Tak, tak wiem bitwa na poduszki to trochę dziecinne, ale ja
jestem dużym dzieckiem. Nie mówiąc już o chłopakach. Okładaliśmy się dosyć
długo poduchami. Świetnie się przy tym bawiąc. Niestety wszystko co dobre
kiedyś się kończy. Opadliśmy zmęczeni na łóżko i zaczęliśmy się śmiać. Wiem May coś z głową, ale na tym polega nasza
przyjaźń. Oboje jesteśmy dziwni i lekko walnięci. Przytuliłam się do niego i od
razu poczułam jego piękne perfumy. Nadal te same. Uwielbiam ich zapach.
Idealnie do niego pasują. No, ale powinnam już iść i sprawdzić co z
wyszukiwaniem nadawcy tajemniczej wiadomości. Odkleiłam się od niego i podreptałam powoli do pokoju. Siadłam i
spojrzałam z niedowierzaniem na ekran. Znajdował się na nim wielki czerwony
napis, mówiący, że nie wykryto potrzebnej mi do szczęścia osoby. Jednak się
myliłam ta osoba jest jednak przebieglejsza niż myślałam. Nie ma przecież
rzeczy nie wykonalnych. Jakimś sposobem znajdę tego przeklętego SA. Nie chce mi
się już myśleć o tym. Po tej myśli poczułam jak mi burczy w brzuchu. No mam
wielką ochotę na kisiel cytrynowy. Z tą myślą poszłam do kuchni, gdzie
spotkałam Ashtona. Chłopak siedział lekko zgarbiony i obejmował głowę rękoma.
Wyglądał na zamyślonego. Nie widziałam
jego twarzy, ale wydawał mi się jakiś ponury. Nic jednak nie mówiąc nalałam
wody do srebrnego czajnika i włączyłam go. Wyciągnęłam z szafki mój ulubiony
kubek i jeszcze jakiś. Tak wiem, jestem za bardzo ciekawska, ale muszę wiedzieć
co mu się stało. Wyjęłam dwie saszetki z proszkiem, jednocześnie wlewając
wrzątek do kubków. Wsypałam zamieszałam dokładnie całą miksturę i siadłam
naprzeciwko niego. Nastolatek był tak na czymś skupiony, że nawet mnie nie
zauważył. Chrząknęłam znacząco. Na co on powoli uniósł głowę jednocześnie,
odsłaniając swoje podpuchnięte oczy. Coś tu znacząco nie grało. Jakiś głosik w
głowie podpowiadało mi, że muszę z nim poważnie porozmawiać.
- Ash co się stało? – zapytałam spokojnym głosem. Co prawda
z nim i Calumem znamy się najmniej, ale jest jednym z nas. Należy do rodziny. Niestety
on milczał. Ja wstałam i usiadłam koło niego, a następnie przytuliłam. Taki,
jakby instynkt.
- Ona powiedziała, że mnie nie kocha i że nigdy nie kochała.
Lu.. Lubiła tylko moją ka... kasę – powiedział łamiącym się głosem. Już nie
musiałam pytać o nic więcej. Po prostu go przytuliłam mocno. Chłopak zaczął
płakać. Jak było widać bardo mu na niej zależało. Jakby to ująć, był w fatalnym
stanie. Po paru minutach uspokoił się, a ja go pościłam i podałam jeszcze gorący kubek.
- Masz to powinno poprawić ci humorek. A jeśli to nie
zadziała to może… - powiedziałam z uśmiechem, ale podkowiec zdania przypomniało
mi się, że prawe nic o nim nie wiem – Co lubisz robić? Co pozwala ci zapomnieć
o Bożym świecie? – szybko zadałam pytania by wiedzieć, czy mogę mu coś jeszcze
zaproponować.
- Kocham szybką jazdę, jak chyba każdy z tego domu, ale to
nie zawsze działo. Kocham grać na bębnach – Po jego wypowiedzi od razu na twarz
pojawił się banan. Chwyciłam go za rękę i zaczęłam prowadzić do mojego studia.
