmy jeszcze długo. Potem Oli poszedł do chłopaków, a ja postanowiłam wybrać się na krótki spacer. Ubrałam moją czarną skórzaną  kurtkę, a następnie ruszyłam w stronę parku. Szłam piękną kamienną alejką, co jakiś czas mijając piękne drewniane ławki oraz czarne nastrojowe lampy. Całości dopełniały piękna żywo zielona trawa oraz kwiaty o przeróżnych barwach. Nie zważając na nic szłam prosto przed siebie. Atmosfera była urocza, a wręcz cudowna, ale oczywiście ktoś musiał to popsuć. Nagle wpadłam na jakiegoś chłopaka. Zamknęłam odruchowo oczy szykując się na upadek,lecz on nie nastąpił poczułam czyjąś dłoń na plecach. Uchyliłam powieki i zobaczyłam piękne niebieskie jak ocean tęczówki powyżej blond włosy. Nastolatek miał na cobie czarną bluzę z kapturem, który spoczywał na jego głowie i czarne chyba czarne podarte rurki oraz tego samego koloru vansy. Mężczyzna postawił mnie, a następnie się uśmiechnął.
- Dziękuję i sory za to, że na Ciebie wpadłam, zamyśliłam się - powiedziałam pewna siebie.
- Nie to ja przepraszam powinienem patrzeć gdzie idę- i znowu posłał mi ten zniewalający uśmiech. Boże Sue już dzisiaj drugi raz myślisz o czymś o czym nie powinnaś - znów skarciłam się w myślach.
- Mam na imię Luke, a ty ? - Zadał mi pytanie, a ja zamyśliłam się nad jego wyglądem i imieniem. Coś mi się kojarzy, że Oli mówił coś o blondynie o imieniu Luke - Halo słyszysz mnie, jak masz na imię - Powróżył
- Tak tak sory zamyśliłam się . Mam na imię Suzanna, ale dla przyjaciół Sue, ej czy ty jesteś Dangerus - tym razem to ja zapytałam, a on tylko zrobił wielkie oczy.
- Tak to ja , a co? - chym czyli to jest ten co jedzie od nas jutro na wyścigach
- A nie nie widziałam Cię w domu, miło Cię poznać. Ty mnie nie kojarzysz jestem siostrą Chrisa - mówiąc to posłałam mu przyjazny uśmiech. - Ja chyba będę szła już do domu bo jeszcze wpadnę na kogoś znowu - odrzekłam
- Ja też idę do domu idziemy razem?- ja tylko potaknęłam i ruszyliśmy. Żadne z nas nie odzywało się do siebie przez całą drogę. Otworzyłam drzwi od razu poszłam do kuchni  zrobiłam sobie kanapkę, a następnie poszłam do pokoju. Po zjedzeniu powędrowałam do łazienki, by się przebrać w piżamę. Po powrocie zabrałam laptopa i położyłam się na łóżku. Obejrzałam film pod tytułem Need for speed, a potem udałam się do krainy Morfeusza.

~*~*~*~*~*~*
Hej Miśki !!

No to pierwszy rozdział już za nami.
 Jak wam się podoba? Moim zdaniem jest ok. Czekam na wasze komentarze .
~ Gumycollie :)