W piwnicy jeszcze zanim rodzice umarli zbudowali mi własne studio. Mam tam
fortepian kilka gitar elektrycznych, klasycznych i akustycznych do tego perkusję.
Na tych wszystkich instrumentach umiem grać. Oczywiście jest zamknięte na
klucz, który zawsze nosze na szyi. Ash patrzył na mnie zdziwionym wzrokiem z
lekkim przerażeniem. Zaszliśmy do piwnicy. Ja puściłam go na chwilkę i podeszłam
do odpowiednich drzwi, a następnie otworzyłam je. Machnęłam rękom do chłopaka,
by ruszył za mnę. Szybko zapaliłam światło i rozejrzałam się dookoła. Gdy
nastolatek wszedł do pomieszczenia, opadła mu szczęka. Od razu wskazałam a
perkusję.
- No to skoro kisiel nie pomoże no to proszę perkusja jest
na miejscu, korzystaj – powiedziałam szczerząc się. On podszedł usiadł za
perkusją. Obejrzał się chyba w poszukiwani pałeczek, ja wyciągając kabel od
wzmacniacza rzuciłam mu je. Wzięłam jedną z gitar elektrycznych i zaczęłam ją
stroić. Chłopak patrzył na mnie zaciekawiony.
- No co tak patrzysz, nigdy nie widziałeś jak człowiek stroi
gitarę? – posłałam mu złośliwy uśmieszek – To w końcu moje studio to chyba nie
myślałeś, że tylko będziesz grać?- ja dokończyłam wypowiedź , a on zrobił
dziwną minę.
- No co nie miałem pojęcia, że umiesz grać i , że jest tu
studio. No dobra to co zagramy?- wytłumaczył się i zapytał.
- Może ..Master of puppets? Znasz? – zapytałam os tylko
pokiwał głową i zaczęliśmy grać.
Mówiąc szczerze szło nam świetnie
szczególnie, że nigdy nie robiliśmy żadnych prób. No i już się nic nie liczyło.
* Luke*
Siedziałem , a raczej leżałem w moim pokoju gdy usłyszałem ,
że ktoś gra na bębnach i na gitarze. Wydawało mi się, że nie mamy bębnów, a
gitarę mam tylko ja. To chyba się grubo pomyliłem. Ciekawiło mnie to kto może
grać i gdzie. Poszedłem, więc za dźwiękiem. Muzyka prowadziła mnie prosto do piwnicy.
Co prawda na bębnach umie grać Ash i Matt, ale gitara? No tak Michel i Calum, ale oni nie mają ich tutaj. Zanim
trafiliśmy do gangu myśleliśmy nad założeniem zespołu, ale nam to nie wyszło.
Powoli otworzyłem drzwi, które o dziwo były otwarte. Chris nigdy nie mówił o
tym pomieszczeniu. Wszedłem do świadka. Przede mną pojawił się fortepian kilka
gitar elektrycznych, klasycznych i akustycznych do tego perkusja, za którą
siedział Ash, a obok niego stała Sue. Grali jakąś piosenkę, ale nie mogłem
rozpoznać jaką. No cóż. Nie wiedziałem, że tu jest takie studio, no i, że Sue
umie grać. Stałem tam i gapiłem się jak głupi. No czasem tak trzeba. Nagle
spojrzałem na Ash miał podpuchnięte oczy. Czyżby Elenor go rzuciła. O dziwo na
jego buzi widniał uśmiech. Czyli nasz panienka umie rozweselać ludzi, ciekawe
czego niej jeszcze nie wiem. Gdy skończyli grać ja po cichutku wyszedłem. Potem
zapytam się o wszystko. No może pomijając temat dziewczyny. Lepiej, żeby
zapomniał o tej ździrze. No i znów znalazłem się w swoich czterech ścianach.
Niedługo zbliżają się urodziny Olivera trzeba mu będzie urządzić jakąś imprezę.
No, ale nie teraz o tym. Wyczekiwałem
kroków Asha. Nagle usłyszałem śmiechy Sue wchodzącą do swojego pokoju. Mamy
sypialnie koło siebie, więc wszystko słyszę co się u niej dzieje. Ja ruszyłem w
kierunku pokoju mojego kumpla. Grzecznie zapukałem. I usłyszałem ciche proszę.
Wszedłem i usiadłem kolo przyjaciela.
- No hej stary co u Ciebie? – zapytałem z nadzieją, że
wszystko sam mi opowie. Był moim kumplem więc wiem o nim praktycznie wszystko.
- Mówiąc szczerze jeszcze pół godziny temu użalał bym się
nad sobą, ale Sue mi pomogła. Eleonor ze mną zerwała- powiedział ostatnie
zdanie bez emocji.
- W jakim sensie pomogła – nie chcę mu mówić, że widziałem
ich razem w tym pokoju w piwnicy.
- No nie dość, że zrobiła mi kisiel to jeszcze pokazała
chyba najfajniejszy pokój w całym domu. Ma na własność wlane studio do tego
wymiata na gitarze. Jak się jej spytałem to powiedziała, że umie na prawie
wszystkich rodzajach gitar grać do tego perkusja i fortepian toż podobno umie.
Szkoda stary, że Ciebie tam nie ubyło – powiedział dziwnie się na mnie patrząc.
Czyżby mnie widział. Niech to szlak. Muszę popracować nad skradaniem.
- Czemu tak na mnie patrzysz ? – zapytałem starając się nie
zdradzić.
- Oj ty dobrze wiesz dlaczego – i znów na mnie dziwnie
spojrzał. Czyli mnie widział. Pewnie wtedy jak patrzyłem na niego. No cóż, co
poradzić. – Nie ładnie tak podglądać Lukey.
Bo tatuś Irwin Cię ukarze – chłopak nagle chwycił i trzepną mnie poduszką.-
Wiesz Luke jesteś bardzo niegrzeczny – powiedział udając surowy głos ojca i
pomaczał palcem mi przed nosem. Ja na to tylko wybuchłem śmiechem. On zaraz po
mnie. No takie akcie Irwin odstawia praktycznie codziennie.
- No Dorze tatusiu już nie będę. Tylko nie bij mnie znów
poduszką.- powiedziałem powstrzymując się od kolejnego wybuchu śmiechu, ale
jestem tylko człowiekiem i się nie udało. Tylko Ash wie jaki jestże i zna moje
najskrytsze tajemnice. Co prawda to ja go nauczyłem jeździć i robić wszystkie
sztuczki. Mieliśmy tak jakby wspólnie dzieciństwo. Nasi rodzice byli
przyjaciółmi, więc nie mogło wyjść inaczej. Włączyliśmy telewizor i play statnion 3. Załadowaliśmy Fife 15. No
i zaczęliśmy grać oczywiście nie mogło się obejść bez głośnych krzyków. Ciekawe
co na to inni, a zresztą co mnie to obchodzi. Przygrywałem 2-3. Ten jeden
jebany punkt. Za każdym razem
popełniałem ten sam błąd, a mój kumpel to wykorzystywał. Bramki padały co
chwilę. Niestety nie moje lecz tego głupka co siedział koło mnie. To zaczęło
być już frustrujące. Na mojej twarzy na pewno pojawiła się lekka wściekłość.
Muszę w końcu nauczyć się w tą durną grę, bo za każdym razem przegrywam. Gra
toczyła się w najlepsze gdy do drzwi ktoś zapukał.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hej Misiaki!!
Już tłumaczę czemu rozdział dopiero teraz. Miałam małe problemy techniczne w środku tygodnia, a podczas ostatniego weekendu byłam w Koszalinie u rodziny. Tak więc nie miałam internetu ani czasu by coś napisać, ale z dobrych wieści następny powinien pojawić się w Wigilię. Przepraszam serdecznie za jakiekolwiek błędy. Jak wam się spodobał? Czy taka długość wam odpowiada? Do zobaczenia niedługo.
~ Gumycollie:)
Bardzo fajny rozdział.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
Jeju ,czekałam tak długo ,ale się opłacało :)
OdpowiedzUsuńNext :*
OdpowiedzUsuńZapraszam :
http://tylkotymniekochaj.blogspot.com/
Bardzo bardzo fajny rozdział moja droga ;) <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)